Nawet najwięksi euroentuzjaści zaczynają się uginać pod presją różnych grup społecznych, które domagają się zmian we wdrażaniu założeń Green Deal. Jeśli UE nie odzyska globalnej konkurencyjności, stanowi to nie tylko realne zagrożenie dla dobrobytu Europejczyków, ale też dla dalszego rozwoju zrównoważonej gospodarki oraz zrównoważonego środowiska – ostrzegł Mario Draghi w swoim wrześniowym raporcie o perspektywach gospodarki unijnej.
– W 2023 r. produkcja chemiczna w Europie zmniejszyła się o 12 proc. Podczas gdy w samych Niemczech spadek sięgnął 18 proc., w Chinach przemysł chemiczny kwitł. Nawet w Rosji produkcja chemiczna wzrosła o 4 proc. w ubiegłym roku. Jak wytłumaczyć to, że nawet w krajach, które zmagają się z różnymi międzynarodowymi sankcjami, produkcja chemiczna rośnie, a w tym samym czasie upada w Europie? – pytała Katarzyna Byczkowska, dyrektor zarządzająca BASF Polska, podczas debaty panelowej „Europejski Zielony Ład oraz nowa kadencja Komisji Europejskiej”, jednej z wielu, które miały miejsce w Sopocie, podczas XIII Europejskiego Forum Nowych Idei (EFNI) w ubiegłym tygodniu.
W 2023 r. produkcja chemiczna w Europie zmniejszyła się o 12 proc. Podczas gdy w samych Niemczech spadek sięgnął 18 proc., w Chinach przemysł chemiczny kwitł. Nawet w Rosji produkcja chemiczna wzrosła o 4 proc. w ubiegłym roku.
Przeszkody czy wsparcie
Zielony Ład to także ogromna zmiana w energetyce, która ma podlegać procesom dekarbonizacyjnym. Zmiany cen energii, a zwłaszcza ich stopniowe wzrosty, uderzają m.in. w przemysł chemiczny, który należy do najbardziej energochłonnych. Efektem jest utrata globalnej konkurencyjności przez jego europejskich liderów – zwróciła uwagę Katarzyna Byczkowska.
Biznes BASF, jednego z globalnych gigantów przemysłu chemicznego, już od kilku lat znajduje się pod presją. W 2023 r. sprzedaż BASF spadła o 21 proc. – do 68,9 mld euro w porównaniu z rokiem 2022. Zysk (EBIT), przed uwzględnieniem pozycji nadzwyczajnych, spadł aż o 45 proc. – do 3,8 mld euro w porównaniu z 2022 r.
W związku z narastającymi trudnościami w Europie koncern chemiczny BASF rozważa przeniesienie znacznej części produkcji z Niemiec do Chin. Swoje zamierzenia motywuje chęcią utrzymania konkurencyjności i szerszego zaistnienia na rosnącym rynku chińskim.
Jednak nie tylko BASF, ale też inne europejskie koncerny przemysłowe narzekają na wysokie ceny energii, rozrastającą się biurokrację, nadmiar regulacji, które rodzą nowe ryzyka dla biznesu, a także na coraz bardziej dotkliwy brak wykwalifikowanych pracowników. W tym kontekście zamiar przeniesienia produkcji do Chin można odczytać jako zwiastun tendencji, która prawdopodobnie będzie się nasilać w nadchodzących latach.
– Z niecierpliwością czekam na Green Industrial Deal. Mam nadzieje, że KE uzupełni Zielony Ład o propozycje wspierające unijny przemysł w procesach dekarbonizacyjnych w kontekście polityki konkurencyjności. W tym zakresie chcę zasygnalizować istotną kwestię, czyli neutralność technologiczną. Z naszej perspektywy istotne jest, by maksymalizować katalog technologii dekarbonizacyjnych, które mogą kontrybuować do celu, który już realizujemy, czyli do ratowania naszej planety przez dążenie do osiągnięcia celu klimatycznego – zadeklarował Damian Fogel, dyrektor biura regulacji i wsparcia handlu gazem w Orlenie.
Słabnąca konkurencyjność
UE traci zdolności do globalnej konkurencji i przekształca się w skansen dawnego dobrobytu. W tym samym czasie Chiny rosną i wypierają europejskie firmy z kolejnych rynków. Powoli wycofują się z roli kraju dostarczającego tanie produkty importerom, a rosną w roli konkurenta na tradycyjnych rynkach eksportowych Europy – konkurują z firmami europejskimi i coraz częściej wygrywają z konkurencją.
Chiny już stały się jednymi z największych eksporterów w wielu gałęziach przemysłu, np. w produkcji stali, szkła, papieru czy części samochodowych, czyli w branżach, w których jeszcze niedawno były importerami.
