W 2004 r. w Grecji sprzedano prawie 290 tys. nowych samochodów. Dekadę później zarejestrowano ich cztery razy mniej. Przy czym sprzedaż malała od 2008 r., czyli od początku kryzysu w strefie euro — wtedy wyniosła 268 tys., a w 2012 i 2013 r. już tylko 58 tysięcy.

Orkiestra na Titanicu
Co ciekawe, trudny dla Greków rok 2014 tamtejszy rynek motoryzacyjny zakończył odbiciem. Zarejestrowano ponad 71 tys. Nowych aut osobowych. Także 2015 r. powinien się zakończyć wzrostem. Z danych Association of Motor Vehicle Importers Representative wynika, że tylko w maju 2015 r. Grecy zarejestrowali ponad 9 tys. samochodów osobowych, czyli o 21,6 proc. więcej niż rok wcześniej. Był to też czwarty kolejny miesiąc wzrostu. Od początku roku w Grecji sprzedano ponad 34 tys. samochodów — to o 15,7 proc. więcej niż w taki okresie poprzedniego roku. Liderem tamtego rynku jest Toyota (3908 aut) przed Volkswagenem (3341) i Nissanem (3210).
Toyota potwierdza, że zainteresowanie nowymi autami spadło.
„Ostatnio obserwujemy przede wszystkim spadki tzw. usług posprzedażowych. Zarówno części, jak i akcesoriów. Spadki sprzedaży aut też występują, ale są mniej zauważalne. Toytota chce utrzymać ogólny poziom produkcji w Europie. Straty z rynku greckiego będą rekompensowane na innych rynkach. Wnikliwie monitorujemy sytuację”. — poinformowała „PB” europejska centrala koncernu. Spektakularny, jak na okoliczności, wzrost sprzedaży zanotowało Audi. W 2014 r. od stycznia do maja sprzedało w Grecji 917 aut, a w tym roku w takim samym okresie — 1334. Jak jednak informuje Leszek Kempiński z polskiego oddziału firmy, zmieniła się struktura sprzedaży. — Rośnie udział mniejszych i tańszych modeli — mówi Leszek Kempiński.
Grecki syndrom
Kryzys zawsze dotyka głównie mniej zamożnych. W Grecji odczuli go także bogaci. W 2008 r. sprzedano tam ponad 300 Porsche i 12 Ferrari. W tym roku na Porsche było sześciu chętnych. Na Ferrari ani jednego. Prawdą jest jednak i to, że Grecy zawsze kupowali małe auta, np. Totota Yaris była tam hitem jeszcze przed załamaniem gospodarki. Po części wynika to z tego, że wiele aut kupowały liczne w tym kraju wypożyczalnie. Poza tym — podobnie jak w Polsce — nabywcami nowych samochodów są głównie firm. Problemy gospodarki uszczupliły możliwości obu tych grup. Skokowy wzrost sprzedaży w kraju, który stoi na krawędzi bankructwa, wynika z obaw przed inflacją, ale i z zakupowej turystyki. Oficjalnie nikt tego przyznaje, ale „poza taśmą” mówi się o sporym reeksporcie: auta trafiają głównie do obywateli Albanii i Gruzji, którzy wykorzystują duże greckie promocje. 11-milionowa Grecja w najlepszym okresie sprzedawała tyle aut co niemal 38-milionowa Polska. Zdaniem Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, nie była to jednak naturalna chłonność tamtego rynku, lecz w dużej mierze niezbyt odpowiedzialne kupowanie na kredyt.
— Analiza sprzedaży aut w Grecji sprzed 20 i więcej lat pokazuje, że skoki następowały wtedy, gdy pojawiał się dostęp do tanich kredytów — mówi Jakub Faryś. J
ednocześnie uspokaja, że to, co się dzieje w Grecji nie wpłynie na sytuację polskich zakładów i montowni samochodowych.
— Europejski rynek wchłania około 13 milionów aut. Nawet jeśli ubędzie 300 tysięcy „greckich”, to niewiele się zmieni. Tym bardziej, że załamanie nie nastąpiło w ostatnich miesiącach — spadek trwa od kilku lat. Poza tym produkowane w polskich zakładach auta trafiają głównie do Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii — mówi Jakub Faryś.