Internauta: Panie Jacku przewidział Pan na łamach Pulsu Biznesu bodajże w maju, że WIG20 spadnie jeszcze raz do 2500 pkt. powołując się na analizę techniczną. Po tym spadku dopiero przyjdą wzrosty. Na razie Pana prognoza się sprawdza. Podtrzymuje Pan, że GPW czekają wzrosty? Co Pan dzisiaj przewiduje, jeśli chodzi o rynek USA?
Jacek Socha, wiceprezes polskiego oddziału PricewaterhouseCoopers: Tak rzeczywiście było, że na początku roku przyglądając się temu, co widziałem na wykresach i na giełdzie, pomyślałem, że będzie jeszcze jeden spadek. On się zjawił i giełda dziś oscyluje koło 2500 pkt. Myślę, że taki układ jeszcze będzie przez najbliższe kilka miesięcy. Nie widzę teraz sygnałów do istotnego wzrostu, czeka nas trend boczny i w związku z tym kumulowanie, budowanie portfela, czynione z myślą o wzrostach, które przyjdą dopiero za jakiś czas. Trudno mi powiedzieć, jaki to będzie czas, ale to może być więcej niż kilka miesięcy. Zmiana 2500 pkt., czyli spadek, jest także możliwy, ale moim zdaniem to już byłaby kara, która giełdzie warszawskiej się zupełnie nie należy. Nawet 2500 pkt. jest już zbyt dużą karą w stosunku do otoczenia gospodarczego, w jakim giełda funkcjonuje. Choć oczywiście jest to wynik tego co się dzieje w Europie, w strefie euro i w Wielkiej Brytanii, no i oczywiście w Stanach Zjednoczonych. To co się będzie działo na rynku w Stanach Zjednoczonych będzie determinowało układy na innych giełdach, a co za tym idzie siła polskiego rynku będzie w dużym stopniu zależała od tego, czy będą napływały do nas takie trudne informacje, jak ta z piątku ubiegłego tygodnia o wysokiej stopie bezrobocia, która spowodowała gwałtowną przecenę na giełdzie w Warszawie. Aczkolwiek uważam, że wynikało to raczej z pewnego układu incydentalnego, aniżeli z głębszych, uzasadnionych powodów. W związku z tym, odreagowanie na pewno nastąpi.
Jaki sektor gospodarki i giełdy Pana zdaniem ma najlepsze perspektywy w najbliższych 5 latach?
To jest bardzo trudne pytanie, zwłaszcza że mówimy o długim bo 5 –letnim okresie i całych sektorach gospodarki. Wymaga to głębszej analizy, intuicyjnie jednak wydaje mi się, że w najbliższych latach spółki z sektora szeroko pojętych usług będą miały dobre perspektywy rozwojowe, jak i spółki z sektora budowlanego. Myślę, że w ciągu najbliższych 5 lat cała giełda warszawska będzie miała znacznie lepsze dni aniżeli te, które mamy od kilkunastu miesięcy.
Jak Pan widzi giełdową przyszłość Elektrimu?
Wydaje mi się, że Elektrim miał swoje wspaniałe dni, nawet lata, na giełdzie, a potem przyszło szereg różnych problemów m.in. ze względu na bardzo agresywną działalność spółki. W tej chwili nie ma jej na giełdzie i wydaje się, że powrót byłby trudny. Nie chcę niczego przekreślać, ale raczej bym uznał, że Elektrim będzie sobie szukał innej drogi rozwoju i ciężko będzie mu wrócić do notowań na giełdzie.
Co sądzi Pan o rynku NC; czy jakieś spółki z tego rynku Pana zainteresowały?
Uważam, że inicjatywa rynku NC była dobra; stworzenie takiej platformy, która nie jest rynkiem regulowanym i pozwala niewielkim spółkom, rozpoczynającym swoją drogę pozyskać kapitał czy też wycenę rynkową - było jak najbardziej potrzebne. Liczba notowanych spółek świadczy, że NC cieszy się sporym powodzeniem. Cieszyłby się znacznie większym, gdyby nie to, że 31 sierpnia ubiegłego roku rozpoczął się na giełdzie w Warszawie okres trudny z dużymi spadkami. Rynki takie jak NC i spółki tam notowane najbardziej odczuwają dekoniunkturę, co z resztą widać po bardzo istotnym spadku indeksu NC. W związku z tym, czas rozpoczęcia NC miał trochę pechowy, sama inicjatywa jest jednak jak najbardziej ciekawa. Czy mnie zainteresowały? Tak, obserwuję te spółki, natomiast jeżeli chodzi o kwestię większych inwestycji, to raczej czekam na poprawę pewnej koniunktury. Myślę, że jeszcze trochę będę musiał poczekać jako, że nie widzę gwałtownych, istotnych ruchów do góry.
