Z dużej chmury mały deszcz - tak można podsumować pierwsza reakcję rynków finansowych na drugą turę francuskich wyborów parlamentarnych.
- Wynik wyborów zdecydowanie nie budzi rynkowej euforii, ale nie można mówić także o panice – zaznacza Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl.
Pierwszego dnia po wyborach giełda w Paryżu otworzyła się na symbolicznym minusie, ale szybko przeszła do wzrostów, choć też symbolicznych. Indeksy z Frankfurtu i Amsterdamu również notowały niewielki wzrost. Euro osłabiło się względem złotego, ale do dolara próbowało zyskiwać. Zmiany na rynku walutowym były przy tym również kosmetyczne.
Tymczasem wyniki wyborów wyraźnie rozminęły się z prognozami. Przed weekendem komentatorzy polityczni zastanawiali się nawet, czy Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen zdobędzie bezwzględną większość, czyli 289 miejsc w niższej izbie parlamentu. Okazało się, że nie zdobyło nawet połowy tych mandatów. Ze 143 deputowanymi uplasowało się dopiero na trzecim miejscu. Ugrupowanie prezydenta Emmanuela Macrona zyskało 168 mandatów, a lewicowy Nowy Front Ludowy (NFL) – 182. Tym samym lewica dość nieoczekiwanie najlepiej wyszła na przedterminowych wyborach.
Zamienił stryjek siekierkę na kijek?
- Nie dziwię się brakowi reakcji rynków. Jeśli chodzi o zwycięstwo Zgromadzenia Narodowego, to wiadomo było, że nie osiągnie ono bezwzględnej większości. Zwycięstwo NFL jest zaskoczeniem, ale formacja ta jest podobną skrajnością jak Zgromadzenie Narodowe. Także z punktu widzenia rynków jest to wybór między dżumą a cholerą. Gdyby wygrał blok Emmanuela Macrona, to reakcja byłaby bardzo pozytywna. W obecnej sytuacji reakcja może nastąpić, gdy uformuje się jakiś rząd i będzie wiadomo, kto na co się zgodził – komentuje Mariusz Adamiak, dyrektor biura strategii rynkowych PKO Banku Polskiego.
Bartosz Sawicki przypomina, że dług publiczny Francji wynosi przeszło 110 proc. PKB, a w 2024 r. deficyt budżetowy przekroczy 5 proc. W tym kontekście uzyskanie bezwzględnej większości przez Zjednoczenie Narodowe traktowano jako najczarniejszy scenariusz. Pełna realizacja programu tej partii uderzałaby w kondycję finansów publicznych. Zagrożenie to rezonowało z niedawną obniżką ratingu Francji przez agencję S&P i objęciem kraju procedurą nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską.
- Zbliżone skutki dla zdrowia finansów publicznych może mieć wypełnienie kosztownych postulatów NFL. Wierne trzymanie się politycznej agendy, oznaczające zwrot ku zdecydowanie bardziej ekspansywnej polityce fiskalnej, zapowiedział już Jean-Luc Melenchon, lider skrajnej lewicy. Z punktu widzenia rynku obligacji w pewnym stopniu może realizować się przysłowie: zamienił stryjek siekierkę na kijek – twierdzi Bartosz Sawicki.
Inaczej sytuację postrzega Piotr Dmuchowski, wiceprezes TFI PZU. Według niego wyniki pierwszej tury wskazywały, że prawdopodobieństwo zdobycia większości przez Zjednoczenie Narodowe było bliskie zeru. Tym bardziej że na drugą turę obóz prezydencki i NFL zawiązały sojusz. Ostateczny wynik był więc zgodny z oczekiwaniami rynków.
- Dla rynków najgorsze byłyby skrajne rozwiązania, a skrajna lewica ani skrajana prawica nie będą miały większości. Dlatego rynki przyjęły wyniki wyborów ze spokojem – podkreśla Piotr Dmuchowski.
Kiepska perspektywa dla euro
- Z uwagi na ekspansywność proponowanej polityki fiskalnej triumf lewicy jest lekkim obciążeniem dla obligacji, ale potencjalnie większym dla francuskich banków i sektora energetycznego. Wiele będzie zależało teraz od tego, czy Emmanuelowi Macronowi uda się przekonać bardziej umiarkowane partie lewicowe - socjalistów, Zielonych - do utworzenia rządu – dodaje Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego DI Xelion.
Wyłuskanie z NFL umiarkowanych frakcji przez obóz prezydencki to także scenariusz rozważany przez specjalistów z Goldmana Sachsa i Saxo Banku. Zarówno oni, jak i Kamil Cisowski obawiają się przy tym impasu związanego z formowaniem rządu, co w efekcie może prowadzić do powstania gabinetu mniejszościowego. To zaś może skutkować spowolnieniem konsolidacji fiskalnej nie tylko we Francji, ale i innych krajach strefy euro, w szczególności we Włoszech.
- Chociaż nie istnieje automatyczny mechanizm, który uzależniałby konsolidację fiskalną jednego kraju od konsolidacji fiskalnej innego, zachęty do wcześniejszego zaangażowania jednego kraju są uwarunkowane ogólnym zaangażowaniem w konsolidację fiskalną w szerszym europejskim krajobrazie politycznym – podkreśla Filippo Taddei z Goldman Sachs International.
- Wynik weekendowych wyborów wydłuża okres niepewności. Chociaż euro może doświadczyć krótkotrwałego wzrostu z powodu uniknięcia zwycięstwa skrajnej prawicy Marine Le Pen, będzie to prawdopodobnie chwilowe. Średnioterminowe wyzwania dla tej waluty nasilają się, szczególnie biorąc pod uwagę dodatkowe ryzyka związane z nadchodzącymi wyborami w Stanach Zjednoczonych – podsumowuje Charu Chanana, zarządzająca działem strategii walutowej Saxo Banku.
