1. Do ustalenia perspektyw złotego wykorzystaliśmy wykres realnego efektywnego kursu walutowego (REER), obliczanego przez Bank Rozliczeń Międzynarodowych. Pokazuje on znaczące osłabienie krajowej waluty — wobec walut partnerów handlowych Polski i po korekcie o różnice w stopie inflacji — od historycznego szczytu siły tuż sprzed upadku banku Lehman Brothers w 2008 r.
Złoty, któremu już wcześniej nie sprzyjały kłopoty polskich banków i konflikt z UE o praworządność, dodatkowo ucierpiał na obawach o epidemię koronawirusa. Jeśli jednak założyć, że zapoczątkowana po transformacji gospodarczej długoterminowa tendencja jego umocnienia się utrzyma, to powinniśmy mieć do czynienia dopiero z pierwszym etapem wychodzenia złotego z dołka. Pod koniec września indeks REER dla złotego zaczął odbijać z okolic dolnego ograniczenia kanału wzrostowego.
Niezależnie czy złoty ma szanse wrócić do siły takiej jak chociażby w połowie 2008 r., w pierwszej kolejności indeks REER powinien dotrzeć do linii poprowadzonej po dołkach z lat 2004-11 i szczycie z początku 2018 r. Gdyby opór miał zostać osiągnięty w IV kw. 2020 r., to potencjał umocnienia indeksu REER dla złotego w perspektywie końca roku sięgałby około 6 proc. Innymi słowy, właśnie w takiej skali złoty zyskałby do walut partnerów handlowych Polski po korekcie o inflację — czyli przy wyższej inflacji umocnienie byłoby odpowiednio mniejsze.
2. W perspektywie kolejnych miesięcy umacniać się mają szanse obligacje, których rentowności spadały w tym tygodniu w przypadku 10-latek o 17 pkt bazowych, czyli o połowę dystansu dzielącego je od historycznego dołka sprzed pół roku. Ich dochodowość powinna wrócić do utrzymującej się od 2011 r. tendencji spadkowej.
Za celem zniżek należy uznać dolne ograniczenia kanału — pod koniec roku będzie ono przebiegało na wysokości 1,10 proc. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby, że obligacje wciąż mają potencjał — w przypadku 10-latek taki spadek rentowności przełożyłby się na około 5-procentowy wzrost ceny.
3. Największy potencjał spośród analizowanych aktywów wydają się mieć akcje małych spółek. Choć po korekcie o dywidendy od dołka z końca 2018 r. sWIG80 umocnił się o prawie jedną czwartą, to obliczany dla niego wskaźnik cen do wartości księgowej znalazł się tylko nieco powyżej pułapu 1,0. W ostatnich latach hossy na rynku małych i średnich spółek kończyły się zawsze w momencie, kiedy wskaźnik ten sięgał górnego ograniczenia formacji trójkąta, wewnątrz której utrzymuje się od 2008 r.
Obecnie do niego jest jeszcze daleko, a to oznacza, że napędzane wzrostem wycen zwyżki mają potencjał, nawet gdyby wyniki spółek nie zachwyciły. Pod koniec roku opór ten będzie przebiegał na wysokości 1,19. Zatem jeśli rynkowy szczyt wypadnie wtedy, to wyceny powinny wzrosnąć o 17 proc., co przełożyłoby się na stopę zwrotu w takiej wysokości powiększonej o wzrost wartości księgowej w tym czasie.