Dai-ichi, ubezpieczyciel z Japonii, zdobył 11 mld USD i mocno zdrożał w debiucie
Najstarszy krajowy ubezpieczyciel z ponad 200-letnią historią, jeden z największych ubezpieczycieli w regionie i największe regionalne IPO. To łączy PZU z japońskim Dai-ichi. Możliwe, że polska spółka pójdzie dalej od dalekowschodniej firmy i nie tylko bez problemów uplasuje ofertę po dobrej cenie, ale do tego stanie się ulubieńcem inwestorów na rynku wtórnym. Nastawienie globalnych inwestorów wobec ubezpieczycieli jest obecnie na świecie wyśmienite, bo pną się również wyceny spółek już notowanych.
Rekordowa oferta publiczna (IPO) Dai-ichi to najlepszy przykład dużego zainteresowania inwestorów branżą ubezpieczeniową. Spółce udało się w marcu bez kłopotu zebrać od inwestorów aż 11 mld USD, co jest najlepszym rezultatem na świecie od 2008 r. (karciana Visa zebrała 19,7 mld USD), a w Japonii od 1998 r. (telekomunikacyjny NTT DoCoMo zgarnął 18,1 mld USD). Apetyt inwestorów na walory ubezpieczyciela nie skończył się podczas IPO. W czwartkowym debiucie akcje zdrożały o 14 proc. i mimo zawieszenia notowań wartość obrotu papierami Dai-ichi była najwyższa na całej giełdzie (1,6 mld USD, trzy razy więcej niż w przypadku Toyoty). Na piątkowej sesji kurs rósł o kolejne kilka procent (w piątek giełda w Tokio pracowała jako jedna z nielicznych).
Warto spojrzeć również na amerykańską Primericę. To spółka córka Citigroup, z której akcjonariatu finansowy gigant próbuje wyjść, szukając źródeł na podniesienie własnych
kapitałów. Primerica,
zajmująca się ubezpiecze-
niami na życie, sprzedała
akcje za większą sumę, niż się
spodziewała (320 mln USD)
i zadebiutowała — tak jak
Dai-ichi — w czwartek, z tym
że na giełdzie w Nowym
Jorku. Kurs skoczył o 32 proc.
wobec ceny z oferty (15 USD).
Nadarzającą się okazję zobaczyły podmioty zaangażowane w IPO PZU. Jeszcze w czwartek MSP, znane w ostatnim czasie z elastycznego podejścia do prywatyzacji, ogłosiło zwiększenie liczby akcji w ofercie krajowego giganta ubezpieczeniowego. Pierwotnie 15 proc. papierów miało pochodzić od Eureko, a 4,9 proc. — od MSP (łącznie 19,9 proc.). Teraz ma być to co najmniej 17 proc. akcji z puli Holendrów oraz 4,9-9,9 proc. papierów z puli MSP (łącznie nawet ponad 27 proc. kapitału PZU). Ostrożnie przyjmując wycenę PZU na 30 mld zł, czyli 10-krotność zeszłorocznego zysku skorygowanego o koszt wypłaconej dywidendy, wartość majowego IPO można szacować na ponad 8 mld zł. Byłaby to największa oferta w 19-letniej historii polskiego rynku kapitałowego i być może największe tegoroczne IPO w Europie.
Dai-ichi doświadcza od dłuższego czasu spadających zysków, japońskie społeczeństwo jest najstarsze na świecie (średnia wieku wynosi aż 44 lata), a spółka jest zmuszona do zagranicznej ekspansji. Tymczasem stosunkowo niskie nasycenie rynku ubezpieczeniowego w Polsce daje PZU większy potencjał wzrostu, nie biorąc nawet pod uwagę planów ekspansji geograficznej (nasz region wydaje się równie atrakcyjny). Dlatego chętnych do zakupu akcji po niezbyt wygórowanej cenie będzie bardzo wielu.
