Targi niezastąpione

Anna Bełcik
opublikowano: 2011-09-21 00:00

Rynek targowy w Polsce ma przed sobą jeszcze długą drogę rozwoju. I kilka barier do pokonania. W tym brak spójnej polityki promocji kraju

W Polsce jest zaledwie jeden obiekt targowo-kongresowy o powierzchni krytej powyżej 100 tys. mkw. — Międzynarodowe Targi Poznańskie (115 mkw.). Dla porównania Niemcy mają takich aż dziesięć — to ponad 2,18 mln mkw. powierzchni wystawienniczej.

— Polska jest uważana za rynek stabilny, ale nie na tyle, aby zrównać go z niemieckim, brytyjskim czy amerykańskim. Dopiero rozpoznawalność polskiego rynku przez tuzy światowego biznesu targowego jak Reed Exhibitions, ITE czy Clarion Events, pozwoli nam na oddech i zmianę konfiguracji na rynku organizatorów, który w tej chwili jest drobny i mało znaczący w świecie. Międzynarodowi giganci celują obecnie w rynki krajów BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny) — zauważa Żaneta Berus, dyrektorWarszawskiego Centrum Expo XXI.

Targowy zastrzyk

Szkoda, bo biznes targowy to spory zastrzyk dla polskich miast. Wydatki wystawców i zwiedzających, związane z udziałem w targach i pobytem w mieście, już teraz dają około 1,2 mld zł rocznie. Sumę tą wyliczono na podstawie badania przeprowadzonego w 2010 r. wśród członków Polskiej Izby Przemysłu Turystycznego w pięciu najważniejszych miastach targowych: Kielcach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu i Warszawie. Co ciekawe, uczestnicy targów wydają od 3 do 5 razy więcej na zewnątrz niż w samych halach wystawienniczych. A w ubiegłym roku tylko w Warszawskim Centrum Expo XXI odbyły się 43 międzynarodowe imprezy z udziałem 5800 wystawców i ponad 300 tys. odwiedzających.

Duzi kontra mali

W Polsce działa kilkudziesięciu organizatorów targów. Najwięksi to Międzynarodowe Targi Poznańskie, Targi Kielce, MT Polska, Targi w Krakowie, Międzynarodowe Targi Gdańskie, warszawskie Expo XXI. Tylko, czy powierzchnia, którą dysponują, odpowiada potrzebom wystawców? Zdaniem Żanety Berus jest jej wystarczająco dużo na potrzeby lokalnych rynków i polskich organizatorów, ale jesteśmy częścią Europy i powinniśmy walczyć o większy, europejski rynek. Z tej perspektywy widać duże braki. — Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że rozwój targów w Polsce zaczął się na początku lat 90., a już mamy kilka centrów targowych, które organizują duże międzynarodowe imprezy — zaznacza Grażyna Grabowska, prezes Targów w Krakowie. Dostrzega zupełnie inny problem. Jej zdaniem pod szyldem targów organizuje się w Polsce zbyt wiele nieprofesjonalnych imprez: kiermaszy, giełd, jarmarków. Na dodatek robią to firmy, które nie mają właściwego zaplecza i wiedzy. Ich działania szkodzą całemu rynkowi — uważa prezes Targów w Krakowie.

— Świadomość, czym są targi, jakie korzyści dają miastom i regionom, jest mała. Jeszcze niedawno urzędy skarbowe dawały organizatorom targów różne wytyczne, bo nie wiedziały, jak naszą działalność traktować: jako reklamę czy wynajem powierzchni biurowych — dodaje Grażyna Grabowska. Przedstawiciele branży mają nadzieję, że wraz z większą stabilizacją gospodarczą kraju, unormuje się również zaplecze targowe. Jednak, zdaniem Żanety Beruc, potrzebna jest też współpraca między samymi ośrodkami i organizatorami targów, wyeliminowanie praktyk dumpingowych czy powielania tematów imprez. — Miejsce wśród ważnych graczy może nam zapewnić bardziej aktywna współpraca z międzynarodowymi stowarzyszeniami, np. UFI, do którego należą tylko trzy ośrodki: Poznań, Kielce i Warszawskie Centrum Expo XXI. Konieczna jest też modernizacja infrastruktury targowej, stała obserwacja tendencji gospodarczych i tworzenie odpowiadających im tematów imprez — zauważa Żaneta Beruc. Podpowiada, że w najbliższym czasie poza targami skupiającymi się na tradycyjnych gałęziach gospodarki, jak budownictwo, przemysł ciężki, coraz większą popularność wśród wystawców będą zdobywać nowoczesne technologie, rozwój branży IT, sektorów finansowych, usługowych, a także przemysłu spożywczego, sektora turystycznego, hotelarstwa i gastronomii.