Postępowanie odwoławcze w warszawskim przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych zaczyna się od początku. W piątek wiceprezes Krajowej Izby Odwoławczej (KIO) wyznaczył nowy skład sędziów (stało się tak po tym, jak premier wyłączył z orzekania Pawła Trojana, prezesa KIO). Na razie nie wiadomo, kto zasiądzie w składzie, ani w jakiej liczbie. Nieznany jest też termin rozprawy. Oznacza to, że system pomostowy obowiązujący w 10 dzielnicach stolicy wciąż pozwala zarabiać kilkudziesięciu firmom.
– Założyliśmy, że system będzie trwać, dopóki rozprawa się nie rozstrzygnie. Liczymy się z wieloma scenariuszami m.in. takim, że przetarg będzie powtórzony. Mamy nadzieję, że nowy skład, mając wszystkie dokumenty, będzie procedował dużo szybciej. W przypadku rozstrzygnięcia damy zwycięzcom jeszcze kilka tygodni na przygotowanie – mówi Agnieszka Kłąb, zastępczyni rzecznika stołecznego ratusza.
Na przedłużaniu systemu pomostowego korzysta ponad 50 firm (wśród nich są także odwołujący się w przetargu Byś i Remondis, jak również firmy, które zaoferowały najniższe ceny: Lekaro, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania i Sita Polska).
– Wiele z nich będzie musiało się przekwalifikować lub działać jako podwykonawcy zwycięzców – mówi Agnieszka Kłąb.
– Przed rewolucją śmieciową obsługiwaliśmy całą Warszawę, a teraz realizujemy małą część zleceń w ramach systemu pomostowego. Postępowanie odwoławcze przedłuża się, a my mamy umowę z miastem na czas nieokreślony, więc jeszcze popracujemy. Każda firma, która nie będzie zarabiać w nowym systemie, będzie próbowała przetrwać np. przebranżawiając się. Nie liczymy na to, że będziemy podwykonawcami dla wielkich zwycięzców warszawskiej rewolucji śmieciowej. Do tej pory firmy, które wygrały przetarg i już działają w nowym systemie, z reguły same próbują poradzić sobie z odpadami – mówi Robert Piotrowski, prokurent firmy Prima.
Niedawno okazało się, że Sita Polska, która w nowym systemie obsługuje Ursynów z Wilanowem, musiała zlecić odbiór śmieci firmom MPO, Remondis i Universitas w ramach podwykonawstwa w ośmiu dzielnicach (Sita obsługiwała je w systemie pomostowym).
Choć mniejsze podmioty jeszcze korzystają na zleceniach w Warszawie, wiedzą, że taka sytuacja wiecznie trwać nie będzie.
Mieczysław Ciechomski, prezes P.U. Hetmen, która działa na rynku odpadów od 17 lat, zapewnia, że przeżył już niejedno trzęsienie ziemi.
– Warszawa jest dla nas istotnym klientem i na pewno powstanie luka. Ale rekompensujemy sobie w innych gminach, w których wygraliśmy przetargi – mówi Mieczysław Ciechomski.
Jednocześnie przyznaje, że po rewolucji śmieciowej jego instalacja mechaniczno-biologiczna w Nadarzynie wykorzystuje połowę mocy (rocznie mogłaby przerabiać 160 tys. ton odpadów).
– Nie jesteśmy jedyną firmą cierpiącą na niedostatek odpadów. Nie wiemy co zwycięzcy robią z odpadami – mówi prezes P.U. Hetman.