Minister finansów przyznaje, że może niedługo podnieść podatki. Do której kieszeni zajrzy nam fiskus?
Rząd zastanawia się nad bilansowaniem budżetu przez podwyżki podatków.
— Być może będzie taka konieczność — powiedział Jacek Rostowski, minister finansów, w radiu TOK FM.
Wszystko wskazuje na to, że cięcia w wydatkach państwa nie wystarczą, by domknąć budżet, i trzeba będzie szukać dodatkowych dochodów. Jacek Rostowski zaznacza jednak, że nie zdecydował jeszcze, po jakie pieniądze sięgnie.
— W czasie kryzysu każde rozwiązanie jest złe. Trzeba wybrać najmniej złe. Analizujemy różne wyjścia, działamy wariantami. Chcemy mieć różne narzędzia, z których będziemy mogli skorzystać, kiedy zajdzie taka konieczność — mówi minister finansów.
Jedno jest pewne: w 2009 r. nie pójdą w górę podatki dochodowe. Rząd nie ma prawa ich zmieniać w ciągu roku budżetowego. Co zatem ma do wyboru?
— Najmocniejszym kandydatem są podatki pośrednie, zwłaszcza akcyza na paliwo. Ceny benzyny mocno ostatnio spadły, więc zrobiło się miejsce na podniesienie stawki. Jeszcze kilka miesięcy temu taka propozycja byłaby bardzo niepopularna i trudna do przeprowadzenia. Dziś byłaby do akceptowania — mówi Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego.
Bez specjalnego wysiłku rząd może też podnieść akcyzę na alkohol i samochody.
— Na początku roku Jacek Rostowski zdecydował się już na lekką podwyżkę i może zrobić ten sam krok też za kilka miesięcy. Być może np. wyższą akcyzą zostaną objęte nie tylko samochody wysokolitrażowe, ale także z mniejszymi silnikami — mówi Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK.
Chociaż fiskus nie może w 2009 r. zwiększyć podatków dochodowych, to nie oznacza, że nie położy ręki na naszych pensjach.
— Rząd może zdecydować się na podwyżki "parapodatków", czyli np. składki zdrowotnej i rentowej. Zwłaszcza podniesienie tej drugiej wydaje się prawdopodobne, ponieważ w 2007 i 2008 r. była ona obniżana — przypomina Piotr Bujak.
Oprócz tego minister finansów ma jeszcze do dyspozycji całe spektrum mniejszych ruchów, np. podwyżkę danin z hazardu.
— To przyniosłoby na tyle małe dochody, że nie zmieniłoby sytuacji budżetu. Być może rząd sięgnie jednak też po małe kwoty. Ograniczeniem w podnoszeniu danin jest głównie opinia parlamentarzystów. W wielu przypadkach to oni muszą się zgodzić na zmianę podatków — mówi Piotr Kalisz.