W 2013 r. stawki firmowych polis majątkowych powinny się ustabilizować. Przynajmniej dla niektórych branż
Mniej więcej od czwartego kwartału 2010 r. trwa przewrót w
ubezpieczeniach majątkowych dla firm działających w branżach szczególnie
narażonych na ryzyko pożaru, wybuchu itp. Ubezpieczyciele w roku trudnym
nie tylko ze względu na powodzie, ale również kilka poważnych szkód
przemysłowych nagle przebudzili się i drastycznie zmienili politykę
oceny ryzyka. Działanie to sprawiło przedsiębiorcom niemały kłopot.
Nagle ubezpieczenia do tej pory tanie i dostępne stały się dla wielu z
nich produktem, którego nikt im nie chce sprzedać, a jeśli już, to za
cenę 2- albo nawet 3-krotnie wyższą.
Dobre czasy dla wybrańców
Dzisiaj, po niemal dwóch latach, widać zarówno pozytywne, jak i
negatywne skutki pospiesznej zmiany polityki oceny ryzyka.
— Widzimy, że klienci wzięli sobie do serca zalecenia ubezpieczycieli i
wielu firmom udało się dostosować do ich wymogów, a w efekcie poprawić
jakość ryzyka — mówi Andrzej Liwacz, dyrektor ds. underwritingu
ubezpieczeń pozakomunikacyjnych w Biurze Sprzedaży Korporacyjnej PZU.
Jego zdaniem, przedsiębiorcy, posiadający już odpowiednie zabezpieczenia
przeciwpożarowe i tym podobne, oczekują teraz od ubezpieczycieli lepszej
oferty. Ponadto dzięki temu brokerzy mają już pozytywne przykłady firm,
które poprawiły ryzyko zgodnie z zaleceniami ubezpieczycieli. Łatwiej im
więc przekonać inne, że to się opłaca. — W przyszłym roku lepsze czasy
czekają dobre rodzaje ryzyka — twierdzi Andrzej Liwacz.
Ubezpieczyciele konkurują o biznes korporacyjny, szczególnie ryzyko
akceptowalne. A jeśli firmy dalej swoje rodzaje ryzyka będą poprawiać,
to pokusa do walki będzie rosła. Już kilka zakładów ubezpieczeń w
ostatnim czasie deklarowało chęć powiększenia portfela klientów
korporacyjnych. Duża konkurencja może doprowadzić do spadku cen w
przypadku dobrych typów ryzyka.
— Zatrzymanie się wzrostu stawek czy nawet lekki spadek już obserwujemy
w przypadku branż łatwiejszych, o które ubezpieczyciele rywalizują,
takich jak np. nieruchomości komercyjne, hotele, lotniska,
telekomunikacja, lekki przemysł — mówi Izabela Król,
kierownik ds. oceny ryzyka w Dziale Ubezpieczeń Majątkowych Chartis.
Niestety, nie wszystkim firmom udało się dostosować do wymagań
ubezpieczycieli. Wiele z nich nie miało nawet szansy, ponieważ
ubezpieczyciele w zakresie poprawy ryzyka rekomendowali rozwiązania,
których realizacja nie była możliwa.
— Przykładem takich praktyk jest wymóg instalacji stałych urządzeń
gaśniczych w terminie 3 miesięcy. W naszych warunkach, dla stałych
urządzeń gaśniczych wodnych, budowanych od początku, każdy termin
krótszy niż 6 miesięcy jest nie do dotrzymania — mówi Leszek
Golachowski, lider Praktyki Risk Consulting w Marsh Polska. Zdarzało się
m.in., że rekomendacje nie uwzględniały kalkulacji wpływu ich realizacji
na zmniejszenie poziomu ryzyka bądź formułowane były zbyt ogólnie bez
wsparcia ubezpieczyciela przy ich implementacji, co mogło powodować
nieprawidłowe albo niepełne zabezpieczenie majątku. Wobec tego niektóre
firmy dalej nie mogą liczyć na ubezpieczenie, a inne zmagają się z
bardzo wysokim jego kosztem. Jednym ze skutków takiego stanu rzeczy jest
podpisywanie tzw. sztucznych polis pod kredyt przez firmy, które na
polisę nie mają szans, ale jej posiadanie jest wymagane przez bank.
