Bessa jest związana z recesją w gospodarce, a recesja z bessą. W związku z tym jeśli bessa zaczęła się po pierwszej sesji 2022 r. – gdy amerykański indeks S&P 500 osiągnął szczyt – to winna się z recesją łączyć. Dziś trudno jednoznacznie sformułować taką tezę – twierdzi Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Podkreśla, że określanie mianem bessy 20-procentowych spadków na giełdach jest tylko umowne.
Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego na razie pękły tylko pewne bańki na rynkach. By mówić o bessie należałoby obserwować słabość bohaterów ostatniej hossy, a jeszcze w końcu marca takie spółki, jak Apple i Google, biły historyczne rekordy notowań. Z tej perspektywy sygnału bessy więc nie ma.
W maju i czerwcu 2022 r. pojawił się za to inny z jej sygnałów. Zaczęły się wyraźne zwyżki rentowności obligacji high yield, co oznacza, że inwestorzy zaczęli dostrzegać istotne ryzyko upadłości ich emitentów.
- Ten wskaźnik nie jest jeszcze na bardzo wysokich poziomach – mówi Jarosław Niedzielewski.
Przedstawiciel Investors TFI zaznacza też, że mimo iż Wall Street ma za sobą najgorsze pierwsze półrocze od 1970 r., to nie widać spadku zysków firm ani prognoz. To też wskazywałoby na to, że bessy jeszcze nie ma. Jest jednak pewne ale.
- W ubiegłym roku hossa była usprawiedliwiona wzrostem zysków. Problem w tym, że te zyski były trochę sztuczne. W wyniku pandemii gospodarka była niezrównoważona i marże spółek w Stanach Zjednoczonych, Niemczech czy Polsce zostały sztucznie wykreowane – przypomina Jarosław Niedzielewski.
To wszystko skłania go do opinii, ze obecnie jesteśmy w okresie stagflacji.
Nie ma ochrony przed spadkami
Jarosław Niedzielewski twierdzi, że stagflacja najczęściej przekształca się w recesję. Jeśli rzeczywiście światowa gospodarka wpadnie w sidła recesji, co zawsze jest tożsame ze wzrostem bezrobocia, to rekordowe marże i nominalne zyski firm są nie do utrzymania.

Ekspert z Investros TFI zaznacza, że pierwsze sygnały nadchodzących kłopotów już się pojawiły, czego najbardziej jaskrawym przykładem były ostrzeżenia płynące od Walmartu i Targetu. Ci amerykańscy detaliści mierzą się z wysokimi kosztami i przepełnionymi magazynami.
- Przy wysokiej inflacji skłonność do zakupu dóbr spada na łeb, na szyję. To musi się przełożyć na spowolnienie gospodarcze prowadzące do recesji – podkreśla Jarosław Niedzielewski.
Zdaniem naszego rozmówcy początek recesji zdefiniuje wzrost bezrobocia. A to zjawisko jest tuż za rogiem.
- Wiele amerykańskich spółek, jak np. Tesla, w czerwcu zaczęło ogłaszać plany zwolnień. Prezes Ubera powiedział, że zatrudnienie jest przywilejem – podsumowuje ostatnie informacje dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Nie ma obecnie inwestycji na rynku akcji pozwalających obronić się przed stratami. Wszystkie sektory będą spadać
Jego zdaniem w raportowane 12-miesięczne zyski spółek z indeksu S&P 500 spadną licząc w punktach indeksowych z obecnych 200 do 170-175 w końcu 2023 r. ze względu na to, że wysoka inflacja złagodzi skalę nominalnych spadków. W liczbach bezwzględnych indeks S&P 500 spadnie z obecnych około 3800 pkt do 2900-3100 pkt.
Polska giełda powinna chodzić w rytm głównych parkietów. Dla indeksu WIG, obrazującego szeroki rynek warszawskiej giełdy, oznacza to spadek w okolice 42 tys. pkt z obecnych 52-53 tys.
- Patrząc procentowo, duża część spadków jest już za nami. Trzeba tez pamiętać o wysokiej inflacji, która wspiera nominalne zyski spółek – zastrzega Jarosław Niedzielewski.
Jego zdaniem kolejny cykl koniunkturalny może się zacząć już w połowie 2023 r.
- Rynek akcji może to wcześniej wycenić, więc generalnie przez najbliższe pół roku należy wchodzić w to, co będzie silne przecenione i ma szanse się odbudować, czyli dobre spółki technologiczno-przemysłowe. Nie ma natomiast obecnie inwestycji na rynku akcji pozwalających obronić się przed stratami. Wszystkie sektory będą spadać – uważa Jarosław Niedzielewski.
Czas na obligacje
Dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI zwraca uwagę, że okres przechodzenia ze stagflacji w recesję jest historycznie momentem, w którym zaczyna się zarabiać na rynku obligacji. Przy obecnych rentownościach atrakcyjnie jawi mu się zwłaszcza rynek obligacji naszego regionu Europy. Zdaniem Jarosław Niedzielewskiego, przy rentownościach polskich obligacji rzędu 7-8 proc. gra jest warta świeczki nawet mimo ryzyka geopolitycznego.
- Może się okazać, że rząd będzie finansował obligacjami jakieś nadmierne wydatki, a inwestorzy zagraniczni nagle się odwrócą od naszego rynku, ale nie jestem w stanie tego przewidzieć – asekuruje się Jarosław Niedzielewski.
- To co zawierają nasze projekcje wskazuje na rozwój sytuacji, gdy decydować będą czynniki ekonomiczne. Ale za wschodnią granicą trwa wojna i ona wprowadza istotny element niepewności – dodaje Piotr Dziadek, wiceprezes Investors TFI.
Przeprowadzona przez Investors TFI analiza poprzednich cykli zacieśniania polityki monetarnej wskazuje, że największa presja na złoto związana z działaniami amerykańskiego banku centralnego może zbliżać się do kresu. Samo rozpoczęcie podwyżek stóp procentowych nie wiąże się z istotnie ujemnym oddziaływaniem na ceny kruszcu. Bazując na historycznej relacji pomiędzy inflacją i poziomem długoterminowych realnych stóp procentowych a stopami zwrotu złota Investors TFI zakłada, że na koniec 2022 r. uncja będzie kosztować 1950 USD.