Sprywatyzują, ale tak, by nie odpaństwowić

Kamil Kosiński
opublikowano: 2008-10-15 00:00

Zmiana struktury własnościowej giełdy pomogłaby jej w ekspansji. Być może obniżyłaby też koszty funkcjonowania rynku.

Skarb państwa nie chce oddać kontroli nad GPW

Zmiana struktury własnościowej giełdy pomogłaby jej w ekspansji. Być może obniżyłaby też koszty funkcjonowania rynku.

— Na początku nikt nie wiedział, czym jest ta giełda i czemu ma służyć. Pamiętam telefony od prezesów pierwszych spó-łek, których załogi chciały strajkować, bo ceny akcji spadały. To była przyspieszona lekcja kapitalizmu. Możemy różnie oceniać działalność np. Elektrimu, ale przecież trzeba docenić jego przemianę z dawnego CHZ, który prywatyzował "wszystko, co się ruszało", w konglomerat, z którym muszą się liczyć najwięksi — mówił na dziesięciolecie warszawskiej giełdy Lesław Paga, nieżyjący już pierwszy Przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

I podkreślał:

— Dowód na sukces? Wystarczy, że czytając "Wall Street Journal Europe", mogę sprawdzać notowania akcji z Warszawy.

Świat jednak nie stoi w miejscu. Dotychczasowy — państwowy — model funkcjonowania Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW) sprawia zaś, że trudno jej nawiązać współpracę z jakimkolwiek innym rynkiem.

— Jeśli jakiś rząd prywatyzuje swoją giełdę, to nie po to, by sprzedać ją innemu rządowi — podkreśla Grzegorz Leszczyński, prezes Domu Maklerskiego IDM.

— Państwowy status jest przeszkodą w realizacji przynajmniej jednego z celów stawianych przed giełdą, a mianowicie budowy regionalnego centrum finansowego. Wskazują na to nieudane próby uczestnictwa GPW w prywatyzacji giełd w Wilnie i Pradze — uważa Józef Wancer, prezes Banku BPH.

Kiedy w sierpniu właściciele kontrolnego pakietu czeskiego parkietu ogłosili, że chcą go sprzedać, to od razu zastrzegli, że nie przyjmą oferty od państwowych instytucji. Mimo to Ludwik Sobolewski, prezes GPW, zapowiedział, że złoży ofertę — poza procesem, z którego GPW została z wykluczona z powyższych formalnych powodów. Jednak kierujący czeskim parkietem Petr Koblic nawet nie czekał na propozycję z Warszawy. Już następnego dnia na łamach jednej z czeskich gazet skwitował ją stwierdzeniem, że jemu jej posyłać nie trzeba, bo i tak wyrzuci ją do kosza.

— Państwowy właściciel nie był w tym przypadku kluczową przyczyną odrzucenia oferty GPW. Zdecydowała raczej wizja marginalizacji giełdy w Pradze na rzecz konkurenta "zza miedzy". Ale w kilku przypadkach, gdy nasza giełda próbowała wziąć udział w różnego rodzaju procesach konsolidacyjnych, państwowy akcjonariat był bez wątpienia balastem. Tak było w przypadku prób nawiązania współpracy z giełdą w Lublanie i ze skandynawskim OMX — uważa Mariusz Sadłocha, prezes Domu Maklerskiego BZ WBK.

Nadzieje maklerów

Oprócz skarbu państwa warszawski parkiet ma 37 innych właścicieli. To banki, biura maklerskie, towarzystwo funduszy inwestycyjnych i spółka informatyczna. Ich rola jest jednak raczej symboliczna. Wszyscy razem dysponują niespełna 1,2 proc. kapitału GPW.

— Uczestnicy rynku powinni mieć większy wpływ na kreowanie nowych rynków i instrumentów dostępnych na GPW. Zwiększenie ich roli jako właścicieli wpłynęłoby także na koszty funkcjonowania rynku giełdowego. Byłby on po prostu tańszy — mówi Jacek Rachel, prezes Beskidzkiego Domu Maklerskiego.

— Niektóre działania podejmowane przez giełdę nie są obecnie zbieżne z potrzebami rynku. Przykładem może być plan dalszego wydłużania sesji. Większość działów uczestników rynku będzie musiała pracować dłużej i nie da się tego obsłużyć jednozmianowym dniem pracy. To spowoduje wzrost kosztów, ale co ważniejsze, takiej zmiany nie spodziewają się inwestorzy — podkreśla Mariusz Sadłocha.

