Sesja obfitowała w gwałtowne zwroty akcji i nie można było narzekać na brak emocji. Kiedy pod koniec dnia wydawało się, że finisz będzie jednak dodatni, parkiety znów zapikowały.
Ostatecznie DJ IA spadł o 3,82 proc., S&P500 zniżkował o 4,17 proc., zaś Nasdaq stracił 5 proc.
O spadki można zarówno obwiniać zbyt duże wcześniejsze wzrosty zachęcające do realizacji krótkoterminowych zysków, jak i dane makro i niektóre raporty kwartalne.
Nieco ironicznie można stwierdzić, że rosnąc o oszałamiające 1,5 proc. w reakcji na doniesienia zza oceanu, warszawska giełda wyczuła pismo nosem i wolała nie robić sobie większych nadziei.
Wracając do Stanów.
Nastroje gwałtownie pogorszył, choć już wcześniej spadały wyceny kontraktów terminowych na indeksy, dane o sprzedaży detalicznej. W październiku obniżyła się ona o rekordowe 2,8 proc. To najgorszy wynik od momentu rozpoczęcia publikacji wskaźnika w latach 90-tych minionego wieku. Informacja ta z miejsca negatywnie przełożyła się na kwotowania największych detalistów z Wal-Mart Stores i Sears na czele.
Jednym z powodów odreagowywania wskaźników w drugiej części dnia były informacje o planach przejęcia przez państwo udziałów w kolejnych 20 bankach. Z kolei z ust Bena Bernanke, szefa Fed padła deklaracje, że zarówno reprezentowana przez niego instytucja, jak i pozostałe banki centralne są gotowe do dalszych kroków mających przywrócić „normalność” na rynki finansowe.
Inwestorami zatrząsł kwartalny raport Freddie Mac, i swoisty tupet tej spółki. Jedna z dwóch największych instytucji zajmujących się finansowaniem rynku nieruchomości, która podobnie jak Fannie Mae została znacjonalizowana przed dwoma miesiącami poinformowała o rekordowej stracie za III kwartał. W jej efekcie kapitały spółki spadły poniżej zera. Co zrobił więc Freddie Mac. Ponownie puścił oko do waszyngtońskiej administracji prosząc o kolejne miliardy wsparcia finansowego. I zapewne będzie na nie mógł liczyć.
Spadały kwotowania Citigroup, największego w USA banku pod względem wielkości rynkowej. Podczas czwartkowej sesji, kiedy kurs akcji instytucji spadł do najniższego poziomu od 12 lat prezes banku i trzy inne osoby z zarządu kupili łącznie 1,3 mln akcji Citi. Inwestorzy dyskontowali również spekulacje mediów o planach zwolnienia przez bank 10 tys. pracowników. Można niemal w ciemno typować, że redukcje ominą management banku.