Inwestorzy giełdowi pokazali ostatnio, jak wysoko cenią Synektika. W lutym przyspieszoną budowę księgi popytu na 10 proc. jego akcji przeprowadził Mariusz Książek i bez problemu, z bardzo niewielkim dyskontem wobec ceny rynkowej, sprzedał ten pakiet za 192 mln zł. Niedługo Synektiki będą dwa - w czwartek przed sesją spółka ogłosiła plan podziału, w ramach którego do nowego podmiotu pod nazwą Syn2bio trafi poboczna dziś, choć rozwijana od lat działalność badawczo-rozwojowa związana m.in. z projektem kardioznacznika.
Inwestorom plana się spodobał: mimo spadku indeksów na sesji w czwartek kurs Synektika rósł o około 3 proc.
Syn2bio również ma być notowane na GPW, a jego akcje - po uzyskaniu zgody walnego zgromadzenia i zaakceptowaniu prospektu przez KNF - mają w pierwszej połowie przyszłego roku trafić do dotychczasowych akcjonariuszy Synektika.
Przedstawiciele spółki tłumaczą, że podział ma ułatwić pozyskanie finansowania na badania kliniczne i komercjalizację kardioznacznika. Syn2bio będzie spółką o profilu badawczo-rozwojowym, mającą przyciągać inwestorów o wyższym apetycie na ryzyko. Synektik pozostanie natomiast dystrybutorem sprzętu medycznego, który wypracowuje znaczące przychody i zyski przede wszystkim ze sprzedaży robotów chirurgicznych i jednorazowych akcesoriów.
Robotyczny fundament
Najważniejszą częścią biznesu Synektika jest sprzedaż robotów chirurgicznych da Vinci na mocy podpisanej w 2018 r. umowy z amerykańskim Intuitive Surgical. Początkowo spółka zawarła umowę na wyłączność tylko na Polskę, ale potem została ona rozszerzona na rynek czeski i słowacki. W ubiegłym roku umowę na wyłączność przedłużono do końca 2029 r. wraz z poszerzeniem terytorium o kraje bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia).
W ciągu sześciu lat Synektik dostarczył w Polsce ponad 60 robotów, a wliczając rynki czeski i słowacki, ma ich w portfelu ponad 100.
Poza dostarczaniem robotów produkowanych przez Intuitive Surgical polska spółka jest dystrybutorem kilku innych globalnych firm, np. w maju ubiegłego roku podpisała z amerykańską grupą Medical Microinstruments umowę na dystrybucję robotów mikrochirurgicznych Symani, dostarcza też m.in. system ZAP-X, wykorzystywany w zabiegach onkologicznych.
W październiku ubiegłego roku została wyłącznym dystrybutorem na Polskę urządzeń diagnostycznych do mammografii i biopsji, sprzedawanych przez notowaną na Nasdaq i wycenianą na ponad 18 mld USD grupę Hologic. Będzie też odpowiadała za sprzedaż jednorazowych instrumentów i akcesoriów.
W ostatnim kwartale 2024 r. (czyli pierwszym kwartale roku finansowego Synektika) spółka miała 203,1 mln zł skonsolidowanych przychodów (spadek o 25 proc.), notując przy tym 51 mln zł znormalizowanego zysku EBITDA. Spółka tłumaczy to wysoką bazą z poprzedniego roku. Marże operacyjne urosły, bo zmieniła się struktura przychodów. Udział bardziej rentownej powtarzalnej sprzedaży z dostaw akcesoriów, materiałów zużywalnych, produkcji radiofarmaceutyków oraz działalności usługowej wyniósł ponad 38 proc.
Badawcze nadzieje
Obok dystrybucji urządzeń medycznych Synektik zajmuje się produkcją i dostarczaniem radiofarmaceutyków, wykorzystywanych m.in. w diagnozowaniu nowotworów. Spółka od lat pracuje też nad rozwojem własnego kardioznacznika (radiofarmaceutyk przeznaczony do diagnozowania chorób serca), który doszedł już do trzeciej (ostatniej) fazy badań klinicznych.
Synektik planował znalezienie dla kadrioznacznika partnera dystrybucyjnego na rynek USA, ale możliwie jak najpóźniej, by zmaksymalizować wartość kontraktu. Na razie samodzielnie finansował badania.
Przedstawiciele spółki już wcześniej wskazywali, że docelowo kardioznacznik - o ile przejdzie badania kliniczne - ma największy potencjał komercyjny na rynku w Stanach Zjednoczonych, gdzie rocznie wykonuje się ok. 7 mln badań perfuzji mięśnia sercowego,w których mógłby być wykorzystywany.
Synektik planował znalezienie dla niego partnera dystrybucyjnego na tym rynku, ale możliwie jak najpóźniej, by zmaksymalizować wartość kontraktu. Na razie samodzielnie finansował badania. Teraz liczy na to, że po podziale pomogą w tym inwestorzy oraz pieniądze z dotacji, które mniejszej spółce badawczo-rozwojowej będzie łatwiej pozyskać niż zarabiającemu spore pieniądze na dystrybucji sprzętu Synektikowi.
PB: Dlaczego Synektik chce się podzielić?
Cezary Kozanecki: Pomysł podziału powstał, bo chcemy uzyskać pozytywne efekty związane z samodzielnością projektu kardioznacznika. Pracujemy nad nim już prawie 14 lat. Trudno go na tym etapie traktować jako poboczny projekt startupowy, bo jest już na końcowym etapie rozwoju, czyli w trzeciej fazie badań klinicznych. Przyszedł moment, by zaczął własne życie i funkcjonował samodzielnie.
