Spektakularne odbicie na Wall Street

WST
opublikowano: 2008-11-13 22:07

Czwartkowa sesja na amerykańskich giełdach miała nerwowy charakter. Nastroje mocno falowały, a wraz z nimi główne indeksy. Przebieg notowań zdawał się potwierdzać zdezorientowanie inwestorów, którzy z jednej strony są „mamieni” kolejną obniżką stóp i wizją bliskiego odbicia na rynkach akcji, z drugiej zaś straszeni recesją o skali porównywalnej z latami 30-tymi minionego wieku i fatalnymi prognozami spółek na kolejne miesiące.

Mieliśmy więc do czynienia ze swoistym przeciąganiem liny między popytem i podażą. Wygrał na szczęście ten pierwszy i po spektakularnym finiszu indeksy na Wall Steet pokaźne wzrosły.
Ostatecznie indeks Dow Jones zyskał 6,68 proc. S&P500 wzrósł o 6,92 proc., zaś Nasdaq o 6,50 proc.

Inwestorzy dosyć neutralnie podeszli do opublikowanych danych makro. Liczba tzw. nowych bezrobotnych wzrosła mocniej (do 516 tys.) niż zakładały prognozy osiągając siedmioletni szczyt. Rosnący trend na rynku pracy odnośnie osób pobierających zasiłek inwestorzy i analitycy już chyba raczej zdyskontowali i pogodzili się z nim. Bez echa przeszła też informacja o spadku deficytu handlowego we wrześniu.

Uwagę graczy przykuwały przede wszystkim spółki raportujące wyniki finansowe za miniony kwartał. Swoimi dokonaniami nie rozczarował Wal-Mart Stores, największy na świecie właściciel sieci detalicznej. Jego zysk wzrósł o niemal 10 proc. Spółka przestrzegła jednak przed rezultatami ostatnich trzech miesięcy roku (zagrożenie dla prognozy), choć oczekuje „udanego” sezonu świątecznego.

Rynek zaniepokoiło też obniżenie prognozy przez Intela. Potentat branży producentów mikroprocesorów zmuszony został do tego spadającym popytem na komputery. Mimo to notowania obu komponentów średniej DJ rosły.

Nerwowo było z kolei w przypadku kwotowań General Electric, największego na świecie konglomeratu. W pierwszej części sesji kurs mocno zniżkował (momentami o blisko 7 proc.) po spekulacjach, że firma będzie musiała zdobyć dodatkowe środki na pokrycie rosnących kosztów  zadłużenia. Ostatecznie trzy wspomniane spółki zyskały na wartości.

W gronie największych blue chipów przeceniano za to papiery dwóch czołowych instytucji finansowych, Citigroup oraz Bank of America. Cena walorów BofA spadła do poziomów nie widzianych od połowy 1990 r.

Sama zwyżka na Wall Street może cieszyć. Jednak jej skala raczej budzi obawy o przyszłość. Może bowiem zachęcić do realizowania zysków. Dla całego rynku lepsze byłyby zdecydowanie wolniejsze, mniejsze, ale systematyczne aprecjacje indeksów, niż tego typu wyskoki. Pozostaje też pytanie, jak GPW, a właściwie, ta już mityczna "futmafia" zareaguje na doniesienia zza Wielkiej Wody. Czy znów będzie chciała pokazać, że Ameryka to nam może...