Mam zamiar podjąć pracę na stanowisku day tradera - jak Pan uważa czy w Polsce taka forma handlu akcjami na dzień dzisiejszy jest możliwa?
Oczywiście, że jest możliwa i wiele osób zajmuje się taką działalnością. Radziłbym przyjrzeć się dokładnie swoim możliwościom, jak i głębokości portfela, a także szansom zabezpieczenia pozycji i pewnej odporności psychicznej. Ktoś kto inwestuje w tak krótkim czasie, musi liczyć się z tym, że jakiekolwiek, niewielkie nawet potknięcia mogą prowadzić do pewnej utraty środków pieniężnych. W związku z tym, podzielenie portfela na część, która będzie inwestowana, jak i część, która będzie chroniła inwestycje, jest jak najbardziej słuszne. Czyli odporność psychiczna, umiejętność, troszeczkę szczęścia, wiedza i ciężka praca.
Będąc ministrem SP i przeprowadzając kilka udanych, a zarazem przyjaznych polskim inwestorom prywatyzacji, zebrał Pan bez wątpienia spore doświadczenie w tym temacie. Dlatego też interesuje mnie Pańskie zdanie na temat dalszej prywatyzacji sektora surowcowego. Czy według Pana istnieją takie siły polityczne w naszym kraju, które zdolne są do podjęcia decyzji o ograniczeniu zaangażowania państwa lub nawet do całkowitego wycofania się z tego typu spółek jak PKN, Lotos, KGHM, czy PGNiG? Oczywiście w okresie kilku najbliższych lat. Drugie moje pytanie prawdopodobnie postawi Pana w trochę niezręcznej sytuacji, niemniej jednak zdecyduję się je zadać. Czy na ewentualną propozycję objęcia sterów WGPW odpowiedziałby Pan kategoryczne "nie", czy też" nigdy nie mów nigdy"?
Zacznę od drugiego pytania - nie mam takich planów, aby w tej chwili zmieniać swoje miejsce i starać się o posadę na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Bez wątpienia jednak jest to jedno z najbardziej ciekawych miejsc, jakie można sobie wyobrazić w karierze zawodowej. Na giełdzie skupiają się wszystkie problemy. Sama giełda, mimo że jest instytucją infrastrukturalną, wymaga od osób kierujących szerokiego spojrzenia na polską gospodarkę i umiejętności czytania tego co jest dla niej ważne. W najbliższych latach uważam, że GPW powinna bardzo intensywnie poszukać partnera, który by wzmocnił jej siłę w Europie Środkowej. Inaczej będziemy mieli swego rodzaju marginalizację GPW, polegającej na tym, że będzie ona samotnie działała w otoczeniu agresywnie funkcjonujących giełd.
Jeżeli chodzi o pytanie pierwsze, to oczywiście jestem w stanie sobie to wyobrazić, ponieważ osobiście trochę inaczej definiuję bezpieczeństwo energetyczne Polski, aniżeli fakt posiadania przez Skarb Państwa udziałów mniejszościowych w PKN, w KGHM oraz większościowych Lotosie i w PGNiGu. Po pierwsze uważam, że siła tych spółek decyduje o bezpieczeństwie. W związku z czym, umiejętność podejmowania decyzji inwestycyjnych, a tym samym rozszerzanie skali działania, to jest to, co jest istotne dla ich rozwoju i zwiększania bezpieczeństwa.
Po drugie uważam, że jeżeli chodzi o sektor surowcowy, to jesteśmy w tej chwili uzależnieni od dostaw ropy z jednego kierunku. Wyobrażam sobie, że poszukanie dużego partnera dla spółek z tego sektora paliwowego, byłoby istotnym punktem rozwojowym. Decyzje powinny być więc podejmowane, w taki sposób, by dawały możliwości rozwojowe i inwestycyjne. Trzymanie spółek w „zamrażarce” i brak istotnych decyzji działa na niekorzyść zarówno spółek, jak i Polski.
Czy uważa Pan, że prywatyzacja Katowickiego Holdingu Węglowego może zainteresować inwestorów zagranicznych?
Myślę, że zainteresuje, zatem oferta powinna być kierowana zarówno do inwestorów krajowych, jak i zagranicznych. Sektor węglowy potrzebuje dużego dokapitalizowania. Przez lata był przede wszystkim restrukturyzowany, a inwestycje były znacznie mniejsze ze względu na możliwości tego sektora. Jeżeli nie będziemy inwestowali w węgiel, który zgodnie ze strategią sektora energetycznego w Polsce do 2030 r. będzie podstawowym źródłem energetycznym, to będziemy doprowadzali sektor węglowy do skraju rentowności, a potem będziemy na siłę szukali rozwiązań, które nie będą już optymalnymi, tylko wynikającymi z trudnej sytuacji tego sektora. Prywatyzacja sektora kamiennego jest pewną ucieczką do przodu i daniem szansy rozwojowej dla tego sektora.
