Państwo, które nie kontroluje własnych danych, mocy obliczeniowej i infrastruktury chmurowej, jest suwerenne tylko na papierze. Polska — podobnie jak cała Europa — musi to sobie brutalnie uświadomić, bo model rozwoju, który wyniósł nas do obecnego poziomu, właśnie się wyczerpuje.
W ostatnich trzech dekadach wykonaliśmy bezprecedensowy skok. Z biednego peryferium Zachodu staliśmy się jedną z największych gospodarek Unii Europejskiej i weszliśmy do światowej czołówki. Z kraju taniej pracy przeobrażamy się w gospodarkę innowacyjną, konkurencyjną i na najlepszej drodze do systemu w pełni cyfrowego. Ten awans zbudowaliśmy na integracji z Zachodem, nowej infrastrukturze i przewadze kosztowej. Tymczasem nowa globalizacja nie opiera się już na logistyce i fizycznych łańcuchach dostaw, lecz na danych, algorytmach i centrach danych, a w tym wyścigu startujemy z wyraźnie słabszej pozycji.
Moc obliczeniowa stała się infrastrukturą krytyczną tak samo jak porty, rafinerie czy sieci energetyczne. Analizy gospodarki USA pokazują, że wzrost PKB w pierwszej połowie 2025 r. był napędzany głównie inwestycjami w centra danych, sprzęt, oprogramowanie i badania związane z AI. Bez nich byłby bliski zera. Rozkład globalnej mocy obliczeniowej nie pozostawia wątpliwości, kto będzie nadawał tempo technologicznemu rozwojowi — około trzech czwartych wydajności klastrów GPU jest w USA, około 15 proc. w Chinach, a cała Unia Europejska dysponuje mniej niż 5 proc. tej mocy. To nie jest różnica, którą można nadrobić jednorazowym, spektakularnym rzutem na taśmę, lecz głęboka przepaść. Bez własnej infrastruktury i własnych modeli AI stajemy się właśnie wyłącznie odbiorcą technologii, zdanym na łaskę oraz — co bardziej prawdopodobne — niełaskę innych.
Inne państwa wykazały się większą przezornością. Indie zbudowały narodową infrastrukturę cyfrową dla ponad miliarda obywateli — od biometrycznej tożsamości po ogólnokrajowy system płatności — i mogą wymuszać na globalnych platformach respektowanie lokalnych zasad oraz przechowywanie krytycznych danych w kraju. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie inwestują dziesiątki miliardów dolarów w centra danych i moce obliczeniowe, traktując je jako fundament strategii post oil i narzędzie budowania wpływu geopolitycznego.
Europa zapowiada przebudzenie. Inicjatywy takie jak Gaia-X, krajowe programy cloud de confiance czy europejskie wymogi dotyczące suwerennej chmury mają zapewnić, że dane firm, administracji i obywateli będą przetwarzane w infrastrukturze zgodnej z europejskim prawem i pod realną, a nie iluzoryczną kontrolą. To krok konieczny, tym bardziej że skala zasobów obliczeniowych Europy jeszcze długo będzie ułamkiem tego, czym dysponują USA czy Chiny.
Dla Polski stawka jest szczególnie wysoka. Jesteśmy wystarczająco duzi, by aspirować do roli regionalnego centrum danych i AI, i wystarczająco doświadczeni, by wiedzieć, jak kończy się uzależnienie od jednego dostawcy — czy chodzi o gaz czy o kluczowe technologie. Brak suwerenności cyfrowej oznacza dla biznesu ryzyko nagłej zmiany cen i zasad dostępu do kluczowych usług poza naszą jurysdykcją. Dla obywateli zaś ryzyko, że decyzje o kredycie, leczeniu czy edukacji zapadną w czarnych skrzynkach trenowanych na danych, nad którymi nie mamy żadnej kontroli.
Polska nie musi wyważać otwartych drzwi. Musimy konsekwentnie powtarzać, że inwestycje w centra danych, nowoczesną infrastrukturę obliczeniową, energię, która je zasili, oraz w talenty AI są dziś równie strategiczne jak drogi ekspresowe czy bezpieczeństwo militarne. Nasz dotychczasowy model — oparty na taniej pracy, przewagach logistycznych i importowanej technologii — doszedł do ściany. Bez suwerenności cyfrowej nie tylko nie wykonamy kolejnego transformacyjnego skoku, ale zaczniemy tracić przewagi, które mozolnie budowaliśmy przez trzy dekady gospodarki wolnorynkowej.
Co szczególnie ważne — suwerenność cyfrowa nie powstanie spontanicznie ani siłą jednego podmiotu. Wymaga harmonijnej współpracy państwa i prywatnego kapitału. Państwo powinno tworzyć stabilne ramy regulacyjne, lokalizować krytyczne dane i definiować standardy bezpieczeństwa, a sektor prywatny inwestować w centra danych, moce obliczeniowe i kompetencje AI. To podział ról, który działa od lat w najbardziej innowacyjnych gospodarkach świata.
Bez uznania suwerenności cyfrowej za priorytetową i bez konsekwentnego budowania ekosystemów innowacji staniemy się jedynie petentem płacącym innym coraz wyższy podatek technologiczny w cenach usług i utraconych marżach. Zdegradujemy się do roli kraju, który nie kontroluje swojej mocy obliczeniowej, a więc także kierunku własnego rozwoju. To ostatni dzwonek.
Międzynarodowy inwestor, właściciel Kulczyk Investments, założyciel Manta Ray – funduszu venture capital, inicjator programu mentoringowego dla start-upów InCredibles.
