Spóźniona prywatyzacja poważnie zaszkodzi PKO BP
Unieważnienie przetargu na doradcę dla MSP przy prywatyzacji PKO BP ostatecznie przekreśliło szanse na sprywatyzowanie największego polskiego detalisty w tym roku. Analitycy zgodnie podkreślają, że przyszłość banku rozstrzygnie się po wyborach parlamentarnych i zależeć będzie od przyszłego układu sił politycznych.
Szanse na sprywatyzowanie PKO BP w tym roku zmalały do zera. Najpierw resort skarbu unieważnił przetarg na doradcę dla MSP przy prywatyzacji, a kilka dni temu Aldona Kamela-Sowińska, minister skarbu państwa, przyznała oficjalnie, że przeprowadzenie prywatyzacji największego polskiego detalisty w 2001 r. nie będzie już możliwe.
Bez zaskoczenia
Andrzej Topiński, kurator PKO BP i były prezes banku, nie jest zaskoczony tą sytuacją. W październiku 2000 r. w wywiadzie dla „PB” podkreślał, że prywatyzacja największego polskiego banku może przeciągnąć się nawet o kilka lat.
— Trudno, aby rząd, który odchodzi za pięć miesięcy, podjął wiążące decyzje, bo nie ma gwarancji, czy będą one potem realizowane — uważa Andrzej Topiński.
Kurator nie precyzuje, kiedy jego zdaniem PKO BP może zostać sprywatyzowane.
— Ekonomicznie prywatyzacja jest możliwa w przyszłym roku, nie wiadomo jednak, czy będzie możliwa politycznie. Na pewno jednak kolejne opóźnienie procesu prywatyzacyjnego zaszkodzi bankowi i konieczne będzie kolejne dokapitalizowanie przez Skarb Państwa — mówi Andrzej Topiński.
Podobnego zdania są analitycy.
— Kolejne opóźnienie prywatyzacji PKO BP będzie oznaczało konieczność ponownego dokapitalizowania banku przez dotychczasowego właściciela. Nie sądzę, żeby poślizg w prywatyzacji zniechęcił potencjalnych inwestorów, ponieważ zbyt duże pieniądze wchodzą w grę. Bardzo zniechęcający jest natomiast dominujący udział Skarbu Państwa. Inwestorzy doskonale zdają sobie sprawę, że państwo będzie miało decydujący wpływ na rozwój banku, a tym samym decyzje dotyczące jego działalności będą upolitycznione. Dopóki to nie zostanie zmienione, prywatyzacja jest tylko połowiczna — podkreśla Paweł Gwiazda, doradca inwestycyjny PBK ATUT.
Im szybciej, tym lepiej
Analitycy podkreślają, że niezależnie od wszystkiego prywatyzacja powinna być jednak przeprowadzona jak najszybciej.
— Bank ma ogromną bazę depozytową, a nie przekłada się to na wyniki. Tej instytucji potrzebny jest silny inwestor, który zapewni jej know-how — mówi Paweł Gwiazda.
Część obserwatorow jest jednak przkonana, że opóźnienie prywatyzacji jest celowe, a samemu bankowi nic nie grozi.
— Możliwe, że MSP celowo opóźniło prywatyzację banku, by uzyskać za niego w przyszłym roku lepszą cenę. Wszystko zależy od utrzymania przez PKO BP dynamiki zysków — mówi Marcin Wróblewski, analityk DM WBK.
Personalnie — za nic
Sytuację zaogniają informacje, którymi od kilku dni żyje rynek. Zdaniem części obserwatorów, Henryka Pieronkiewicz, prezes PKO BP, poważnie myśli o odejściu ze stanowiska. Ma to być decyzja podyktowana przyczynami osobistymi, chociaż opóźnienie prywatyzacji banku — co było ambicją Henryki Pieronkiewicz — może ostatecznie przelać czarę goryczy.
Obecna prezes PKO BP znana jest jako osoba, która skutecznie — mimo oporów resortu skarbu — przeprowadziła krakowski Bank Przymsłowo-Handlowy przez proces prywatyzacji pozyskując dla instytucji silnego niemieckiego partnera.
Zdaniem części analityków, część odium nieudanego przekształcenia PKO BP spadłaby na Henrykę Pieronkiewicz.
— Osoba, która w polskim systemie bankowym uznawana jest za jedną z najbardziej wpływowych i skutecznych, nie może sobie na to pozwolić — mówi jeden z obserwatorów.