Maleją szanse na ściągnięcie do Polski ThyssenKruppa, który zastanawia się nad inwestycją za 98 mln EUR.
— Słowacy oferują grant gotówkowy wartości 40 proc. inwestycji — twierdzi przedstawiciel polskiej strony. Dziś w Polsce firma może liczyć najwyżej na zwolnienia podatkowe w specjalnej strefie ekonomicznej (SSE) albo kilka milionów złotych grantu rządowego (tzw. program wieloletni).
Miało być dobrze
W przypadku większości dużych projektów inwestorzy oczekują więcej niż jednej zachęty. A z tym jest dziś w Polsce kłopot. W ciągu dwóch tygodni międzyresortowy zespół ds. inwestycji zagranicznych ma zdecydować, na jakich zasadach firmy będą mogły łączyć grant rządowy ze zwolnieniami podatkowymi w SSE lub unijną dotacją.
— Wsparcie — co do zasady — nie może być łączone z innymi formami pomocy. W ramach wyjątku udzielanie wsparcia inwestorowi, który oprócz programu zamierza skorzystać z innych form pomocy, wymaga zgody Rady Ministrów. Zgoda powinna dotyczyć inwestycji o istotnym znaczeniudla gospodarki — informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów (MF). Ministerstwo Gospodarki (MG) podobnie mówi o łączeniu wsparcia.
— Wymaga to zgody Rady Ministrów i należy uznać to za sytuację wyjątkową, a nie regułę generalną. Nowo opracowywane wytyczne pozwolą na doprecyzowanie, które z aplikujących o wsparcie projektów będą mogły zostać uznane za szczególnie istotne z punktu widzenia potrzeb gospodarki narodowej i które wymagają dodatkowego wsparcia z budżetu państwa — usłyszeliśmy w biurze prasowym MG. To zmiana frontu o 180 stopni. Latem przedstawiciele MG podkreślali, że odnieśli zwycięstwo, zostawiając „furtkę” dla firm, które chcą łączyć pomoc. W praktyce zwycięstwo okazało się pyrrusowe. W styczniu Rada Ministrów miała wydać zgodę na granty rządowe dla trzech firm, które już działają w SSE: Mando (inwestycja za 400 mln zł), Capita (centrum BPO na 450 osób) i Ronal (projekt za 237,5 mln zł). Decyzje o grantach dla tych firm dwukrotnie spadały z porządku obrad.
Miliard za milion
Już wiadomo, jakie są zapędy rządu. „PB” dotarł do pisma do inwestora, który liczył na SSE i grant rządowy. Urzędnicy informują, że nowy rząd nie podjął jeszcze decyzji o zasadach łączenia pomocy, ale „wskazuje jako wysoce prawdopodobne”, że będzie to możliwe przy inwestycjach za… 1 mld zł!
Ostatnio tyle obiecał zainwestować w Polsce koncern Cadbury. Było to w 2007 r. — Kryterium na tak wysokim poziomie byłoby zupełnie martwym przepisem. Takich inwestycji jest bardzo niewiele, na dodatek centra usług byłyby zupełnie wykluczone z możliwości łączenia wsparcia. Dysproporcja między poziomem kryterium a poziomem wsparcia jest gigantyczna — podkreśla Paweł Tynel z Ernst & Young. Z informacji „PB” wynika, że MG będzie przekonywać MF do obniżenia wymogu do 450-500 mln zł.
— Priorytetem Polski powinno być przyciąganie inwestycji o dużej wartości dodanej, a to oznacza etaty w centrach R&D.Takie inwestycje nie wiążą się z wysokimi nakładami. Musimy stworzyć schemat, który uatrakcyjni Polskę. To liczba wysokowartościowychmiejsc pracy powinna być determinantem otrzymania większej pomocy publicznej — komentuje Magda Burnat-Mikosz, partner w Deloitte.
Oszczędny jak Polak
Przypomnijmy, że nie chodzi o bajońskie sumy wypłacane z państwowej kasy. Z danych Ernst & Young wynika, że każdy 1 zł zwolnienia podatkowego w SSE zaowocował ponad 8 zł inwestycji. Z kolei granty rządowe wynoszą średnio kilka milionów złotych i stanowią kilka procent wartości inwestycji produkcyjnej. Natomiast granty unijne, w których firmy mogą dostać dotację sięgającą 30 proc. wartości inwestycji, są przecież współfinansowane przez Brukselę, więc nie są aż tak dotkliwe dla budżetu. Na dodatek właśnie kończy się ostatni konkurs.