Jakie zauważa Pan obecne minusy prywatyzacji? Działania prywatyzacyjne po zmianie ustroju z wszelkimi ich minusami i pośpiechem były konieczne (suma summarum pozytywny wydźwięk), ale co należałoby zmienić obecnie? Jak zostać przewodniczącym Komisji Papierów Wartościowych i Giełd?;)
Odpowiadam na pytanie drugie – już nie ma Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. W wyniku połączenia instytucji nadzorujących rynek ubezpieczeń, rynek sektora bankowego i rynek kapitałowy, powstała Komisja Nadzoru Finansowego. Jak zostać szefem takiej instytucji? Wydaje mi się, że przede wszystkim trzeba być specjalistą, który zna się na całym rynku finansowym, jako że będzie się nadzorowało wszystkie 3 sektory i segmenty. Ponadto trzeba pamiętać, że przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego mianuje premier, w związku z czym trzeba być osobą, która jest znana w kręgach politycznych i która cieszy się odpowiednim zaufaniem. Podsumowując – wiedza, doświadczenie, zaufanie i umiejętność poruszania się w świecie polityki, daje szanse zostania szefem Komisji Nadzoru Finansowego.
Jeżeli chodzi o minusy prywatyzacji, to przede wszystkim głównym minusem jest jej brak.. Były różne etapy polskiej prywatyzacji – ja starałem się stworzyć pewien model prywatyzacji przy wykorzystaniu rynku kapitałowego. Ta koncepcja została pozytywnie przyjęta i miała być kontynuowana. Osobiście uważam, że powinniśmy iść w kierunku układu, jaki byłby wytworzony w naturalnym rozwoju gospodarki. Jako kraj mieliśmy 50 lat przerwy w działaniu wolnego rynku i spółki, które w tym czasie stały się spółkami Skarbu Państwa, wcale nie powinny nimi być. Teraz na temat prywatyzacji wypowiadają się wszyscy, a wiadomo że im więcej interesariuszy tym trudniej o decyzje. Im szybciej przeprowadzimy działania prywatyzacyjne, tym szybciej będziemy mieć gospodarkę, która będzie konkurencyjna i szybko rozwijająca się, stwarzająca miejsca pracy. Podsumowując - minusem prywatyzacji jest brak prywatyzacji.
W jakim stopniu GPW jest uzależniona od kapitału zagranicznego?
Ująłbym to tak - rynek papierów wartościowych nie jest uzależniony od kapitału zagranicznego, ale bez kapitału zagranicznego byłby wynaturzony. Polski rynek kapitałowy jest otwarty dla inwestorów zagranicznych, a jakiekolwiek próby zamknięcia rynku w dzisiejszych czasach byłyby złym rozwiązaniem. Pamiętajmy, że ograniczanie przepływu kapitału jest dodatkowym kosztem, a rynek, który jest bardziej kosztowny jest marginalizowany. Inwestorzy chcą się czuć swobodni, w związku z czym ta 1/3 czy 25% kapitału zagranicznego obecnego na giełdzie jest bardzo dobrą proporcją. Mamy aktywnych polskich inwestorów instytucjonalnych czyli fundusze inwestycyjne i emerytalne oraz - co jest unikatem na innych rynkach i trzeba im za to bardzo podziękować – aktywnych inwestorów indywidualnych
Czy nie uważa Pan, że plany GPW co do wzrostu jej znaczenia w tej części Europy są trochę na wyrost? Czy to nie jest tak, że w trakcie bessy powinna zapewnić inwestorom możliwość szerszego handlu - "na krótko"? Pewne ruchy powinny być jednoczesne. Wraz z wydłużeniem sesji powinniśmy doczekać się rozwiązań czysto technicznych. Przede wszystkim od razu powinno zlikwidować się fixing na zamknięcie. Co Pan o tym sądzi, co przeszkadza Panu najbardziej na warszawskim parkiecie?
Rola GPW w tej części Europy jest moim zdaniem ściśle związana ze składem akcjonariatu giełdy. Dopóki większościowy udział SP będzie w akcjonariacie GPW, giełda nie będzie miała możliwości aktywnych działań i ekspansji w regionie Europy Środkowej. Ta sytuacja powinna zmienić się szybko, gdyż jeśli nastąpią zmiany własnościowe w strukturze kilku giełd w naszym regionie, stracimy szanse i niedługo nie będzie już co kupować. Wtedy pozostaniemy pewną wyspą w tej części Europy, gdzie zdecydowanie większą rolę na północy odgrywa OMX, a na południu giełda w Wiedniu. Dlatego uważam, że szansą giełdy jest znalezienie odpowiedniego partnera, a tym samym danie jej możliwości rozwoju, przy założeniu, że partner będzie dawał autonomie, misje oraz środki pieniężne gdyby trzeba było kupować inne giełdy.