Za sukcesami chińskich producentów kryją się starannie utajone państwowe subsydia – przekonywał Damian Fogel. Chińscy stratedzy ekonomiczni analizują sytuację na rynkach globalnych i wypracowali umiejętność przewidywania z wyprzedzeniem popytu, jaki pojawi się na nich w nadchodzących latach. Tym należy – jego zdaniem – tłumaczyć obecną przewagę producentów chińskich w dostawach do Europy paneli fotowoltaicznych czy samochodów elektrycznych.
Zamieniająca się sytuacja na globalnych rynkach i ofensywa chińskich producentów postawiła UE przed dużym dylematem – na ile można otworzyć europejski rynek na import aut elektrycznych? Bardzo głośno rozbrzmiewają postulaty, by chronić unijny rynek motoryzacyjny, który z trudnościami przekształca się w rynek elektromobilności.
Paneliści podkreślali, że wiele biznesów z dziedzin gospodarki, które mają być regulowane przez Zielony Ład, nie zdoła utrzymać się na rynku. Jeśli unijnym priorytetem nie będzie konkurencyjność, a biznes nie będzie mógł liczyć na unijne wsparcie, duża część firm nie da sobie rady – zrównoważone łączenie dbałości o własną konkurencyjność i czynienie zadość wymaganiom klimatycznym stanie się po prostu niewykonalne.
Szacunkowe koszty wspierania wdrażania do technologii niskoemisyjnych europejskiego przemysłu przekraczają jednak finansowe możliwości unijnego budżetu, np. jedynie wdrażanie do przemysłu technologii stali niskoemisyjnej wymagałoby wydatkowania do 60 mld euro rocznie na inwestycje i do 120 mld euro na pokrycie innych kosztów z tym zawiązanych.
Szczególnie rolnictwo, wchodząc dalej w procesy dostosowywania się do wymogów ochrony klimatu, będzie przeżywać ciężkie chwile – przyznała Małgorzata Bojańczyk, dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Zrównoważonego Rolnictwa i Żywności.
– Już teraz ogromnym wyzwaniem, nie tylko dla rolników, ale i dla całej branży spożywczej, jest uzyskanie miarodajnych danych o emisyjności poszczególnych produktów, które z pól przez zakłady przetwórcze trafiają do obrotu gospodarczego. Brakuje zwłaszcza odpowiednich narzędzi cyfrowych, a digitalizacja procesów jest dalece niewystarczająca – podkreśliła Małgorzata Bojańczyk.
Idea i realia
Europa z importera energii musi stać się bytem samowystarczalnym. Do realizacji tego scenariusza potrzebne są jednak ogromne inwestycje w różne gałęzie energetyki, np. w poszerzanie solidarności energetycznej krajów unijnych. Zdaniem Kamila Wyszkowskiego, dyrektora wykonawczego UN Global Compact Network Poland, zwłaszcza Polska powinna skoncentrować się na przebudowie systemu przesyłowego energii.
– Koszt energii jest w Europie wysoki, bo jest ona wciąż w dużym stopniu skarbonizowana. Choć świadomość możliwości przejścia na źródła niskoemisyjne albo wręcz neutralne klimatycznie jest obecna już od wielu lat, jak dotąd nie prowadziła ona do zmian w energetyce. Dlatego priorytetem na dziś powinno być tworzenie lokalnych klastrów energii i rozwój energetyki rozproszonej, w której dużą rolę odgrywa rozbudowana sieć przesyłowa – stwierdził Kamil Wyszkowski.
Przebudowa systemu wytwarzania energii musi się łączyć z odchodzeniem od paliw kopalnych i stopniowym wprowadzaniem gospodarki o obiegu zamkniętym. Polska, jako jeden z większych producentów energii z węgla w Europie, stoi obecnie przed wyjątkowymi wyzwaniami – podkreśliła Katarzyna Smyk, szefowa przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.
Stawienie czoła wyzwaniu energetycznej zmiany wymaga wsparcia dla osób najmniej zamożnych oraz dla małych i średnich firm przedsiębiorców.
– Już od 2027 r. wdrażany będzie ETS2, czyli system handlu emisjami, który obejmie nowe sektory, m.in. budownictwo i transport drogowy. Polska ma być największym beneficjentem osłonowego Społecznego Funduszu Klimatycznego finansowanego z dochodów z ETS2 z budżetem sięgającym 50 mld zł – zapewniał Jan Szyszko, sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.
W dobie wdrażania Zielonego Ładu wolny rynek może się jawić jako platońska idea, która jednak nie istnieje w świecie planowania unijnych strategii – podsumował debatę Jakub Safjański z Konfederacji Lewiatan.