Przedsiębiorstwo zapowiada zwolnienie pracowników. Dowiaduje się o tym powiatowy urząd pracy i specjalna strefa ekonomiczna (SSE). Strefa rozsyła firmom, które zastanawiają się nad inwestycją, ofertę: hale do wynajęcia oraz pokrycie trzymiesięcznych kosztów pracy, jeśli zatrudnią zwalnianych pracowników. Nikt nie rejestruje się jako bezrobotny.
Kto by nie chciał
— Rozmawiamy właśnie z firmą, która chce zatrudnić 300 osób. Mamy hale do wynajęcia, więc działalność można by zacząć np. od kwietnia. Gdybym miała taką ofertę, ta firma zdecydowałaby się od ręki — uważa Ewa Stachura-Pordzik, wiceprezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej odpowiedzialna za podstrefę w Tychach. Chętnych inwestorów na pewno znalazłoby się na Śląsku dużo więcej.
— W ciągu trzech miesięcy pojawiłyby się trzy następne firmy, które wybrałyby Śląsk zamiast Ostravy, Żyliny czy miasta w Serbii. To była znakomita okazja, by na naszym rynku pracy przetestować nowe rozwiązania w bezpieczny sposób. Nie powinniśmy czekać, aż taka sytuacja pojawi się w regionach, w których jest problem z bezrobociem. Robienie fryzjera z mechanika Fiata, bo na tym polegają tradycyjne metody zwalczania bezrobocia, jest bardzo drogie i bez sensu — mówi Piotr Wojaczek, prezes katowickiej strefy.
Za drogo, za trudno
Pomysł na płacenie pracodawcom miał zespół ds. łagodzenia skutków zwolnień w Fiacie, w którego skład weszli przedstawiciele Urzędu Miasta Tychy, Katowickiej SSE, Okręgowej Izby Przemysłowo- Handlowej i powiatowego urzędu pracy (PUP). Dodatkowo zespół zaproponował też m.in. opłacanie składek ZUS osobom, które założą własną firmę, czy bon dla firm szkoleniowych, które po szkoleniu włączyłyby się w poszukiwanie pracy dla kursantów. Na program potrzeba było maksymalnie 16,5 mln zł.
— Uruchamianie specjalnego, pilotażowego programu byłoby czasochłonne i obwarowane wieloma formalnościami. Tymczasem chodzi o to, by fundusze — które są dostępne i czekają na wykorzystanie — uruchomić możliwie szybko. Na tym etapie taka forma finansowania niezbędnego wsparcia dla osób tracących pracę w fabryce Fiata wydaje się najbardziej efektywna — odpowiada biuro prasowe Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
Ministerstwo, które ostatecznie przeznaczyło dla pracowników fabryki i jego kooperantów 5,2 mln zł (z opcją na więcej), martwiło się nie tylko długotrwałymi procedurami.
— Zbliża się kryzys. Takim wsparciem trzeba by objąć wszystkich zwalnianych w całym kraju. Wsparcie dotyczyłoby podmiotów prywatnych.16,5 mln zł to sporo więcej, niż ministerstwo przeznaczyło na zwalnianych przez Fiata — przyznaje Katarzyna Ptak, dyrektor PUP w Tychach.
Pod koniec ubiegłego roku Fiat ogłosił, że zwolni 1450 osób. Otrzymają odprawy wysokości 9-18 miesięcznych wynagrodzeń. Redukcje zapowiedziałyteż firmy kooperujące z Fiatem: Johnson Controls w Bieruniu (100 osób), Delfo (265) i DP Metal Processing (18). Wojewódzki Urząd Pracy w Katowicach zapytał 75 firm z województwa śląskiego kooperujących z tyską fabryką, czy będą zwalniać. Poziom planowanych przez nie cięć sięga 850 osób, podał PAP.
12 mln zł Taką kwotą dysponuje tyski urząd pracy na wszystkie aktywne formy wspierania zatrudnienia.