Pogrom wśród małych sprzedawców prądu. Urząd Regulacji Energetyki ogłosił, że rozważa odebranie koncesji trzynastu firmom, niezależnym od koncernów energetycznych. „Z dokumentów i informacji będących w posiadaniu prezesa URE wynika, że zachodzi podejrzenie, że te firmy nie dysponują środkami finansowymi w wielkości gwarantującej prawidłowe wykonywanie działalności w zakresie obrotu energią elektryczną” — wyjaśnia urząd w komunikacie.

Podwyżki wsteczne
Jedną z firm, w sprawie których URE wszczęło postępowanie, jest Pulsar Energia. Z naszych informacji wynika, że biznesowi klienci skarżyli się na tego sprzedawcę w pismach do różnych instytucji. Pulsar miał im wstecznie podnosić ceny energii elektrycznej. Taki ruch był dla klientów ogromnym zaskoczeniem, choć zgodny z umową. URE zareagował na skargi i sprawdzi teraz, czy Pulsar ma pieniądze gwarantujące klientom bezpieczne dostawy prądu.
— Próby zmieniania cen wstecz podejmowane były też przez innych graczy rynkowych — zauważa Krzysztof Noga, doradca na rynku energetycznym, były członek zarządu Fortum Market. Poza Pulsarem, na cenzurowanym znaleźli się następujący sprzedawcy prądu: Audax Energia, Barton Energia, Caldoris Polska, CRE Energia, Energetyczne Centrum, Energia Dla Firm, Energy Match, Energy Polska, Enrex Energy, Horizon Telecommunication, Proton Polska Energia i Ger-Pol. Przedstawiciele URE podkreślają, że postępowanie nie musi się zakończyć odebraniem koncesji. Po pierwsze, może się zakończyć dla firm pozytywnie, a po drugie, od decyzji URE można się odwołać.
Ryzykują i mają za swoje
Sprzedawcy, których URE teraz sprawdza, to w większości mali gracze, poza dwoma: Energią dla firm (EdF) i Energetycznym Centrum (EC). Te dwie firmy były do niedawna największymi niezależnymi sprzedawcami prądu i gazu w Polsce. Już we wrześniu wpadły jednak w potężne tarapaty, co wynikało z zamiłowania do ryzyka i niechęci do płacenia za zabezpieczenia. Kiedy ceny prądu i gazu w hurcie zaczęły rosnąć, firmy straciły płynność. Ich klienci przeszli więc automatycznie pod skrzydła sprzedawców rezerwowych, a następnie musieli podpisać umowy z nowymi dostawcami. Problemami EdF i EC można zresztą tłumaczyć wzrost liczby gospodarstw domowych i firm (tu skok był bardziej widoczny), które w październiku zmieniły sprzedawcę prądu. We wcześniejszych miesiącach liczba zmieniających była stabilna i niższa. Biznesowe fiasko EdF i EC było dla rynku wydarzeniem dużego kalibru, a do rywalizacji o osieroconych klientów stanęły wszystkie duże podmioty na rynku. Chodziło wszak o dziesiątki tysięcy osób i podmiotów, które szukały nowego sprzedawcy. Fiasko innych firm nie będzie już dla rynku takim szokiem, bo ich portfele klientów są daleko mniejsze. Z wizerunkowego punktu widzenia problemy małych sprzedawców są dla koncernów korzystne. Zniechęcają do ryzyka i do szukania korzystniejszych ofert.
Zamrozić i nie zaszkodzić
Problemy mniejszych sprzedawców mogą też być sygnałem ostrzegawczym dla polityków i decydentów, którzy obiecują wyborcom stałe rachunki za prąd w 2019 r. Ceny energii napędzane są rosnącymi kosztami węgla i uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Te koszty energetyka musi przerzucić na odbiorców, w przeciwnym wypadku zmniejszą się jej marże. Jeśli jednocześnie będzie prowadzić inwestycje w nowe źródła wytwarzania i w modernizację starych, jej sytuacja finansowa stanie się napięta. Rząd i Ministerstwo Energii pracują nad modelem, który umożliwi utrzymanie rachunków za prąd na obecnym poziomie w taki sposób, by nie obciążało to energetyki. Dotychczas mowa była o rekompensatach, wykorzystaniu pieniędzy ze sprzedaży uprawnień, a także o zmniejszeniu akcyzy. Ostateczne założenia tego planu nie są jeszcze znane. © Ⓟ