Według menedżera cenami miedzi, które od szczytu z 2011 r. spadły o połowę, nie kierują fundamenty, ale aktywność funduszy hedgingowych. Wprawdzie na rynku metalu panuje nadwyżka podaży, jednak spadek cen został wyraźnie pogłębiony przez wykorzystywanie przez fundusze rynku surowca do obstawiania pogorszenia koniunktury w będących jego największym konsumentem Chinach.
- Jesteśmy świadkami wzrostu aktywności sprzedających miedź na krótko inwestorów finansowych, po tym co się kilka miesięcy temu stało w Chinach – powiedział Jean-Sébastien Jacques.
Fundusze hedgingowe nie mogą obstawiać pogłębienia spowolnienia w Państwie Środka bezpośrednio na rynkach chińskich, po tym jak władze zakazały zajmowania krótkich pozycji na krajowym rynku kapitałowym. Tymczasem czołowi producenci miedzi, tacy jak Glencore czy Freeport-McMoran zaczęli zmniejszać produkcję w kopalniach charakteryzujących się najwyższymi kosztami, a zapasy miedzi w magazynach monitorowanych przez giełdę w Londynie spadły najniżej od siedmiu miesięcy. Jean-Sébastien Jacques przyznaje jednak, że notowania miedzi pozostaną zmienne, dopóki rynek faktycznie nie wejdzie w deficyt, czego należy oczekiwać w 2017 lub 2018 r.
- Obstawianie zniżek to w długim i średnim terminie bardzo niebezpieczna gra. Nikt nie chciałby być po krótkiej stronie rynku, kiedy ten wejdzie w deficyt – powiedział Bloombergowi menedżer.
Podobnego zdania jest prezes Glencore Ivan Glasenberg, według którego działania sił rynkowych są zniekształcone, jednak wkrótce o cenach znów zaczną decydować fundamenty. Z tą opinią nie zgadza się jednak bank Goldman Sachs, który doradza producentom zabezpieczenie sobie obecnych cen sprzedaży miedzi. Według instytucji w latach 2017-2018 ceny miedzi będą się kształtowały na poziomie 4 500 USD za tonę, co oznacza 15,2-procentową przecenę w porównaniu z obecnymi notowaniami. W ciągu ostatnich 12 miesięcy notowania miedzi poszły w dół o 20,3 proc., co przyczyniło się do 21,9-procentowej przeceny polskiego producenta tego surowca, KHGM.