Porównując PZU do Dai-ichi, można założyć dużo większą atrakcyjność inwestycyjną krajowej spółki. Bazując na prognozach Toyo Keizai, Dai-ichi Life jest obecnie wyceniana przez rynek na 32,5 razy więcej niż zarobiła na czysto w roku zakończonym 31 marca (kapitalizacja wynosi 1,625 bln jenów, czyli 48,8 mld zł). Wobec przewidywań zysku netto na rozpoczęty właśnie rok obrachunkowy, C/Z powinien spaść do 20,7. Tymczasem PZU, zarabiając jedynie 2,5 mld zł rocznie, byłby w takiej sytuacji wart ponad 50 mld zł. Jednocześnie trudno oczekiwać, by cena z oferty poszybowała aż tak wysoko.
Udane duże IPO są doskonałą okazją, by rozruszać cały rynek. W Japonii tak się właśnie stało. Wielu tamtejszych analityków mówi o tym, że Dai-ichi byczo nastawiło dużych inwestorów, przyciągnęło dużą grupę osób na giełdę. Wyraźnie widać, że na tej ofercie korzysta szeroki rynek. Warto więc tak zaprojektować ofertę PZU, by pozytywnie wpłynęła na GPW nie tylko od strony kapitalizacji emitentów, free floatu i wartości obrotów. Jest to w ogólnym interesie rynku kapitałowego, z którego korzystają przecież nie tylko inwestorzy, ale również brokerzy, doradcy prywatyzacyjni i samo MSP.
Koichiro Watanabe: Chcemy być w klubie top 10
1Rynek ubezpieczeń w Japonii jest dojrzały i raczej nie ma dobrych perspektyw. Jaka jest odpowiedź Dai-ichi na to ograniczenie rozwojowe?
Chcemy agresywnie rozwijać nasz biznes w Azji, ponieważ tu, w tym regionie, jest olbrzymi potencjał wzrostu. Mam na myśli na przykład Chiny, gdzie w Pekinie czy Szanghaju nasze biura powinny rozpocząć sprzedaż przed 2012 r. Jesteśmy obecni w Australii, Tajlandii, Indiach, Wietnamie i na Tajwanie.
2Mimo olbrzymiego kapitału zgromadzonego podczas IPO, jesteście dopiero średnim ubezpieczycielem w skali globalnej. Gdzie widzi pan swoją firmę w przyszłości?
Zamierzamy wejść do pierwszej dziesiątki największych światowych ubezpieczycieli pod względem kapitalizacji. Demutualizacja [zmiana formy działania z towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych na spółkę akcyjną — red.] pozwoliła naszym konkurentom z Japonii i USA na szybki rozwój. Jesteśmy przekonani, że w naszym przypadku jest to również początek szybkiego wzrostu, by wejść do klubu top ten.
3Czy staniecie się spółką dywidendową?
Dai-ichi wypłaci dywidendę już od pierwszego roku obecności na tokijskiej giełdzie [1000 jenów na akcję — red.]. Chcemy bowiem wypełnić oczekiwania inwestorów. Zrozumieliśmy je podczas procesu IPO i także dlatego przyjęliśmy międzynarodowe standardy rachunkowości (IFRS) [japoński odpowiednik naszego Urzędu KNF zamierza wprowadzić obowiązek raportowania przez spółki publiczne według IFRS dopiero od 2015 r. — red.]. Zdaliśmy sobie bowiem sprawę, jak ważna jest przejrzystość. Inwestorzy dali nam szansę, by udowodnić, co potrafimy.
Marcin Materna: Zagranica rzuci się na akcje PZU
Marcin Materna
analityk Millennium DM
Spodziewam się bardzo dużego zainteresowania ofertą PZU ze strony zagranicznych inwestorów. PZU jest przecież jedynym dużym ubezpieczycielem w regionie. Dodatkowo, krajowi inwestorzy detaliczni dopisują w każdej większej prywatyzacji, szczególnie przy dobrej koniunkturze giełdowej i akcji reklamowej. Jeśli konstrukcja oferty PZU okaże się zgodna z zapowiedziami i rzeczywiście nie zobaczymy redukcji zapisów dla drobnych inwestorów, to z pewnością będzie to dla graczy lepszy wybór niż lokata bankowa. Kluczowa jest oczywiście cena sprzedaży akcji, ale nie sądzę, by ustalono ją w oderwaniu od rynkowych realiów.
