Samorządy wchodzą w Mieszkanie+

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2016-10-12 22:00

Rządowy program budowy mieszkań wychodzi poza fazę prezentacji. Pierwsze porozumienia z samorządami już podpisane.

Wśród chwastów w pobliżu katowickiego osiedla Nikiszowiec — w takim miejscu w środę rządowy program Mieszkanie+ wyszedł z fazy zapowiedzi i prezentacji, wkraczając w fazę listów intencyjnych i porozumień. Faza budowlana ma rozpocząć się w 2018 r. — Uruchamiamy pilotaż w 17 miastach. To oferta, którą kierujemy do polskich rodzin, młodych ludzi, klasy średniej. To dla nich szansa, by mieć własne mieszkanie — w krótkim czasie, za cenę, która nie przekracza ich możliwości — powiedziała premier Beata Szydło.

POLSKA NA WYNAJEM:
POLSKA NA WYNAJEM:
Premier Beata Szydło w Katowicach ogłosiła „rozpoczęcie realizacji programu Mieszkanie+”. Na razie samorządowcy wskazali grunty, na których w ciągu dwóch lat mają zostać wbite pierwsze łopaty pod budowę mieszkań na wynajem.
P. Tracz/KPRM

Miasta plus rząd

W środę w asyście rządowych oficjeli przedstawiciele BGK Nieruchomości, przejściowo występującego w roli niepowołanego jeszcze Narodowego Operatora Mieszkaniowego, podpisywali listy intencyjne z samorządowcami. Wskazywano w nich konkretne miejsca pierwszych budynków, które mają powstać w ramach Mieszkania+. Na razie dotyczy to dwóch stolic województw — Katowic (gdzie podpisano porozumienie, a więc bardziej zaawansowany dokument niż list intencyjny) i Poznania — oraz 15 miast, w tym Radomia, Wałbrzycha, Stalowej Woli czy Białej Podlaskiej. Chodzi o nieruchomości należące do samorządów.

— To działki o powierzchni ponad 67 ha. Podpisane listy intencyjne i porozumienia zakładają ścisłą współpracę BGK Nieruchomości z poszczególnymi samorządami w celu realizacji projektów inwestycyjnych obejmujących budownictwo mieszkaniowe oraz infrastrukturę społeczną i techniczną — mówi Włodzimierz Stasiak, wiceprezes BGK Nieruchomości. Taką formą współpracy z samorządami zdziwieni są deweloperzy. W dotychczasowych prezentacjach programu była mowa o budowaniu na gruntach „będących bezpośrednio lub pośrednio własnością skarbu państwa”.

Deweloperzy zwracają zresztą uwagę, że od kilku miesięcy zawieszone są procedury sprzedaży wielu nieruchomości państwowych agend czy spółek, np. PKP czy Poczty Polskiej, bo nie wiadomo, czy nie zgłosi się po nie rząd.

— Nie znamy treści listów intencyjnych, więc trudno wyrokować, co właściwie się wydarzyło. Ciekawe jest to, że chodzi o grunty samorządowe, podczas gdy przy przedstawianiu programu mowa była raczej o gruntach skarbu państwa, jego agend czy spółek skarbu państwa. Samorządom miano ułatwić budowanie społecznych mieszkań czynszowych — mówi Grzegorz Kiełpsz, prezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Trudny początek

Sztandarowym celem rządowego programu jest zwiększenie w ciągu niespełna dwóch dekad liczby mieszkań przypadających na 1000 osób z 363 do 435, czyli średniej unijnej. Zmniejszyć o 2 mln ma się też liczba Polaków mieszkających w „warunkach substandardowych”.

— Nie ma gniazda — nie ma piskląt. To jest obowiązkiem państwa i ten program, którego pilotaż uruchamiamy, ma te potrzeby zabezpieczyć — powiedział Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury i budownictwa. Deweloperzy rządowego programu nie krytykują i nie boją się, że budowa mieszkań przez państwo odbierze im rynek.

— To program przeznaczony dla grupy, która zarabiała zbyt dobrze, by mieć prawo do mieszkania komunalnego, ale nie miała zdolności kredytowych wystarczających do kupna własnego mieszkania. Idea jest więc dobra, problemem może być jednak osiągnięcie zakładanej skali. Dojście do proporcji liczby mieszkań do ludności oczekiwanej przez rząd wymagałoby od Narodowego Operatora Mieszkaniowego oddawania 60-70 tys. mieszkań rocznie, czyli tylu, ile w domach wielorodzinnych oddają prywatni deweloperzy. Z naszego punktu widzenia ważne jest, by prywatni deweloperzy byli przez państwo traktowani tak samo i objęci tymi samymi przepisami czy procedurami co państwowy operator — mówi Grzegorz Kiełpsz. ©