Instytucje finansowe w Stanach Zjednoczonych nie praktykują już kapitalizmu, jeśli wypłacane są ogromne bonusy dla zarządzających, a straty przenoszone są na akcjonariuszy — twierdzi Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. "W starym, 19-wiecznym modelu kapitalizmu byłem właścicielem, robiłem błędy i ponosiłem tego konsekwencje" — dodaje Joseph Stiglitz.
Jego zdaniem, dziś większość dużych spółek zatrudnia menedżerów, którzy gdy sprawy idą dobrze, wyprowadzają z firm mnóstwo pieniędzy (np. ogromne pensje, nagrody). Gdy sprawy się komplikują, straty przerzucane są na udziałowców, akcjonariuszy, a menedżerowie mimo to przyznają sobie bonusy. Stiglitz podkreśla, że socjalizacja strat i nagradzanie się zyskami (w wąskim gronie) to nie jest kapitalizm — ostro podkreśla.
"Rząd rzucił się do ratowania instytucji finansowych. Powinien pozwolić im upaść, bo to ich indywidualne ryzyko, a nie wyciągać za uszy z tarapatów — ocenia laureat Nagrody Nobla. Jego zdaniem, administracja Obamy nie robi wystarczająco wiele, by gospodarka rosła na tyle szybko, by poprawiać sytuację na rynku pracy.
"Faktem jest, że wzrost gospodarczy, o którym mówi Timothy Geithner (amerykański sekretarz skarbu), nie jest wystarczający. Jeśli gospodarka rośnie w tempie 3-3,5 proc., to za mało, by tworzyć nowe miejsca pracy" — podsumowuje Stiglitz.