Problemów nastręcza też ustalanie kalendarza sesji. Giełda dąży do tego, by dni sesyjnych było jak najwięcej. W związku z tym pojawia się problem tzw. długich weekendów, czyli pracujących poniedziałków lub piątków, przy wolnych wtorkach i czwartkach.

— Korzystając z regulaminu giełdy, w 2007 r. domy maklerskie dwukrotnie występowały o zawieszenie notowań w takie dni. A przecież wystarczyło usiąść i wspólnie zaplanować roczny kalendarz sesji — zaznacza Mariusz Sadłocha.

Nie wszyscy są zdania, że problemy te znikną po zmianie struktury własnościowej parkietu. Na przykład czy rzeczywiście spadłyby koszty funkcjonowania rynku? Zdaniem Grzegorza Leszczyńskiego, prywatyzacja jest raczej potrzebna, bo spółki prywatne są ogólnie lepiej zarządzane. Prywatna giełda zarabiałaby więcej i mogłaby przeznaczyć większe fundusze na promocję i kontakty z inwestorami zagranicznymi.

Leszczyński przyznaje, że wcale się nie wyrywa do udziału w prywatyzacji GPW.

— Mamy jedną akcję, bo musieliśmy ją nabyć, chcąc być członkiem GPW. Skorzystaliśmy z uprzejmości innego członka, który był gotów ją nam odsprzedać. Czy wzięlibyśmy udział w prywatyzacji? Co do ogólnych chęci, to oczywiście, że tak. Ale to, co naprawdę zrobimy, zależy od rachunku ekonomicznego, czyli ceny, po jakiej te akcje będą oferowane — dodaje Grzegorz Leszczyński.

Kapitał tak, głosy nie

Poważne przymiarki do prywatyzacji GPW miały miejsce już w 2004 r. Ale proces ten nigdy nie był tak zaawansowany jak obecnie. Kilka tygodni temu Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) rozesłało wstępne zapytania o zainteresowanie udziałem w prywatyzacji parkietu do 87 podmiotów.

— Wśród nich 34 to firmy polskie, a 53 zagraniczne. Ze względu na newralgiczny charakter procesu prywatyzacji GPW nie udzielamy informacji dotyczących listy tych podmiotów — zaznacza Maciej Wewiór, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa.

Strategia prywatyzacji zakłada sprzedaż 60,6-65,7 proc. akcji giełdy. 30,7-35,6 proc. walorów zostanie przeznaczonych dla grupy około 50 wybranych wcześniej inwestorów instytucjonalnych. W tej ofercie prywatnej będą mogły wziąć udział domy maklerskie i banki prowadzące działalność maklerską, jeśli ich udział w giełdowych obrotach przekracza 1 proc., a także fundusze inwestycyjne i emerytalne mające minimum 3-procentowy udział w aktywach netto swojego sektora oraz międzynarodowe podmioty uznaniowo zaproszone przez MSP.

Oferta publiczna obejmie 25-35 proc. akcji i będzie skierowana zarówno do inwestorów instytucjonalnych, jak i do indywidualnych.

— Udostępnienie akcji GPW inwestorom indywidualnym miałoby ogromny walor edukacyjny. Prywatyzacji dużych podmiotów zawsze towarzyszy duże zainteresowanie mediów. A giełda jest samym centrum rynku kapitałowego — tłumaczy Jacek Rachel.

Walory oferowane w tej ofercie będą papierami o zwiększonym prawie do dywidendy, ale bez prawa głosu. Zaledwie 10 października 2008 r. walne zgromadzenie akcjonariuszy GPW uchwaliło stosowne zmiany w statucie spółki. Oznacza to, że mimo nominalnej prywatyzacji skarb państwa nadal będzie kontrolował ponad 50 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Pytanie więc, czy taka "prywatyzacja" cokolwiek zmieni w postrzeganiu naszej giełdy przez potencjalnie partnerskie parkiety zagraniczne.

Taka konstrukcja oferty ma też inny feler.

— Model biznesowy GPW jest szczególnie wrażliwy na koniunkturę. W obecnej sytuacji sprzedaż w ofercie publicznej może więc prowadzić do niskiej wyceny spółki. Korzystna wydaje się za to prywatyzacja poprzez wykorzystanie akcji GPW do zakupu udziałów w innych giełdach regionu — proponuje Józef Wancer.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce