Przybywa w Polsce funduszy, które nie chcą iść utartymi szlakami. bValue Growth o kapitalizacji 90 mln EUR plasuje się np. między venture capital a private equity. Szuka spółek technologicznych, które dynamicznie rosną i są już rentowne, ale z powodu niedużej skali mają ograniczone możliwości zdobycia kapitału. Dojrzałe techbiznesy mocno chce wspierać także Warsaw Equity Group.
Nietypowe podejście ma również fundusz Rubicon Patners. Jest gotowy zainwestować do 10 mln w firmę z zaangażowanym zespołem, której pomoże wypełnić luki w różnych obszarach — strategicznym, finansowym, kadrowym, procesowym itd. — uniemożliwiające skalowanie biznesu. W konsekwencji tej bariery sprzedaż staje zazwyczaj na poziomie 5-10 mln zł.
— Nie szukamy szybko rosnących spółek z kompletnym zespołem i dopracowanym produktem — one zazwyczaj sięgają po kapitał za granicą. Nie chcemy też przelicytowywać się na wyceny, bo wnoszona przez nas wartość wykracza poza kapitał. Ostatnio zainwestowaliśmy 2,5 mln USD w StaffHealth [platforma do zatrudniania wykwalifikowanego personelu medycznego — red.], który wymaga przejścia na znacznie bardziej zaawansowany technologicznie poziom, by móc dalej dynamicznie się rozwijać — mówi Michał Chabowski, członek zarządu Rubicon Partners.
Od restrukturyzacji po nowe technologie
Fundusz od początku łączy działalność inwestycyjną z doradztwem transakcyjnym — od 2008 r. uczestniczył w ponad 160 transakcjach o wartości ponad 3,5 mld zł. Zapewnia mu to lepsze rozeznanie w różnych branżach, które wykorzystuje w spółkach portfelowych. Mocno angażuje się w ich działalność operacyjną. Ma 11 ekspertów wspierających obecnie na poziomie zarządu 15 firm, podczas gdy w typowych funduszach obejmujących mniejszościowe pakiety kilkuosobowy zespół obsługuje kilkadziesiąt projektów.
— Zaczynaliśmy od tzw. trudnych inwestycji, np. w spółki wymagające restrukturyzacji jak Miraculum czy Gino Rossi, i skupialiśmy się na biznesach tradycyjnych. Wraz z inwestycją w Rankomat w latach 2011-14 nabraliśmy przekonania, że warto przyjrzeć się także projektom technologicznym. I tak od 2015 r. prowadzimy działalność venture buildingową, niemniej nadal wykorzystujemy doświadczenie restrukturyzacyjne w wyciąganiu firm z rozmaitych problemów czy przeszkód do ich dalszego wzrostu — mówi Grzegorz Golec, członek zarządu Rubicon Partners.
— Od 2015 r. współtworzyliśmy 24 spółki o łącznej wartości około 800 mln zł, uwzględniając kapitalizację giełdową bądź wycenę w ostatniej rundzie inwestycyjnej. Pomogliśmy im w zebraniu od banków i zewnętrznych inwestorów ponad 170 mln zł, a jako Rubicon zainwestowaliśmy w nie około 60 mln zł. Wykorzystujemy wyłącznie prywatny kapitał — średnio w 50 proc. własny, zespołu zarządzającego, a resztę dobieramy pod daną transakcję od profesjonalnych inwestorów indywidualnych. Współpracujemy z nimi od lat, mamy ich około 200 — dodaje Michał Chabowski.
Pierwszy partner do wzrostu
Fundusz podkreśla, że typowi venture builderzy mają własne tzw. venture studio, zazwyczaj w postaci usługowego zaplecza IT, które tworzy i następnie wspiera spółki produktowe. Dla Rubiconu taką platformą jest chemiczny Synthex Technologies. Wyrosły z niego już trzy firmy: Noctiluca rozwijająca emitery OLED nowej generacji, Fresh Inset z technologią przedłużającą świeżość m.in. owoców oraz ProXN oferujący kosmetyki oparte na ksantohumolu.