Osobną kwestią jest ustalenie wielkości transz. Po głosach krytyki przy okazji oferty PGE spodziewam się, że MSP będzie się starało przydzielić możliwie dużo akcji OFE, drobnym inwestorom i być może krajowym funduszom. Tym bardziej że prywatyzowana jest państwowa spółka. Uprzywilejowanie zagranicy nie ma większego sensu, bo historia pokazuje, że wielkich pożytków z tego nie ma (brak stabilizowania akcjonariatu, udział jedynie w najatrakcyjniejszych prywatyzacjach). Zagraniczni inwestorzy, dokupując akcje na rynku wtórnym, pewnie pomogą kursowi.
Tomasz Bursa: Debiut PZU szansą dla banków
Tomasz Bursa
analityk Ipopemy
Banki obecnie podchodzą już mniej konserwatywnie do kredytowania niż w zeszłym roku. Szczególnym priorytetem są z reguły kredyty detaliczne i budowanie relacji z indywidualnymi klientami. Oferta PZU to duża okazja do tego typu działań, którą banki z pewnością wykorzystają. Nawet gdy nie będzie redukcji zapisów dla drobnych inwestorów, to i tak spodziewam się szerokiej oferty kredytowania zakupu akcji PZU. Transza detaliczna może być dosyć duża, bo już przy PGE drobni inwestorzy złożyli zapisy na blisko 21 mld zł przy dostępnych akcjach za 900 mln zł. Oznacza to, że segment detaliczny może mieć zdolność do objęcia akcji o wartości nawet kilku miliardów złotych. Zainteresowanie zagranicy będzie również duże. Ubezpieczyciel nie ma takiej zmienności wyników z podstawowej działalności jak banki. Co do wyceny PZU, to uważam, że będzie wyższa niż 25 mld zł z ugody Eureko i MSP.
Światowy rynek IPO właśnie się rozkręca
Globalny rynek ofert publicznych wchodzi na wysokie obroty. Największe polskie IPO wpiszą się w ten trend.
Ten rok może być jednym z najlepszych pod względem IPO w historii rynku kapitałowego — twierdzi Chris Whitman, szef rynków akcji Deutsche Banku.
Spójrzmy na Azję. Stamtąd pochodzą ostatnie dwa największe IPO. Dai-ichi Life zebrało w marcu 11 mld USD i świetnie zadebiutowało w miniony czwartek na tokijskiej giełdzie. W styczniu moskiewski Rusal sprzedał akcje za 2,2 mld USD i trafił na giełdę w Hongkongu jako pierwsza spółka z Rosji. Wartość IPO z Szanghaju i Hongkongu, według prognoz Ernst Young, może w tym roku przekroczyć 200 mld USD. To więcej niż spodziewane oferty pierwotne w USA i Europie łącznie.
Poza Azją to Europa gra na razie pierwsze skrzypce. Według danych zebranych przez agencję Bloomberg, w pierwszym kwartale na zachodzie naszego kontynentu spółki zebrały od inwestorów 6,1 mld USD (Goldman Sachs mówi o 60-70 mld USD w całym roku). To 69 proc. więcej, niż udało się zdobyć spółkom z USA. To zresztą także największa przepaść różniąca te dwa rynki IPO od szczytu indeksów w połowie 2007 r.
— Ta sytuacja jest zachęcająca dla Europy. Ludzie byli tu mniej optymistycznie nastawieni na początku roku. Teraz, gdy sytuacja makroekonomiczna w Europie się poprawia, tutejsze rynki powinny być żywsze niż w Stanach Zjednoczonych przez resztę roku — uważa Tom Troubridge z PricewaterhouseCoopers.
Do największych tegorocznych IPO należą Kabel Deutschland (1 mld USD), Brenntag (1 mld USD), African Barrick (0,9 mld USD). Ofertę PZU można szacować na około 3 mld USD, a Tauronu — na 1,5 mld USD.




