Rosyjska ropa uniezależnia się od Europy

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2013-03-07 16:04

W ciągu trzech lat Rosja będzie wysyłać do Azji nawet 25 proc. swojego eksportu ropy. To w dużej części reakcja na dywersyfikację dostaw gazu przez Europę – komentuje Kamila Pronińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

W lutym Rosja wysyłała na wschód 1,1 mln baryłek ropy dziennie, wynika z szacunków Bloomberga sporządzonych na podstawie oficjalnych danych. To 22 proc. eksportowanego przez nią surowca, podczas gdy jeszcze w październiku do Azji trafiało 18 proc. eksportu. Rosnące dostawy na rynki dalekowschodnie to efekt budowy ropociągu ESPO, największej rosyjskiej inwestycji infrastrukturalnej w historii, wartej 23 mld USD. Kiedy wykorzystanie ropociągu osiągnie pełne wykorzystanie, do Azji  trafi nawet 25 proc. rosyjskiego eksportu, szacuje Bloomberg.

- Taki udział szokuje, jednak Rosja od zawsze dążyła do dywersyfikacji odbiorców ropy – komentuje Kamila Pronińska, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak podkreśla specjalistka, to w dużej części reakcja na uniezależnienie się odbiorców europejskich od dostaw gazu przez Gazprom (w jego rezultacie gazowy potentat stracił znaczną część udziałów w rynku na rzecz norweskiego Statoila). Jednak jej zdaniem ważniejszy jest motyw ekonomiczny. Jak wynika z danych Bloomberga, na baryłce ropy wysłanej do portów nad Bałtykiem rosyjskie korporacje zarabiają około 42 USD, podczas gdy zyski z ropy wysyłanej na wschód to ponad 46 USD na baryłce. Do stawiania na Europę nie zachęcają także prognozy spadku zapotrzebowania na surowiec na Starym Kontynencie. Żaden z ekspertów ankietowanych przez Bloomberga nie spodziewa się, by tegoroczne rosyjskie dostawy do Europy wzrosły, a większość oczekuje spadku sięgającego ok. 90 tys. baryłek dziennie.

- W przeciwieństwie do Europy Azja to region, gdzie popyt na ropę rośnie – ocenia w wywiadzie dla agencji Bloomberg Ehsan Ul-Haq, doradca w firmie konsultingowej KBC Energy Economics.

Jak podkreśla specjalista, producenci wolą wysyłać surowiec na wschód i ta tendencja będzie kontynuowana. Zdaniem innych specjalistów, na których powołuje się agencja, skutkiem może być zastąpienie w roli odnośnika cenowego dla światowych rynków ropy uralskiej przez ropę z ESPI.

- Postawienie przez Rosję na rynki azjatyckie może, choć nie musi, oznaczać wyższe ceny dla odbiorców europejskich – przewiduje Kamila Pronińska.

Jak podkreśla, wszystko będzie zależało od globalnych tendencji na rynku ropy w najbliższych latach, na które wpływać powinna np. rosnąca produkcja ropy ze źródeł niekonwencjonalnych w Ameryce Północnej, a także wydobycie ze złóż szelfowych. Jeżeli jednak zwiększenie globalnej podaży nie zdoła poprawić pozycji negocjacyjnej importerów surowca, konieczne może okazać się poszukiwanie przez Europę nowych dostawców. W takim wypadku koszty wzrosłyby, np. za sprawą konieczności wykorzystania do jej przewozu tankowców.