Nagi mężczyzna i kobieta chodzą po sklepie, on kupuje dużą lampę. „Pozbądź się zbędnych rzeczy. Teraz wszystko, czego potrzebujesz, to MyWallet” — słychać w tle. To reklama nowej usługi płatności mobilnych, którą z pompą wprowadza na rynek T-Mobile, wraz z Polbankiem, mBankiem, i MasterCardem.
— Mam nadzieję, że za kilka lat pokażę tylko karty elektroniczne — mówił Miroslav Rakowski, prezes T-Mobile, rzucając na podłogę kilkanaście swoich kart kredytowych, debetowych i lojalnościowych podczas konferencji prasowej.
Usługa ruszy 29 października i jest jednym z pierwszych tego typu rozwiązań na świecie. Plusem jest to, że pozwala w prosty sposób ściągnąć płatność bezpośrednio z konta. Ma też inne funkcjonalności — od płatności za przejazdy komunikacją miejską po zbieranie punktów w programach lojalnościowych i wstęp do biblioteki. Umożliwi też płatności w internecie. Będzie to powolny start.
— W tym roku dostęp do tej usługi będą miały tysiące osób, w przyszłym — dziesiątki tysięcy, a w kolejnych latach — setki. Każda nowa technologia upowszechnia się w ciągu pięciu — sześciu lat. W latach 2016-17 NFC będzie usługą masową, na skalę, jaką dziś mają karty płatnicze — mówi Miroslav Rakowski.
Na razie usługa jest dostępna tylko dla posiadaczy konta w Polbanku lub mBanku (do końca roku powinny dołączyć jeszcze trzy banki), posiadającego jeden z pięciu modeli telefonu, który na dodatek musi być certyfikowany przez T-Mobile. Terminali obsługujących technologie NFC jest całkiem sporo — 100 tys. Najważniejsze — banki chcą przyciągnąć nowych klientów, oferując im przez pierwsze pół roku zwrot 10 proc. wartości transakcji przeprowadzonych za pomocą płatności mobilnych. Płatności mobilne to jedna z usług, która ma pomóc telekomom zasypać dziurę w przychodach.
— Szacuję, że przychody na rynku komórkowym spadną w przyszłym roku o 5-10 proc. Ale nasza rentowność EBITDA pozostanie na podobnym poziomie jak w ubiegłym i tym roku — mówi Miroslav Rakowski.
Taki spadek to szok dla branży, która jeszcze niedawno rosła w tempie kilku — kilkunastu proc. rocznie. Powodem jest spadek stawek rozliczeń międzyoperatorskich MTR, ale też stagnacja na rynku — kto miał kupić komórkę, już ją ma, a widmo kryzysu nie zachęca do szaleństw i smartfonów za 2,5 tys. zł.
Największa walka rozegra się o klienta biznesowego, który wydaje u operatorów najwięcej pieniędzy. Zwłaszcza ci mali i średni. Telekomy wchodzą więc coraz mocniej w obszar rozwiązań teleinformatycznych (ICT) — obok telefonu dostarczają komputer, aplikacje, wideokonferencje, konfigurują sieć bezprzewodową. Rozwijają też cały obszar usług w chmurze, z której klient może ściągnąć na przykład program komputerowy, ponosząc opłatę miesięczną za użytkowanie.
— Rynek przetwarzania danych w chmurze (cloud computing) w modelu usługowym tylko w 2012 r. urośnie prawie o 40 proc. — mówi Zoran Vučković z firmy doradczej PMR. Pierwszy, na dużą skalę zaczął Orange. Przy rebrandingu poinformował, że wprowadza ofertę dla małych i średnich firm, w ramach której służy wsparciem IT — zainstaluje i obsłuży komputery.
Wcześniej ruszyła spółka Integrated Solutions, która dostarcza rozwiązania teleinformatyczne dla dużych firm. Chwali się dedykowanymi rozwiązaniami dla największych podmiotów.
— Jako Integrated Solutions realizujemy coraz więcej kontraktów, nie wykluczamy niewielkich akwizycji, aby pozyskać kompetencje w obszarach, które postrzegamy jako strategiczne. Naszym celem jest wejście do pierwszej trójki firm integracyjnych w Polsce w ciągu trzech lat — mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik grupy Orange. T-Mobile zatrudnił ostatnio nowego członka zarządu, który ma mu pomóc jeszcze mocniej walczyć o klienta biznesowego. Plus buduje centrum serwerowe. Telekomy stacjonarne nie chcą być gorsze.
— Jako Netia mamy ambicje, by utrzymywać trend wzrostowy w obszarze usług dla biznesu. Rozwiązania ICT wspaniale uzupełniają osiągane przez nas przychody i pozwalają realizować ten cel — mówi Arkadiusz Czarnecki, dyrektor sprzedaży w Netii.