Co to da?
Synektik jest teraz z perspektywy inwestorów nie do końca typową firmą. Podstawowa działalność dystrybucyjna przynosi znaczące, rosnące przychody i zyski. Z drugiej strony jest projekt badawczo-rozwojowy, który - w przeciwieństwie do większości projektów tego typu - nie jest w stanie pozyskiwać finansowania ze źródeł publicznych, czyli z dotacji. Programy dotacyjne przeznaczone są przede wszystkim dla małych i średnich spółek, a Synektik tego kryterium nie spełnia. Są oczywiście dotacje dla większych firm, ale ich warunki finansowe są zazwyczaj mniej korzystne. Choćby wkrótce, w czerwcu, dostępne będą pieniądze ze ścieżki Smart, o które nie możemy się ubiegać, bo jesteśmy za duzi. Projekt kardioznacznikowy w osobnej spółce o takie finansowanie mógłby się starać.
Wasi inwestorzy mówili wam, że chcą takiego podziału?
Na razie samodzielnie podjęliśmy decyzję kierunkową o podziale, teraz musimy przejść wszystkie niezbędne procedury - uzyskać zgodę walnego, przygotować prospekt, potem będziemy ubiegać się o zatwierdzenie prospektu przez KNF. Spodziewam się, że formalnie do podziału będzie mogło dojść w pierwszym półroczu 2026 r., może w pierwszym kwartale. Sądzę, że z perspektywy inwestorów ta decyzja ułatwi wycenę obu biznesów i przyczyni się do zwiększenia wartości obu spółek. Z jednej strony będziemy mieli Synektik interesujący dla tych, którzy chcą mieć w portfelu dojrzały, dywidendowy biznes. Z drugiej będzie Syn2bio, atrakcyjne dla inwestorów z nieco większym apetytem na ryzyko, których przyciągają projekty badawczo-rozwojowe z dużym potencjałem.
Pan chce pozostać w obu spółkach?
Nie jest tajemnicą, że kardioznacznik to jest moje biznesowe dziecko. Na pewno będę chciał pozostać i akcjonariuszem, i zajmować się tym projektem z poziomu władz nowej spółki.
Ile pieniędzy przeznacza teraz Synektik na badania kardioznacznika?
To ok. 20 mln zł rocznie, kwota waha się w zależności od liczby pacjentów w badaniach i miejsca, w którym je przeprowadzamy. Badania w Polsce są kosztowne, a jeszcze większe koszty będą związane z badaniami w USA, gdzie jesteśmy po transferze technologii do dwóch lokalizacji produkcyjnych, w których kardioznacznik będzie wytwarzany na potrzeby badań.
Jaki jest harmonogram tego projektu?
Zakładam, że trzecią fazę badań klinicznych kardioznacznika powinniśmy zakończyć w ciągu 24 miesięcy. Potem potrzeba najczęściej ok. pół roku na przygotowanie dokumentacji dla regulatorów na potrzeby rejestracji rynkowej. Następnie sam proces rejestracji zajmuje mniej więcej 12 miesięcy. Natomiast zaznaczam, że to jest nasz harmonogram, który chcemy konsekwentnie realizować, jednocześnie w badaniach i formalnościach rejestracyjnych zawsze może się coś przedłużyć i jest to normalne dla tego typu procesów.
Na którym etapie chcecie pozyskać partnera komercyjnego dla tego projektu, który mógłby np. kupić licencję dystrybucyjną?
Na jak najpóźniejszym w przypadku dwóch najbardziej perspektywicznych rynków, czyli USA i Europy. W samych Stanach Zjednoczonych wykonuje się rocznie ok. 7 mln badań perfuzji mięśnia sercowego, w których potencjalnie można wykorzystywać kardioznacznik, to największy rynek na świecie. Na tych rynkach chcemy pozyskać partnera po zakończeniu badań klinicznych - na etapie złożenia dokumentacji do regulatora albo nawet po przejściu procesu rejestracyjnego. Wcześniej możemy podpisać umowę dotyczącą innych rynków - chodzi przede wszystkim o Azję, gdzie w Japonii już uzyskaliśmy ochronę patentową.
Decyzja Synektika o wydzieleniu działalności badawczo-rozwojowej nie dziwi - w biotechnologii coraz popularniejsze są spin-offy czy spin-outy konkretnych projektów do osobnych spółek. W kontekście rozwoju kardioznacznika ułatwi to pozyskanie finansowania dotacyjnego z puli przeznaczonej dla małych i średnich spółek. Potencjalnie może też uprościć komercjalizację, jeśli zapadnie decyzja nie o udzielaniu licencji, tylko o sprzedaży praw do całego projektu. Nie wiemy na razie, jaka będzie wycena wydzielanej spółki, ale biorąc pod uwagę zapowiedź proporcjonalnego przydziału walorów w niej dotychczasowym akcjonariuszom Synektika, inwestorzy nie powinni być na całym procesie stratni. Z perspektywy podstawowej działalności Synektika ta operacja zdejmuje z biznesu ryzyko niepowodzenia prac badawczo-rozwojowych. W Synektiku pozostanie dystrybucja urządzeń i produkcja radiofarmaceutyków. To działalność mniej ryzykowna i coraz bardziej powtarzalna - radiofarmaceutyki to już stabilny biznes, a w dystrybucji coraz większą rolę odgrywa powtarzalna sprzedaż akcesoriów jednorazowych do urządzeń, które już trafiły do szpitali. Można spodziewać się poprawy marż, bo Synektik nie będzie obciążony kosztami badań.