TP SA MOŻE SKUSIĆ ŚWIEŻY KAPITAŁ
Analitycy liczą, że oferta TP SA pomoże odreagować giełdzie obecną dekoniunkturę
DROBNE PIENIĄDZE: Powodzenie oferty TP SA zależało będzie od pieniędzy drobnych akcjonariuszy. Oczywiście zagranica też się tym zainteresuje, w zależności od ceny za akcję — uważa Dawid Sukacz. fot. Grzegorz Kawecki
Roman Sosnowski, doradca inwestycyjny WBK AIB Asset Management:
Prywatyzacja Telekomunikacji ma szansę polepszyć koniunkturę na giełdzie, lecz będzie to efekt krótkotrwały. To co dzieje się obecnie w światowej gospodarce i na giełdach determinuje zachowanie rynku. Będzie możliwość zarobienia kilku, może nawet kilkunastu procent. Polepszenie koniunktury na parkiecie nastąpi pod warunkiem, że w trakcie prywatyzacji będzie przerwa w złych wiadomościach napływających ze świata. TP SA powinno przyciągnąć kapitał o długim horyzoncie inwestycyjnym.
Ministerstwo skarbu powinno starać się przyciągnąć przede wszystkim inwestorów krajowych. Zachodni akcjonariusze zawsze mogą wycofać się z Polski, natomiast rodzimi nie mają dokąd odchodzić. Chodzi o to, że zagranica może sprzedać papiery odrabiając straty na innych rynkach, zaś krajowi inwestorzy wolą przeczekać dekoniunkturę.
Sławomir Gajewski, doradca inwestycyjny Credit Suisse First Boston:
Prywatyzacja telekomunikacji może spowodować odreagowanie obecnych spadków. Długoterminowo plusem powinno być zwiększenie kapitalizacji giełdy. Wraz z prywatyzacją powinni się pojawić zagraniczni inwestorzy, patrząca globalnie nowa klasa inwestorów. Będą to fundusze inwestycyjne, które ze względu na małą kapitalizację GPW nie były tu obecne. To właśnie na tych inwestorów liczyłbym głównie przy prywatyzacji. Głównym magnesem dla nich jest branża oraz to, że TP SA jest faktycznie monopolistą.
Sam moment sprzedaży jest nie najlepszy. W londyńskim City oraz Nowym Jorku cały czas trwają dyskusje, czy w ogóle warto inwestować na rynkach wschodzących, w tym również w naszej części Europy.
Odnośnie do krajowych inwestorów, sądzę, że obecni na giełdzie powinni się również zainteresować, głównie z powodu zmiany mentalności oraz tzw. głodu zysków. Mianowicie domeną rodzimych inwestorów były małe spółki, które już od kilku miesięcy przynoszą straty. W tym samym czasie duże firmy oraz banki rosły. Zmieniło to podejście części inwestujących i zamiast kupować małe firmy, wolą duże holdingi.
Mimo to, nawału chętnych bym się nie spodziewał tak ze strony małych, jak i dużych inwestorów.
Andrzej Chałbowski, makler Amerbrokers:
Myślę, że zbliżająca się oferta ma szansę polepszyć giełdową koniunkturę. Gdyby się tak nie stało, można by mówić o bardzo złej sytuacji naszego rynku.
Oferta powinna zająć tak krajowych, jak i zagranicznych inwestorów. Instytucje zainteresują się bez względu na panującą koniunkturę ze względu na branżę. Natomiast jak wynika z dotychczasowych doświadczeń mniejszych inwestorów przyciągały duże oferty.
Dawid Sukacz, doradca inwestycyjny Wood & Company:
Nie jest to najlepszy moment na prywatyzację, co doskonale widać po wzroście ceny złota i obligacji. Do tego nałożyła się od wczoraj sprzedaż SwissCom czyli szwajcarskiego operatora telekomunikacyjnego. Jest to bezpośrednia konkurencja dla TP SA.
Wpływ prywatyzacji będzie ogromny. Zagraniczni inwestorzy pytają się o firmy telekomunikacyjne czy też petrochemiczne.
Jednak każda taka oferta powoduje odpływ kapitałów. W tym przypadku nie powinien być on tak duży. Po pierwsze inwestorzy będą korzystali z kredytów, a po drugie nie będą sprzedawali posiadanych akcji, gdyż nie akceptują obecnego poziomu cen.
Należy postawić na krajowych inwestorów również dlatego, że w Londynie, żartobliwie rzecz ujmując, zajmujący się emerging markets po prostu zaczęli obawiać się o swoje posady. Przykładem tego mogą być zwolnienia w Merrill Lynch czy też ING Barings.
Poza tym zbliża się koniec roku, a więc otwieranie nowych pozycji nie jest wskazane (tzw. czystość bilansu), szczególnie, że część istniejących zamykana jest ze stratami.