— Wykorzystywana jest niewiedza bankowców o ubezpieczeniach. Sztuczna
polisa to taka, która istnieje tylko na papierze, a w rzeczywistości nie
daje żadnego pokrycia. Przykładem jest ubezpieczenie z wyłączeniem
głównych rodzajów ryzyka, jakimi są ogień czy wybuch, albo polisa z
bardzo wysokimi franszyzami redukcyjnymi, równymi sumom ubezpieczenia —
mówi Izabela Król.
Cofamy się w rozwoju
Inny skutek to rezygnacja firm z części polis. — Spółki decydują się na
utrzymanie polis, które są niezbędne, rezygnując z dodatkowych
produktów, które w obecnych warunkach ekonomicznych wydają się luksusem
— twierdzi Liliana Pawelczak-Szulc, dyrektor Biura Ubezpieczeń Lądowych
w STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi.
Zauważalne są rezygnacje z ubezpieczeń kradzieżowych, nadwyżkowych,
kosztownych klauzul rozszerzających typu strajki czy terroryzm,
ubezpieczeń przerw w działalności (BI) czy sprzętu elektronicznego
(EEI). — Zdarzają się też cięcia w budżetach przeznaczonych na
ubezpieczenie OC działalności — przyznaje Liliana Pawelczak-Szulc. — Nie
obserwujemy masowej rezygnacji z jakichkolwiek polis. Widzimy natomiast,
że kiedy ubezpieczenia majątkowe były tańsze, łatwiej było klientów
przekonać, żeby kupili także np. BI — twierdzi Andrzej Liwacz. Tym
sposobem praca nad świadomością ubezpieczeniową firm może pójść na
marne. — Rynek cofa się w rozwoju. Obyśmy nie wrócili do czasów, kiedy
kupowane było tylko obowiązkowe OC komunikacyjne — mówi Dominika
Kozakiewicz, wiceprezes Marsh Polska.
Podwyżki będą czy nie?
Praktycy uspokajają — ubezpieczyciele na przyszły rok deklarują
stabilizację cen w ubezpieczeniach majątkowych dla firm.
— Zamierzamy utrzymać ceny na obecnym poziomie, ale zachowanie
ubezpieczycieli będzie w dużej mierze zależało od tego, co się w
przyszłym roku wydarzy, np. od katastrof naturalnych — mówi Andrzej
Liwacz. Są jednak głosy bardziej sceptyczne.
— Stawki w trudniejszych do ubezpieczenia branżach nadal będą szły w
górę, choć może nie tak drastycznie jak do tej pory. Ale spadku czy
zatrzymania cen raczej bym się nie spodziewała — twierdzi Izabela Król.
Podobnego zdania jest Michał Kiesiński, dyrektor Biura Rozwoju w EIB.
— Przewiduję, że obecnie utrzymujący się trend wzrostu stawek w
ubezpieczeniach majątkowych przedsiębiorstw, szczególnie dla branż o
dużym narażeniu na ryzyko, utrzyma się także w 2013 r. i następnych
dwóch latach, chociaż dynamika tego wzrostu może wyhamować — mówi Michał
Kiesiński. Według ubezpieczycieli wzrost stawek, szczególnie stosowany w
przypadku klientów o dużej szkodowości, nie jest najgorszym
scenariuszem. Gorzej, gdyby nagle któryś z graczy postanowił stawki
obniżać.
— Powrót do wojny cenowej byłby dla rynku porażką. Za bardzo się
napracowaliśmy, żeby wytłumaczyć klientom zasadność podwyżek — mówi
Dominika Kozakiewicz. Jednak zdaniem niektórych analityków, taki
scenariusz wcale nie jest niemożliwy. Widmo wojny cenowej już pojawia
się w ubezpieczeniach komunikacyjnych, choć jeszcze dwa lata temu, po
dużych stratach, wszyscy ostro podnosili ceny.