Źle wybrano formułę sprzedaży Enei — twierdzą eksperci
Chociaż inwestorzy nie dopisali, ministerstwo postanowiło kontynuować "przetarg" na akcje Enei.
Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) zdecydowało się na ryzykowne posunięcie w prywatyzacji Enei — będzie prowadziło rozmowy z jedynym inwestorem branżowym, który złożył ofertę w przetargu, niemieckim koncernem RWE. O tym, że tylko firma z Essen jest poważnie branym pod uwagę oferentem, pisał wczorajszy "Puls Biznesu".
Fatalna ścieżka
Eksperci nie mają wątpliwości — brak konkurencji nie wróży dobrze negocjacjom, bo sprzedającemu trudno będzie uzyskać wysoką cenę. Ich zdaniem, przyczyniła się do tego wciąż niepewna koniunktura, ale zawinił również skarb.
— Wybór hybrydowej formuły prywatyzacji spółki, w której IPO poprzedziło sprzedaż większościowego pakietu akcji inwestorowi strategicznemu, przyczynił się do osłabienia pozycji negocjacyjnej MSP. Byłoby dużo lepiej, gdyby skarb państwa od początku dopuszczał dwa warianty prywatyzacji — giełdę lub inwestora — zamiast na siłę realizować ofertę publiczną z pomocą Vattenfalla. To, że Szwedzi zostali mniejszościowym akcjonariuszem Enei, mogło ograniczyć grono potencjalnych zainteresowanych spółką, eliminując z konkurencji firmy, które nie prowadzą polityki konfrontacyjnej — uważa Dominik Olszewski z firmy doradczej Saski Partners, wyspecjalizowanej w fuzjach i przejęciach.
Ekspert dodaje, że status spółki publicznej przeszkadza też w przeprowadzeniu pełnego due diligence Enei, co może spowodować niższą wycenę akcji. Niefortunny był również termin ogłoszenia przetargu w urlopowym szczycie oraz krótki czas, jaki pozostawiono inwestorom na decyzję i przygotowanie oferty.
Gra na czas
Teraz ministerstwo może liczyć tylko na udane negocjacje z RWE lub ogłoszenie wezwania przez Vattenfalla. "PB" pisał wczoraj, że szwedzki inwestor wciąż ma taką możliwość. Jak ustaliliśmy, zadbał o to, żeby ją zachować. Dlatego przezornie… nie odebrał memorandum informacyjnego o Enei przygotowanego dla potencjalnych inwestorów. Warunkiem jego otrzymania było podpisanie zobowiązania do zachowania poufności zawierającego klauzulę, że inwestor nie ogłosi kontrwezwania, jeśli MSP dogada się w tej sprawie z innym kandydatem.
Wszystko wskazuje na to, że Szwedzi nie stracili zainteresowania Eneą, lecz są po prostu niezdecydowani i wolą maksymalnie odwlec termin podjęcia ostatecznej decyzji. Jeśli MSP nie dojdzie do porozumienia z Niemcami, Vattenfall będzie miał dużo czasu. A jeśli nawet uda się szybko zamknąć niekomfortowe dla skarbu negocjacje, samo wezwanie, które musi trwać 30 dni, pozostawi Szwedom pewien margines.
Skarb z kolei wydaje się być zirytowany odwlekaniem decyzji przez Vattenfalla. Inwestor już wcześniej mógł poprosić o zwolnienie z tzw. lock-upu (ograniczającego możliwość zakupu kolejnych akcji Enei), który — zgodnie z umową — obowiązuje Szwedów do listopada. Ministrowi zależy, żeby gotówkę za większościowy pakiet akcji Enei zainkasować jeszcze w tym roku.
Agnieszka
Berger




