Bertrand Piccard i Andre Borschberg będą na zmianę pilotować ultralekką maszynę nazwaną Solar Impulse. Ma ona co prawda rozmiary Boeinga 747 (rozpiętość skrzydeł sięga 72 m), jednak waży zaledwie tyle co auto osobowe.

Po przeleceniu nad Stanami Zjednoczonymi i przeprowadzeniu nocnego lotu, piloci trenują obecnie by wytrzymać nieprzerwany pięciodniowy lot, w ramach przygotowań do pokonania oceanu w malutkiej kabinie na wysokości ponad 8,2 tys. metrów z prędkością około 70 km/h.
Jak informuje Bloomberg, sponsorami wyprawy są m.in. szwajcarski producent zegarków Omega oraz Schindler Holding, firma specjalizująca się w produkcji wind i ruchomych schodów. Mają oni nadzieję, że warty 160 mln USD projekt będzie impulsem dla odnawialnych źródeł energii i oszczędzania energii w przemyśle.
Piloci planują rozpoczęcie podróży w marcu przyszłego roku. Obejmuje ona trasę o długości prawie 34 tys. km. Przebiegać ma ona od Zatoki Perskiej poprzez Indie, Chiny oraz Stany Zjednoczone, a powrót przewidywany jest przez Europę lub Afrykę.
Na krótszych odcinkach, trwających około 24 godzin piloci mają obyć się bez snu. Na dłuższych etapach przysługiwać im będzie 20 minutowa drzemka co 3-4 godziny, ale tylko wtedy gdy maszyna będzie lecieć nad bezludnymi obszarami.
Cała podróż obejmować ma około 25 pełnych dni lotu i może potrwać nawet kilka miesięcy. Kabina nie będzie miała wyrównywanego ciśnienia więc piloci będą musieli nosić maski tlenowe.
Pojazd wyposażony jest w ponad 17 tys. ogniw słonecznych wyprodukowanych przez SunPower, firmę należącą do koncernu Total. Z kolei niemiecki gigant chemiczny Bayer stworzył specjalne kompozytowe włókna węglowe w celu redukcji wagi maszyny. Dodatkowo koncern wyprodukował też nową piankę izolacyjną, która ma zabezpieczyć baterie przed 40-to stopniowym mrozem.
Swoje trzy grosze dorzuciła belgijska spółka chemiczna Solvay, która wyprodukowała wodoodporną żywicę, której cieńsza od papieru warstwa ma stanowić okrywę skrzydeł.