Telewizor się zmienia

Kamil Kosiński
opublikowano: 2005-03-25 00:00

Nie wychodząc z domu, możemy poczuć się jak w najlepszym kinie. I niekoniecznie zbankrutować.

Mlaskanie i siorbanie to nieodłączny element pierwszych trzydziestu minut seansu w nowoczesnym kinie. Popcorn i cola wtargnęły tu wraz z reklamami, które zastąpiły Polską Kronikę Filmową. Cóż więc z tego, że dźwięk jest taki, o jakim kiedyś można było tylko pomarzyć, skoro i tak zagłuszają go ci, którzy do kina przychodzą coś przekąsić... Można próbować stworzyć sobie kino w domu. Koncepcja nie nowa, ale dziś mamy większe możliwości niż kiedykolwiek.

Lampa jak szafa

Poważny kryzys kina przeżyły już po pojawieniu się kaset VHS. Jednak dopiero z prowadzeniem się płyt DVD, film odtwarzany w domu zyskał wysokie parametry obrazu i dźwięku. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku obrazu były to raczej tylko możliwości. Relatywnie niewielkie ekrany telewizorów nie umywały się do kinowych. Można było oczywiście zainwestować w telewizor o przekątnej około 30 cali, ale długość lampy kineskopowej takiej maszyny liczona od ściany jest większa od niejednej szafy. Producenci sprzętu elektronicznego dostrzegli ten problem i specjalnie z myślą o kinie w domu zaczęli prowadzić badania nad płaskimi telewizorami o panoramicznych ekranach.

Życie gazu

Pojawiły się „maszyny plazmowe”. Najczęściej mają ekrany o przekątnej 37-50 cali. Kosztują od 13-14 tys. zł w górę. Ich ekran składa się z wielu komórek wypełnionych gazem szlachetnym. Pod wpływem napięcia rozbłyskuje on i gaśnie, a tym samym generuje obraz widoczny dla użytkownika. Gaz ma jednak tę wadę, że z czasem się wypala. Większość producentów zgodnie przyznaje, że po 60 tys. godzin eksploatacji jasność matrycy plazmowej spada o połowę, a to oznacza śmierć techniczną urządzenia.

Aby wyeliminować ten problem, producenci sprzętu elektronicznego skierowali swą uwagę w stronę technologii ciekłokrystalicznej (LCD). Szacunkowy okres żywotności panelu LCD jest podobny do plazmowego brata. Z tą jednak różnicą, że telewizor ciekłokrystaliczny do końca swych dni zachowa bardzo podobną do początkowej jakość obrazu. Matryca jest bowiem podświetlana niezależnym źródłem światła i w przypadku problemów z jasnością wystarczy tylko wymienić lampę podświetlającą panel, a wszystko powróci do normy.

Czar przekątnej

Na pierwszy rzut oka ceny telewizorów LCD też wydają się atrakcyjniejsze od plazmowych. Najtańsze modele można kupić już za niespełna 3 tys. zł. Tyle że mają one ekrany o przekątnej kilkunastu cali, a trudno to uznać za wystarczające do urządzenia kina w domu. Ze względów technologicznych przekątna ekranu w telewizorze ciekłokrystalicznym z reguły nie przekracza 40 cali. Te o przekątnej ekranu 35 cali lub więcej są z reguły droższe od swych plazmowych braci. Trzeba na nie wysupłać około 30 tys. zł, a za takie pieniądze można mieć 50-calową plazmę.

Telewizory ciekłokrystaliczne są jednak produktami relatywnie nowymi i ich ceny spadają szybciej niż urządzeń plazmowych. Przedstawiciele producentów twierdzą, że jeszcze w tym roku ceny odbiorników LCD spadną o 20 proc., a do końca 2006 r. o kolejne 10-15 proc. Są nawet tacy, którzy uważają, że w końcu 2005 r. telewizor ciekłokrystaliczny o przekątnej ekranu 26-30 cali będzie można kupić za 3-4 tys. zł.

Leniwe kryształki

Telewizory LCD też mają swoją piętę achillesową: efekt tzw. smużenia, czyli zbyt wolne odtwarzanie ruchu przez matrycę — co z kolei powoduje miejscowe zaburzenia obrazu. Problem wynika z samej technologii ciekłokrystalicznej. Światło, które w efekcie stanie się obrazem na ekranie, musi najpierw przejść przez układ filtrów barwnych, który nada mu odpowiedni kolor, a następnie przez warstwę kryształków, które obracając się pod wpływem przyłożonego do nich napięcia ostatecznie decydują o zabarwieniu konkretnej części ekranu. I tu właśnie pojawia się problem. Zdarza się bowiem, że kryształki są zbyt wolne i ich ruch momentami nie nadąża za dynamicznymi zmianami akcji filmu. W maszynach plazmowych obraz jest zawsze płynny — gaz zawarty w komórkach ekranu rozbłyskuje i gaśnie dużo szybciej od ruchu matrycy LCD.

Po wyborze technologii, pozostaje jeszcze zastanowić się nad miejscem, które w domu zajmie nowy nabytek. Można go postawić na stoliku lub szafce albo powiesić na ścianie. Szczególnie w przypadku urządzeń o dużych przekątnych to ostatnie rozwiązanie wydaje się rozsądniejsze. Trzeba jednak pamiętać, że współczesny płaski telewizor, w przeciwieństwie do pierwszych modeli, nie ma oprócz ekranu dodatkowej skrzynki ze sterującą jego pracą elektroniką. Wszystko jest w jednej obudowie i potrafi ważyć nawet 70 kilogramów. Przy wyborze ściany do zawieszenia telewizora przydaje się więc zdrowy rozsądek. Tak modna ostatnio ściana gipsowo-karto- nowa nie jest najlepszym miejscem na ekran kina domowego.

Pokonaliśmy wszelkie problemy, telewizor zawisł już? Miłego oglądania!