„PB”: Podatki mogą być dobre i sprawiedliwe?
Robert Gwiazdowski: Podatki są dobre... dla adwokatów zajmujących się doradztwem podatkowym. Oczywiście to prześmiewcze stwierdzenie, bo jak państwo ma funkcjonować, to musi mieć pieniądze i do tego potrzebne są podatki. Jeżeli uważamy, że państwo jest nam potrzebne, to musimy uznać, że podatki są dobre. Oczywiście wszystko zależy od tego, ile tego państwa ma być w naszym życiu i w związku z tym, jak wysokie mają być te podatki. Dzięki podatkom można zabrać pieniądze tym, którzy ich nie potrzebują albo mają ich za dużo. Przy takim pojęciu dobra, to piekła nie ma, generalnie rzecz biorąc. Zło nie występuje.
Co i jak opodatkować?
Opodatkować można po pierwsze, konsumpcję. Po drugie, majątek. I różne formy pośrednie. Najpopularniejszy dziś jest podatek opodatkowujący dochód. Problem polega na tym, że nie bardzo wiadomo, jaki on jest, bo dochód to przychód pomniejszony o koszt jego uzyskania. Co to jest przychód, to wiadomo. Ale co to jest koszt? Nie za bardzo wiadomo. W każdym kraju jest inaczej. Mało tego — jest inaczej w zależności od tego, jaki rodzaj działalności gospodarczej się prowadzi, albo w jakiej formie się ją prowadzi. Albo nawet nie działalność gospodarczą, tylko w jakiej formie świadczy się pracę. To jest absurd na absurdzie i absurdem pogania.
…jeszcze urzędnicy skarbówki mogą mieć odmienne opinie.
Oczywiście. Różne rzeczy są lub nie są uznawane za koszt przez różne urzędy skarbowe. Dość istotne z punktu widzenia kosztów uzyskania przychodu jest też na przykład to, jak daleko mieszka się od miejsca pracy. Jeżeli mieszka się pięć kilometrów od miejsca pracy, ale w innej gminie, to ma się inny koszt uzyskania przychodu niż jak się mieszka dwadzieścia kilometrów od miejsca pracy, ale w tej samej gminie. Więc to jest naprawdę absurdalne.
Gdyby Robert Gwiazdowski mógł zdecydować, to jak wyglądałby system podatkowy?
Nie byłoby PIT, nie byłoby CIT, nie byłoby ZUS. Ale to nie oznacza, że państwo miałoby mniejsze wpływy podatkowe. Ja uważam generalnie, że powinno mieć mniejsze, wtedy by mniej wydawało. Państwo robi za dużo i za dużo wydaje. Ale oczywiście nie przeforsujemy tego pomysłu, żeby politykom dać mniej pieniędzy. Więc od dwudziestu lat mówimy im: damy wam tyle samo, będziecie mogli defraudować tyle samo, jak do tej pory, tylko z innych źródeł. Bo najgłupszy podatek, jaki ludzkość na siebie nałożyła, to jest opodatkowanie pracy. Przecież bogactwo narodów bierze się z pracy i my właśnie tę pracę opodatkowaliśmy. Kiedyś to było uzasadnione, bo pracy było dużo, a kapitału mało. Dzisiaj kapitał nie jest kapitałem, a w dalszym ciągu jest niżej opodatkowany od pracy. Więc zmienilibyśmy — bo to nie tylko mój pomysł, ale Centrum Adama Smitha, potem Koalicji na Rzecz Obniżenia Podatków — proporcje. Praca byłaby opodatkowana niżej, a kapitał, czyli te pierdyliony dolarów, euro, które są drukowane z jednej strony przez banki centralne, a z drugiej strony przez banki komercyjne, byłby opodatkowany wyżej. Konsumpcja powinna być opodatkowana jedną stawką — w Polsce od 16 do 20 proc. Czyli niżej niż obecnie na pewno. Od 16 do 20, bo to zależy od tego, jakie byśmy wprowadzili stawki na inne podatki. Pamiętajmy, że 1 proc. VAT to jest jakieś 8 mld zł, przy 16 proc. wpływy z VAT będą takie same jak dziś, bo dziś mimo że mamy stawki trzy, to wpływy wynoszą średnio 16 proc. Każdy punkt procentowy więcej to 8 mld zł wpływów, więc wtedy byśmy mogli inaczej ustawiać stawki na inne podatki. Przede wszystkim jednak zlikwidowalibyśmy podatek dochodowy, bo to jest dla podatników mitręga, a z drugiej strony pretekst dla państwa do inwigilowania podatników.