Rubicon ciągle pracuje nad kolejnymi autorskimi projektami, a równolegle szuka rozwiniętych spółek, którym może pomóc w ekspansji. Chce być mniejszościowym, ale znaczącym udziałowcem (co najmniej ponad 10 proc.).
— Naszym celem jest sprawienie, by spółka stała się inwestowalna. W związku z tym na starcie będziemy raczej jedynym inwestorem zewnętrznym. Jesteśmy jednak otwarci na koinwestorów na każdym etapie — do tej pory koinwestowaliśmy z ponad 30 funduszami. Wspieramy założycieli i zespół zarządzający w budowie wartości firmy, ale nie w podstawowej działalności rozwoju produktu i sprzedaży. Swego czasu przedsiębiorcy i koinwestorzy niechętnie patrzyli na nasze zaangażowanie, ale dziś wręcz tego oczekują — wyjaśnia Grzegorz Golec.
Kolejne inwestycje po exitach
Teraz fundusz szuka spółki m.in. z obszaru IT dla biznesu, zielonej energii, chemii lub biotechnologii. Nie oczekuje rentowności, o ile jej brak nie wynika z problemów strukturalnych, lecz np. z niewystarczających przychodów przez nieefektywne wykorzystanie czasu zespołu. Rozgląda się w Polsce, bo w kraju może zapewnić większe wsparcie w IT, działalności operacyjnej czy w zbieraniu kolejnych rund.
— Chcemy zrealizować nową inwestycję do końca roku, a w bazowym scenariuszu zwiększyć wartość firmy 3-5 razy w ciągu 3-5 lat. Mamy doświadczenie w takim skalowaniu. Nasza ostatnia, nieujawniona inwestycja potroiła wartość w ciągu dwóch lat od naszej inwestycji, podobnie było ze spółką Pirios przejętą w 2022 r. przez Asseco — mówi Grzegorz Golec.
— Jesteśmy w stanie wesprzeć jeden, może dwa projekty. Kolejne inwestycje uzależnione są od zmniejszenia zaangażowania operacyjnego w część spółek portfelowych. Na ten rok zaplanowaliśmy co najmniej dwie częściowe dezinwestycje. Rozmowy trwają — dodaje Michał Chabowski.
Rubicon wprowadził na warszawską giełdę kilkanaście spółek (część na NewConnect, np. Noctilucę). Będą kolejne.
— Dwie już do tego dojrzewają. Będą gotowe do debiutu najwcześniej po wynikach za 2025 r., jeżeli zrealizują plany. Jedna mogłaby wówczas pojawić się od razu na dużym parkiecie, a druga najpierw na NewConnect z zamiarem szybkich przenosin — informuje Michał Chabowski.
Typowe rundy VC w Polsce to maksymalnie 5 mln zł. Żeby spółka, która już przeskoczyła pierwsze bariery wejścia na rynek, mogła dynamicznie przyspieszyć, potrzebuje zastrzyku gotówki oraz wsparcia merytorycznego — specjalistów zapewnianych przez Rubicon, doradców, jakich Warsaw Equity Group ma w swoim WEG Community, czy pomocy w rekrutacji menedżerów wyższego szczebla i profesjonalizacji organizacji pracy oraz procesów w spółce. Takie know-how mają właśnie fundusze, a niekoniecznie założyciele firm.
Podejście Rubiconu nie jest nietypowe. Choć nie każdy angażuje się w codzienne operacje spółek tak jak on, to model jest zbliżony do funduszy growth, których w Polsce działa już sporo: Vinci, TDJ Venture czy Orbit Capital. Pojawia się ich coraz więcej, bo wiele start-upów wspieranych przez fundusze VC i aniołów biznesu odniosło sukces biznesowy, który mogą powielić za granicą, ale są zbyt małe na inwestycję funduszu private equity. W konsekwencji fundusze growth inwestują od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych — w zamian za 10-25 proc. udziałów — i pomagają w wielu obszarach, np. w przenoszeniu odpowiedzialności na zespół zarządzający średniego szczebla, który w odległej przyszłości może przejąć ster w firmie, by założyciele przestali rozwiązywać wszystkie problemy sami.
