Wojciech Moskwa
WARSZAWA (Reuters) - Marek Belka, wskazany w środę przez Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) jako minister finansów w przyszłym rządzie, cieszy się zaufaniem inwestorów oraz własnego ugrupowania, które jest gotowe przekazać mu znaczącą władzę niezbędną do uratowania finansów publicznych.
Lider opozycyjnego SLD, Leszek Miller poinformował w środę, że Belka, doradca ekonomiczny prezydenta, zostanie ministrem finansów oraz wicepremierem, jeśli niedzielne wybory parlamentarne wygra SLD.
Belka, 49-letni profesor ekonomii, będzie musiał teraz znaleźć sposób na zażegnanie kryzysu finansowego i wie, że będzie musiał uczynić to szybko.
"Nie mamy czasu na naukę, musimy przygotować i przedstawić wiarygodny program naprawczy" - powiedział niedawno Belka w wywiadzie udzielonym agencji Reuters.
Jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie działania zmierzające do odzyskania kontroli nad finansami publicznymi, przyszłoroczny deficyt budżetowy mógłby wzrosnąć do 11 procent Produktu Krajowego Brutto (PKB), czyli poziomu nie do udźwignięcia przez budżet państwa.
Konsekwencją mogłaby być gwałtowna ucieczka kapitału z polskiego rynku powodująca deprecjację złotego, podniesienie stóp procentowych oraz zapaść gospodarczą, co oznaczać by mogło odłożenie w czasie daty przyjęcia Polski do Unii Europejskiej.
Gwałtowna reakcja na światowych rynkach, wywołana zeszłotygodniowymi atakami w Stanach Zjednocznych może dodatkowo utrudnić sytuację.
SLD, według przedwyborczych sondaży, cieszy się prawie 50-procentowym poparciem. Gwarantuje to druzgocące zwycięstwo dzisiejszej opozycji nad prawicowym rządem. Belka obiecał, że w cztery tygodnie po uformowaniu rządu przedstawi pełną propozycję dotyczącą przyszłorocznego budżetu.
UCZEŃ KEYNESA
Belka, 49-letni profesor ekonomii, który jest obecnie doradcą ekonomicznym Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, studiował ekonomię w Łodzi, rodzinnym mieście Leszka Millera. Pomimo komunistycznych korzeni swojej partii, nie jest entuzjastą centralnego planowania.
Jego wypowiedzi mogą sugerować, że jest raczej zwolennikiem szkoły słynnego brytyjskiego ekonomisty John M. Keynesa, wskazujących na pobudzanie popytu krajowego przez proinwestycyjne wydatki rządowe.
Marek Belka studiował także na amerykańskich uniwersytetach Chicago i Columbia przed objęciem teki ministra finansów w 1997 roku podczas ostatniej kadencji lewicowego rządu.
"Belka jest postrzegany jako odpowiedzialny i umiarkowany ekonomista, dobrze zaznajomiony z tendencjami panującymi na rynkach i wśród inwestorów zagranicznych. Jest to sprawdzona para rąk" - powiedziała Juliet Sampson, strateg walutowy w londyńskim Bank of America.
Belka domagał się - zwycięsko - szerokich prerogatyw, aby być w stanie podejmować trudne decyzje, które według niego są nieodzowne dla ograniczenia przyszłorocznego deficytu budżetowego do pięciu procent PKB.
Według Belki trzy czwarte niedoboru budżetowego powyżej akceptowalnego przez rynki poziomu deficytu budżetowego powinno być pokryte ograniczeniami w wydatkach, a pozostała jedna czwarta - podwyższonymi podatkami.
Poddawał także publicznej krytyce Radę Polityki Pieniężnej (RPP) za zbyt restrykcyjną politykę monetarną, co jego zdaniem jest główną przyczyną spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego do najniższego poziomu od czasu recesji nastałej tuż po obaleniu reżimu komunistycznego.
Zdecydowane poglądy Belki cieszą się poważaniem jednego z jak dotąd najbardziej restrykcyjnych przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej (RPP), Bogusława Grabowskiego.
"Powierzenie Profesorowi Markowi Belce tek ministra finansów i wicepremiera będzie bez wątpienia dobrze przyjęte przez inwestorów" - powiedział Grabowski.
"Ale ostateczna opinia będzie zależała od propozycji budżetowych, które przedstawi" - dodał.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))