I co w zamian?
Wprowadzamy podatek od funduszu wynagrodzeń, czyli płacą go kapitaliści — przedsiębiorcy. Ludzie go nie płacą w ogóle. Oczywiście to dzisiaj działa tak samo, bo przedsiębiorca pobiera zaliczkę na podatek dochodowy swojego pracownika, ale musi mieć do tego rachubę płac. Ma wielu pracowników, każdemu trzeba oddzielnie policzyć: zaliczkę na podatek dochodowy, składkę na ZUS, składkę na NFZ. Każde według innej stawki i od innej podstawy. Czyli jak ktoś prowadzi działalność gospodarczą, to musi mieć panią od rachuby płac, która się będzie tym zajmowała.
Jeszcze pracownik na koniec roku musi złożyć deklarację…
W naszej koncepcji pracodawca od funduszu wynagrodzeń, czyli od wszystkiego, co zapłacił wszystkim swoim pracownikom, jednym przelewem przesyła pieniądze do urzędu skarbowego. Koniec kropka. Wychodzi z różnych wyliczeń, w zależności od tego między innymi, jaka będzie wysokość stawki VAT, że to może być 25 proc. I nie trzeba sprawdzać, na co ci ludzie wydają pieniądze, czy czasami nie zarobią jeszcze u kogoś innego i nie wpadną w ten sposób w progresję podatkową, bo nie ma takiej konieczności. Do tego podatek przychodowy od firm, czyli od spółek. Spółki bez względu na to, czy stawka nominalna podatku dochodowego od osób prawnych wynosiła 40 proc., bo był taki czas, czy wynosi 19 proc., jak teraz, płaciły podatek w wysokości 0,4-0,8 proc. przychodów. Przy czym płaciło od połowy do dwóch trzecich firm, reszta nie płaci, bo na stracie jedzie. Bo — jak wiadomo — działalność gospodarczą prowadzi się w celu uzyskania straty. Gdybyśmy wprowadzili podatek 1,5 proc. przychodów, to dochody z tego podatku dla budżetu byłyby wyższe niż te, które wpływają dziś z tytułu podatku dochodowego.
A co z kapitałem, majątkiem?
Podatek od kapitału powinien być taki sam, moim zdaniem, jak podatek od pracy. Kiedyś mogło być inaczej, bo kapitału było mało, a pracy dużo. Dzisiaj jest na odwrót. Ale i tak tego kapitału za bardzo opodatkować nie można, bo on ma jedną cechę — jest ulotny, trudno go złapać.
Jak pan ocenia zmiany zapowiedziane w Polskim Ładzie — z jednej strony podwyższenie kwoty wolnej, a z drugiej wyższe opodatkowanie osób zarabiających powyżej średniej krajowej?
O tym, że trzeba — jeżeli nie chce się zlikwidować podatku dochodowego — przynajmniej podwyższyć kwotę wolną, to mówimy od 20 lat. Więc to akurat jest plus. Problem polega na tym, że nie ma takich cudów, aby zwiększenie składki zdrowotnej dla 10 proc. bogatszych mogło wyrównać obniżenie, jak twierdzi rząd, podatków dla 90 proc. pozostałych. Nie da się, żebyśmy nie wiem, jak liczyli. Więc rząd z jednej strony ma jakiś plan obniżki, o którym głośno mówi, a z drugiej strony będzie kombinował, jak bardziej opodatkować całą resztę. Oczywiście najbardziej na tym ucierpi klasa średnia, tylko że klasa średnia politykom jest niepotrzebna. Wręcz przeciwnie — ona politykom szkodzi. To niezależni ludzie, którzy nie wiszą u nikogo na klamce, od nikogo nie zależą. Po co tacy politykom?
Wywiad jest tylko fragmentem podcastu „Podatki i sprawiedliwość”, z udziałem:
Ignacego Morawskiego — „Puls Biznesu’’
Łukasza Czernickiego — Ministerstwo Finansów
Grzegorza Zatorskiego — Mapa Wydatków
Roberta Gwiazdowskiego — Centrum im. Adama Smitha
Posłuchaj całości: szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w swojej aplikacji muzycznej lub zajrzyj tu