Operator Orange ma pecha. Nie dość, że we wtorek lało i sponsorowana przez firmę reprezentacja nie wyszła na przemoczoną murawę, nie dość, że T-Mobile też oferuje „no limits” dla klientów usług na kartę, to jeszcze do Polski przyjeżdża Richard Branson, by promować Virgin Mobile oferujące 0,19 zł za minutę połączenia.
I to dokładnie wtedy, gdy TP miała pokazać wyniki za trzeci kwartał. Szczęście w nieszczęściu. TP — ku zaskoczeniu rynku — opublikowała wyniki wczoraj. Nie tylko trzeci kwartał był słaby, ale też spółka spodziewa się większego spadku przychodów w tym roku i nieznacznego obniżenia marży. Konieczne jest też wydanie w dwa lata 1-2 mld zł na nowe częstotliwości.
Odczują to akcjonariusze, bo mniej gotówki trafi do ich kieszeni. TP zakończyła buy back i zmniejszyła z 1,5 do 1 zł deklarowaną dywidendę za 2012 r. To zdołowało kurs, a przecena sięgała momentami nawet 20 proc. Rozgrzane do czerwoności emocje inwestorów to zawsze okazja dla tych, którzy mają „silniejsze ręce” i chłodniejszą głowę, więc w drugiej fazie handlu kurs trochę podciągnięto. Wymiana akcjonariatu była spora — obroty przekroczyły 0,5 mld zł.
Niekorzystny eurotrend
„Tepsa” w europejskiej branży nie jest wyjątkiem, a pogarszające się otoczenie makroekonomiczne i trudny rynek biją w przychody i rentowność także innych telekomów. W tym roku prognozy obniżały np. działająca w 26 krajach Telefonica, Telekom Austria, szwedzko-fińska TeliaSonera i Swisscom. Pierwsza z firm wstrzymała skup akcji własnych i zapowiedziała, że nie wypłaci dywidendy za 2012 r., a premia za 2013 r. ma być niższa o połowę od wcześniej daklarowanej. Także Telekom Austria mocno ściął plan dywidend. Na to samo zdecydował się tez holenderski KPN.
Niektóre firmy muszą się zatroszczyć o zadłużenie, co w łagodniejszej wersji nazywane jest zwiększeniem elastyczności finansowej. TP — choć zatrzyma ponad 1 mld zł gotówki — takiego zmartwienia nie ma, bo na tle rywali wyróżnia się niższym wskaźnikiem zadłużenia (patrz tabela). Maciej Witucki, prezes spółki, w rozmowie z „PB” unika jednak deklaracji, czy odstępstwo od polityki dywidendowej jest jednorazowe, czy też niższych dochodów z akcji można oczekiwać w kolejnych latach, czego oczekuje np. Piotr Janik, analityk KBC Securities.
Ta kwestia jest kluczowa dla notowań spółki, postrzeganej jako taka, która nie ma dużego potencjału wzrostu, ale warto mieć ją w portfelu, bo niezależnie od koniunktury oferowała atrakcyjną dywidendę. Na tle innych spółek z GPW nadal pod tym względem się wyróżnia, ale na tle branży jest nieznacznie poniżej przeciętnej.
Poniżej przeciętnej — po spadku kursu — są już natomiast wskaźniki rynkowe (jak EV/EBITDA). Ryzyko dalszej przeceny jest ograniczone, tym bardziej że wszystkie złe wieści podano za jednym zamachem i powinny być już zdyskontowane.
Winne „no limits”
Klienci nie garną się do salonów w oczekiwaniu na recesję. Do tego operatorzy ścigają się o zamożnego klienta abonamentowego, wprowadzając taryfy „no limits” z ryczałtem za rozmowy i SMS — tłumaczy spółka. — Środki zapobiegawcze, jakie natychmiast podjęliśmy, nie będą wystarczające, aby w pełni zneutralizować negatywny wpływ tej nowej wojny cenowej na wartość całego rynku — mówi Maciej Witucki.
Analitycy spodziewają się, że Orange nadal nie będzie agresywnym graczem. — Spodziewam się, że Orange będzie się starał przeczekać trudne makro. Z wypowiedzi zarządu wnioskuję, że spółka nie będzie szła w agresywne kampanie klienckie, które obniżyłyby wartość poprzez presję na przychód z klienta — mówi Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK. Zgadza się z nim konkurencyjny T-Mobile, który w tym roku ostro walczył o rynek.
— U nas nic się nie zmienia i dalej robimy to, co założyliśmy na początku roku. Ceny na rynku są bardzo niskie, reakcje na działania konkurencji błyskawiczne, dlatego walka o klienta będzie odbywała się na innych płaszczyznach, m.in. zawansowanych usług dodanych — mówi Miroslav Rakowski, prezes T-Mobile.
Play, który funkcjonuje pod hasłem: „najlepsza wartość za rozsądną cenę”, będzie pewnie wciąż podgryzał rynek. Ma najniższe koszty działalności, co daje mu największe pole do manewru w obniżce cen. Rynek wciąż czeka na atak ze strony operatora sieci Plus, który powoli otrzepuje się z kurzu restrukturyzacji — pokłosia zmian właścicielskich. Ale ten musi dbać o rentowność, by być w stanie obsłużyć wielomiliardowy dług.
— Dział sprzedaży oczywiście walczy o klienta, ale nie przewiduję z tego powodu jakichkolwiek zmian mających znaczący wpływ na pogorszenie rentowności — mówi Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polkomtela.