Przechodząc do kolejnego wątku w pytaniu - jak najbardziej, instrumenty powinny dawać możliwość szerszego handlu również na krótko, niemniej jest to dość skomplikowane. Rozwiązania regulacyjne dotyczące sprzedaży krótkiej powstały wiele lat temu, natomiast rozliczne rachunki marginalne jak i zabezpieczenia otwartych pozycji powodowały, że jest cały krąg podmiotów, które muszą być zaangażowane. Na płynnych papierach wartościowych powinny być kontrakty terminowe, które można kupować i sprzedawać, zarówno przypadku inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych, w tym otwartych funduszy emerytalnych. Gdyby zwiększyła się liczba podmiotów, które mogą inwestować również na krótko, można uruchomić tego rodzaju płynne instrumenty.
Odnośnie naszego parkietu - warszawska giełda rozwija się w takim stopniu przez wiele lat, że jest liderem w regionie. Reaguje szybko na zmiany, choć pewnie jest margines, który można jeszcze wykorzystać dla dalszego rozwoju.
W co Pana zdaniem (instrumenty, surowce, itp) warto zainwestować w dzisiejszych czasach?
Na pewno trzeba dywersyfikować portfel -w tej chwili kupowanie instrumentów na giełdzie papierów wartościowych ma sens, niemniej nie należy liczyć że zwroty będą spektakularne i szybkie. Jeżeli chodzi o rynek surowcowy widzimy jak wygląda obecnie - rozstrzał przy prognozowaniu ceny za baryłkę ropy jest wielki. Wygląda na to że zwiększy się siła dolara, co z reszta już ma miejsce, niemniej proszę się nie sugerować konkretnymi uwagami. W dzisiejszych czasach należy bardzo ostrożnie inwestować i dywersyfikować portfel.
Jaki jest Pana stosunek do lustracji tzn. czy dopuszcza Pan aby w spółkach skarbu państwa na stanowiskach kierowniczych byli SB-eków, politycy, ludzi związanych z aparatem komunistycznym itd. Jak zrobić krok do przodu?
Gdyby przeszła koncepcja iż każda osoba w radzie nadzorczej lub zarządzie musi złożyć oświadczenie – co automatycznie rodzi pytanie czy w spółki zagraniczne tez musiałyby podlegać takim wymogom - bylibyśmy unikatowym rynkiem na świecie z tego typu analizami. Mogłoby to jednak prowadzić do tego, że żadna spółka zagraniczna nie chciałaby być notowana w Polsce . Są pewne rzeczy, których ludzie nie robią dla zasady gdyż uważają ze jest to za daleka i głęboka ingerencja w życie prywatne. Takich rozwiązań się na świecie nie stosuje czyli byłoby to działanie ponad normę. Co więcej, wprowadzałoby dodatkowy koszt funkcjonowania rynku, a inwestorzy takie rynki omijają.
Dlaczego w Polsce ciągle wymagana jest licencja doradcy inwestycyjnego - gdzie egzamin nie jest wcale odbiciem umiejętności, jakie trzeba posiadać, by móc zarządzać portfelem inwestycyjnym ? Czy doświadczenie zdobyte choćby w londyńskim City nie jest wystarczające? Dlaczego polskich TFI nie motywuje się jakimiś premiami, by wychodziły i zajmowały się tez ryzykiem na rynkach globalnych - nie tylko polskim ? Obecnie jest ten procentowy udział w rynku zagranicznym znikomy. Dlaczego to jest ważne? Bo jeśli PLN zniknie jako waluta, to automatycznie TFI będą zmuszone zajmować się innymi rynkami - więc może już teraz nabierać w tym doświadczenia?
W moim odczuciu licencja powinna zostać - dostęp do wykonywania zawodu jest w wielu przypadkach determinowany posiadaniem uprawnień. Zwróciłbym natomiast uwagę na dwa uzupełniające się wątki –osoba, która zdała egzamin ma określoną wiedzę. Drugim wymogiem jest doświadczenie. Zawsze na rynku kapitałowym potrzebna jest kompilacja wiedzy oraz doświadczenia, które jest konieczne, aby rozumieć rynek i ryzyko.
Dziękuję wszystkim internautom za zadane pytania i życzę udanych inwestycji, szczególnie że czasy są bardzo specyficzne - można sporo zarobić ale trzeba się więcej napracować niż w latach 2005 -2007.