Głównymi determinantami kursu baryłki ropy są aktualne zapotrzebowanie i produkcja oraz predykcje tych zmiennych. Obecnie żadna nie wspiera jej cen i w najbliższej przyszłości dużo się w tej kwestii nie zmieni. Jak na złość giełdowym handlarzom surowców, poziom wydobycia oraz sprzedaży ropy jest stabilny, a popyt słabnie jak zawsze w okresie wczesnowiosennym. 15 marca kurs ropy brent spadł do 72 USD, zaliczając 15-miesięczne minimum.

Moment krytyczny
Cenom surowców w ostatnim czasie z pewnością nie pomagały zawirowania na globalnym rynku akcji. Upadek amerykańskiego banku Silicon Valley oraz kilku mniejszych przedstawicieli sektora wywołał panikę giełdową. Na początku inwestorzy wyprzedawali wyłącznie walory instytucji finansowych, jednak teraz spadki rozlały się po wszystkich branżach. Szczególnie duże instytucje zaczęły ograniczać ekspozycję na bardziej ryzykowne instrumenty, takie jak opcje na kontrakty na surowce.
Powodem przeceny na rynku ropy nie jest jednak wyłącznie pesymizm inwestorów. Brakuje jakiegokolwiek byczego sygnału, który mógłby znacząco podbić ceny. W najnowszym raporcie miesięcznym kartel OPEC zakomunikował, że wydobycie wynosi 28,92 mln baryłek dziennie, około 300 tys. więcej niż prognozowany dzienny popyt w II kw. 2023 r. Warto podkreślić, że głównym zadaniem kartelu jest utrzymywanie równowagi między popytem a podażą. Przeszacował jednak rozmiar konsumpcji oraz tempo globalnego wzrostu gospodarczego, tym samym ściągając cenę ropy WTI do 68 USD za baryłkę. Tak tanio nie było od prawie dwóch lat.

Nowe rozdanie
Ciężko winić głównych wydobywców ropy o to, że nie do końca trafnie oszacowali realia rynkowe, ponieważ pojawiło się kilka czynników, których dotychczas się nie spodziewano. Przede wszystkim dużym zaskoczeniem jest produkcja oraz sprzedaż czarnego złota w Rosji. Mimo ograniczeń cenowych jej wolumen sprzedaży pozostaje na stosunkowo wysokim poziomie. Co ciekawe, w lutym podaż rosyjskiej ropy wzrosła m/m — do około 3 mln baryłek dziennie.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna, która dwa miesiące temu przewidywała, że produkcja rosyjskiej ropy spadnie o 1,6 mln baryłek dziennie, wycofała się z prognozy i teraz oczekuje spadku tylko o 700 tys. baryłek. Większość wydobycia Rosja przeznacza na rynki azjatyckie, dlatego sprzedaż nie odbywa się zupełnie płynnie.
Spółki zlokalizowane w Europie, które charakteryzują się dużym zapotrzebowaniem surowcowym, umiejętnie ograniczają zakup ropy z Rosji. Inwestorzy, którzy spodziewali się, że spowoduje to niedobór podaży na Starym Kontynencie, przeliczyli się. Według danych agencji Bloomberg w marcu 2023 r. zostanie pobity rekord, jeśli chodzi o ilość ropy importowanej ze Stanów Zjednoczonych. Zza oceanu do europejskich portów wpływa obecnie 1,83 mln baryłek dziennie.

Co z tym popytem
Prawda jest taka, że to nie europejski popyt miał być katalizatorem wzrostu ceny ropy. Największe nadzieje pokładano w Chinach, do niedawna największym jej importerze. Długo oczekiwane otwarcie gospodarki Państwa Środka miało się ziścić w tym roku dzięki likwidacji wszelkich obostrzeń sanitarnych związanych z pandemią koronawirusa.
— Według prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej popyt na ropę w Chinach ma wzrosnąć w tym roku średnio o 900 tys. baryłek dziennie, co stanowiłoby prawie połowę oczekiwanego wzrostu globalnego zapotrzebowania Jest to w zasadzie nadrabianie zaległości. W ubiegłym roku popyt na ropę w Chinach zanotował pierwszy od ponad 30 lat spadek z powodu polityki zero covid — mówi Łukasz Zembik, analityk Oanda TMS Brokers.
Mimo że rzeczywiście popyt Chin na ropę rośnie, to nie na tyle, aby doprowadzić niedoboru podaży. Przyćmiło go przesycenie Europy, która dzięki łagodnej zimie zbudowała spore zapasy. Jeśli nowe prognozy się spełnią i wzrost gospodarczy strefy euro będzie zdecydowanie większy niż oczekiwany, obecna baza może nie wystarczyć, co da szanse na wzrost ceny surowca. Mimo zaskoczenia związanego z produkcją rosyjską Międzynarodowa Agencja Energetyczna podtrzymała byczą prognozę dla globalnego popytu, który w 2023 r. ma wzrosnąć r/r o 2 proc.
— Koniunktura na rynku ropy pozostanie w tym kwartale słaba, a notowania mogą być mocno rozchwiane. Wydaje się jednak, że turbulencje powinny być przejściowe, a ostatnie zawirowania związane z upadkiem banku Silicon Valley nie będą miały charakteru systemowego ze względu na zdrowsze niż w przeszłości fundamenty sektora bankowego oraz szybkie reakcje władz. W takim scenariuszu, gdy kurz opadnie, ropa ma szansę drożeć. Potencjał do zwyżki jest jednak ograniczony. Kurs ropy brent, który po napaści Rosji na Ukrainę sięgał niemal 140 USD, w tym roku nie powinien przekroczyć 90 USD — mówi Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Zanim jednak ceny ropy przekroczą nawet 80 USD, to mogą zaliczyć nowe minima. Wskazują na to nie tylko uwarunkowania makroekonomiczne, ale również analiza techniczna, którą kieruje się wielu inwestorów z rynku surowcowego.
— Z technicznego punktu widzenia został wygenerowany dość silny sygnał sprzedaży. Otwarta jest droga do jeszcze niższych poziomów i całkiem realny jest scenariusz, w którym spadek będzie kontynuowany. Zakładam, że średnioterminowy dołek powinien zostać uformowany w okolicach 66 USD za baryłkę ropy brent, bowiem ten poziom koresponduje z minimami z sierpnia i listopada 2021 r. Następnie oczekuję wzrostu, ale będą on uwarunkowane tym, co zrobi Rosja, oraz tym, jak będzie postępować ożywienie gospodarcze w Chinach — dodaje Łukasz Zembik.