Szefowie WGI chcą wyjechać z Polski

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2015-05-14 00:00

Oskarżeni w aferze inwestycyjnej zażądali zniesienia zakazu opuszczania kraju i zwrotu paszportów. Prokuratura się nie sprzeciwia.

19 maja warszawski sąd zdecyduje, czy Łukasz K., Maciej S. i Andrzej S., byli szefowie Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI), mogą opuścić Polskę. Wniosek o zdjęcie z nich zakazu opuszczania kraju i zwrot paszportów złożył mecenas Jakub Wende, ich obrońca.

Marek Wiśniewski

WSZYSTKO O SPRAWIE WGI TYLKO NA PB.PL >>

— Na obecnym etapie postępowania nie ma żadnych przesłanek procesowych, które uzasadniałyby stosowanie takiego środka zapobiegawczego przez tak długi okres. Każdy obywatel ma prawo do szybkiego rozpoznania swojej sprawy. Fakty są takie, że ta rozpoczęła się w 2006 r., a obecnie jest 2015 r. Mamy do czynienia z sytuacją, w której ludzie mający żony, dzieci czy partnerki nie mogą opuścić kraju choćby na wakacje — argumentował przed sądem adwokat szefów WGI. Powołał się przy tym na strasburski trybunał, który ukarał już Polskę za nadmierne przedłużanie tego środka zapobiegawczego. Przypomniał też, że poza sytuacjami losowymi jego klienci stawiali się na wezwania organów ścigania.

— Wniosek nie dotyczy kwestii poręczenia majątkowego — podkreślał Jakub Wende.

Właśnie ze względu na poręczenia majątkowe sprzeciwu nie wniosła prokuratura, która potrzebowała aż siedmiu lat na postawienie aktu oskarżenia. Zdecydowanie przeciw była Ewa Ś., poszkodowana i oskarżycielka posiłkowa. Stwierdziła, że tych, co w WGI stracili pieniądze, nie stać na zagraniczne wojaże. Przeciw był też reprezentujący jednego z oskarżycieli posiłkowych adwokat Artur Drózd. Jego zdaniem, istnieje ryzyko, że będąc za granicą, oskarżeni podejmą działania zmierzające do zapętlenia sprawy. Powołał się na przykład brytyjskiej spółki WGI Europe, która została zlikwidowana już po tym, jak na jaw wyszły problemy WGI. Nawet oskarżony Łukasz K. przyznał w toku postępowania, że wraz z Maciejem S. pożyczyli ze spółki prawie 875 tys. USD.

— Utrzymanie tej spółki kosztowało 50 tys. zł rocznie. Tych pieniędzy nikt już nie miał — bronił decyzji o likwidacji spółki Jakub Wende.

— Poprzez wykreślenie z rejestru ten podmiot nawet nie miał możliwości podjęcia działań windykacyjnych — oponował Artur Drózd.

Jego stanowisko poparł radca prawny Mariusz Cyran, reprezentujący Komisję Nadzoru Finansowego. Ostatecznie jednak sąd przychylił się do wniosku radcy prawnego Dariusza Okolskiego, który również występuje w roli oskarżyciela posiłkowego,i poprosił o czas na zajęcie stanowiska. Powołał się na to, że mecenas Jakub Wende przedstawił wniosek oparty na orzecznictwie strasburskiego trybunału i swoją odpowiedź chciałby równie dobrze przygotować.

WSZYSTKO O SPRAWIE WGI TYLKO NA PB.PL >>

Sprawa za ćwierć miliarda

WGI działała od 1999 r. inwestując na rynku walutowym. Od 2005 r. miała licencję KPWiG (poprzedniczka KNF) na prowadzenie działalności maklerskiej, która została jej odebrana w 2006 r. w związku z zarzutem prowadzenia podwójnej księgowości. W radzie nadzorczej WGI i spółek zależnych zasiadali m.in. Bohdan Wyżnikiewicz, Richard Mbewe, Witold Orłowski, Henryka Bochniarz i Dariusz Rosati. Postępowanie upadłościowe domu maklerskiego zostało umorzone z braku pieniędzy. Na inwestycjach z WGI straciło 1,2 tys. osób. Straty uwzględnione w akcie oskarżenia to 248 mln zł. Według prokuratury, oskarżeni przyjmowali pieniądze pod zabezpieczenie obligacji z niepełnym wkładem, zaciągali pod zabezpieczenie pieniędzy klientów kredyty i inwestowali je w nieruchomości w USA. Dwóm oskarżonym postawiono też zarzut wyprowadzenia na prywatne konta 6,6 mln USD.