Banki chętnie pomagają swoim klientom w zdobywaniu dotacji. Nic dziwnego — mają z tego niezły zysk.
ajprzyjemniejsze w bankach jest to, że dają pieniądze. Znacznie mniej radości przysparza fakt, że prędzej czy później trzeba te pieniądze oddać, w dodatku z dużą górką. Tymczasem od trzech lat polscy przedsiębiorcy mają możliwość wzięcia pokaźnej kwoty, której zwrotu nikt nie będzie się od nich domagał. Tym dobroczyńcą jest oczywiście Unia Europejska. Okazuje się jednak, że banki wcale na rozdawnictwo Wspólnoty nie łypią z zazdrością. Wręcz przeciwnie — dwoją się i troją, aby jak najwięcej firm sięgnęło po unijne dofinansowanie. Oczywiście dlatego, że same mogą na tym zarobić.
Bank „Dobra rada”
Comtrans to nieduże przedsiębiorstwo inżynieryjno-drogowe z Olsztyna. Pod koniec 2004 r. przygotowało wniosek o dofinansowanie zakupu siedmiu specjalistycznych maszyn do robót ziemnych i drogowych o łącznej wartości 2,1 mln zł. Dofinansowanie, o które firma się ubiegała, wynosiło połowę tej kwoty. Zgodnie z ówczesną procedurą, Comtrans zwrócił się do jednego z banków, aby ten udzielił mu promesy kredytowej. I tu miła niespodzianka — bank nie tylko wystawił potrzebne zaświadczenie, lecz także pomógł firmie jak najlepiej przygotować projekt pod względem ekonomicznym.
— Ich specjaliści tak ustawili nam wskaźniki inwestycji, np. okres spłaty, stopień zadłużenia czy rentowność, żeby spełniała ona zarówno wymagania urzędników oceniających wniosek o unijne wsparcie, jak i oczekiwania banku — takie same jak przy zwykłym kredycie komercyjnym — tłumaczy Mariusz Iwanowicz, prezes Comtransu.
Takie postawienie sprawy zabezpieczyło firmę przed ewentualnymi zagrożeniami — mogła spłacić spokojnie kredyt, nawet gdyby jej wniosek nie dostał dofinansowania lub płatność się opóźniała. Co więcej, zaproponowane przez bank rozwiązanie nakręciło dalsze inwestycje w Comtransie.
— Zyskaliśmy możliwości dalszego dynamicznego rozwoju. Kiedy przygotowywaliśmy inwestycję, zakładaliśmy, że otrzymana dotacja posłuży nam do spłaty kredytu. Tymczasem projekt, w kształcie przygotowanym wspólnie z bankiem, pozwolił na spłatę kredytu z bieżących środków. Zaś otrzymaną z Unii dotację mogliśmy przeznaczyć na kolejne inwestycje — cieszy się Mariusz Iwanowicz.
Z nimi łatwiej
Przypadków firm, które w czasie ubiegania się o wsparcie z UE korzystały z pomocy bankowców i są z tej współpracy zadowolone, jest oczywiście więcej. Banki przestały bowiem postrzegać swoją rolę w procesie aplikowania o środki unijne jedynie jako rolę kredytodawcy. Na skutek walki o klienta wzbogaciły swoją ofertę o tzw. projekty unijne. Przedsiębiorca dostaje tu kompleksową obsługę, obejmującą analizę ekonomiczną i finansową inwestycji, przygotowanie pełnej dokumentacji wymaganej przez urzędników rozdzielających dotacje, udzielenie promesy kredytowej oraz — jeśli dofinansowanie zostanie przyznane — monitorowanie i rozliczenie projektu. Współpraca z bankiem może też mieć decydujące znaczenie w trakcie samego ubiegania się o wsparcie.
— Zanim projekt poddany zostanie ocenie urzędników przyznających dotacje, jest dodatkowo analizowany przez specjalistów z banku. Taka wcześniejsza weryfikacja umożliwia wychwycenie ewentualnych błędów lub zaniedbań inwestycji. Na dodatek zwiększa wiarygodność wniosku w oczach komisji oceniającej, a tym samym poprawia szanse na przyznanie kredytu — uważa Arkadiusz Lewicki ze Związku Banków Polskich.
Co więcej, jak zapowiada ministerstwo rozwoju regionalnego (MRR), od przyszłego roku, kiedy ruszą nowe konkursy na unijne dotacje, firmy korzystające z pomocy banków będą miały jeszcze łatwiej.
— Stworzyliśmy ramy prawne, które — w przypadku projektów posiadających promesę kredytową — umożliwią instytucjom wdrażającym wyeliminowanie weryfikacji ekonomicznej z procedury oceny wniosków. Na pewno skorzysta z tego rozwiązania wielu organizatorów konkursów — przekonuje Tomasz Nowakowski, szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, do niedawna wiceminister rozwoju regionalnego.
MRR zamierza także szerzej niż obecnie finansować koszty bankowe związane z aplikowaniem o dotacje unijne. Kosztami kwalifikowanymi do dofinansowania objęte będą takie wydatki, jak opłata za wydanie promesy czy prowadzenie rachunku. l
67,3
mld eur Tyle pieniędzy Polska dostanie od Unii Europejskiej z budżetu na lata 2007-13. Przedsiębiorcy będą mogli ubiegać się o dofinansowanie głównie z 16 regionalnych programów operacyjnych oraz z krajowego programu Innowacyjna Gospodarka.
Jacek
Kowalczyk