Strona internetowa moskiewskiego dziennika pisze, że w Rosji pojawiły się plotki, o tym, że na niektórych wystawach sklepowych i w e-sklepach od niedawna można znaleźć ceny wyrażone w tzw. „u.je.” Jest to skrót od rosyjskich słów "usłownaja jedinica" (zapis fonetyczny), co oznacza „jednostka umowna”.

Jej początki sięgają kryzysu z lat 90., kiedy rubel tracił wartość tak szybko, że ceny trzeba było podnosić kilka razy w tygodniu, bo inaczej towary sprzedawane byłyby za bezcen. W tamtych czasach kurs wymiany fikcyjnej waluty powiązany był z dolarem. Z czasem parytet do dolara zamienił się na parytet do euro, ale gdy sytuacja gospodarcza się ustabilizowała, „u.je." całkowicie zniknęła, zostając tylko pamiątką po "burzliwych czasach".
„Do dzisiaj” – pisze „The Moscow Times”. Choć informację kilka razy dementowały rosyjskie media, twierdząc, że żadnych śladów „u.je.” nie znaleziono dotychczas w sieci, okazuje się, że ze stron niektórych dużych e-sklepów rzeczywiście zniknęły ceny wyrażone w rublach. Zamiast tego pojawiły się nic nie znaczące kreski i prośby do klientów o podanie numeru telefonu w celu ustalenia ceny z właścicielem.
Zgodnie z rosyjskim prawem konsument musi zostać poinformowany o cenie wyrażonej w rublu – zaznacza portal.