Trzy recepty na Kanię

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2019-08-27 22:00

O balansujące na krawędzi upadłości zakłady mięsne starają się dwaj konkurenci oraz ich twórca. Za kulisami walka wrze

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Kiedy spotyka się rada wierzycieli, kto ma prawo głosu i kiedy najprawdopodobniej rada podejmie decyzję o przyszłości Zakładów Mięsnych Henryk Kania
  • Co proponuje Henryk Kania
  • Ile za firmę gotów jest zapłacić Cedrob
  • Dlaczego propozycja firmy Tarczyński jest najdogodniejsza dla wierzycieli

Na kabanosy i wędliny niejeden ma apetyt. W środę po południu w Warszawie zbiorą się przedstawiciele kluczowych wierzycieli Zakładów Mięsnych Henryk Kania. Będą mogli przyjrzeć się trzem propozycjom uratowania spółki przed upadłością i choćby częściowej spłaty jej narastających długów. Posiedzenie rady wierzycieli zwołano na wniosek zarządu spółki, która od czerwca działa w ramach przyspieszonego postępowania układowego i w praktyce zawiesiła produkcję po utraceniu płynności finansowej.

Wierzyciele, wśród których są m.in. banki Alior i Handlowy oraz dostawcy, mają przyjrzeć się propozycji wydzierżawienia przez Kanię większości majątku spółce celowej, która będzie kontynuowała produkcję, co w dłuższej perspektywie ma pozwolić na spłatę większości długów. Za propozycją stoi Henryk Kania, większościowy akcjonariusz i wieloletni prezes giełdowej spółki.

Na stole mogą jednak pojawić się jeszcze dwie oferty od jej konkurentów, a stopień skomplikowania sprawy jest taki, że według naszych źródeł środowe posiedzenie wierzycieli może nie przynieść rozstrzygnięć — tym bardziej że zdania w sprawie tego, która oferta jest najbardziej wiarygodna i ma największy biznesowy sens, są podzielone. Prawo głosu będzie miało pięciuczłonków rady: przedstawiciele Aliora i Handlowego, burmistrz Pszczyny (tam mieści się siedziba spółki), przedstawiciel Roberta Piniego (dużego dostawcy Kani) oraz mniejszych wierzycieli.

Zegar tymczasem tyka, bo nadzorca sądowy spółki formalnie ma czas tylko do 30 sierpnia na złożenie planu restrukturyzacyjnego i uzgodnionego spisu wierzytelności. Jeśli wierzyciele nie zdecydują się na któryś scenariusz, otworzy to drogę do upadłości Kani i licytacji majątku spółki przez syndyka.

Konkurencyjne opcje

Oprócz Henryka Kani o majątek spółki, na który składają się przede wszystkim duże zakłady produkcyjne, starają się rynkowi konkurenci: Tarczyński (również notowany na GPW) i Cedrob. Ich warunkowe oferty trafiły w ubiegłym tygodniu do nadzorcy sądowego. Pierwsza dotyczy nabycia zorganizowanej części przedsiębiorstwa, druga — podobnie jak w przypadku propozycji Henryka Kani — dzierżawy majątku. Ceny mocno się od siebie różnią.

Cedrob, który specjalizuje się w mięsie drobiowym, ale po kupnie w wezwaniu akcji Gobarto (dawnego PKM Duda) ma też — podobnie jak Kania — spory biznes w przetwórstwie mięsa czerwonego, chce dzierżawić zakłady konkurenta z problemami przez rok. Zamierza płacić za to 200 tys. zł miesięcznie, pod warunkiem że zgodzi się na to UOKiK. Do czasu uzyskania zgody urzędu jest skłonny przez maksymalnie 6 miesięcy pokrywać koszty funkcjonowania przedsiębiorstwa konkurenta. Po zakończeniu okresu dzierżawy miałby kupić zorganizowaną część przedsiębiorstwa,uwzględniając kwoty przedstawione w wycenie Lion Broker z sierpnia tego roku. Zgodnie z nią wartość rynkową przedsiębiorstwa Kani określono na 247 mln zł.

Tymczasem Tarczyński — o czym poinformowano komunikatem giełdowym, uznanym przez zarząd Kani za próbę manipulacji — proponuje 120 mln zł w gotówce za zakłady Kani w Pszczynie, Goczałkowicach-Zdroju i Mokrsku, a także za wybrane nieruchomości. W tym scenariuszu przekraczające 800 mln zł długi Kani mają być zredukowane do wartości równej cenie nabycia przedsiębiorstwa przez Tarczyńskiego, ale wierzyciele nie musieliby długo czekać na pieniądze.

120 mln zł, które chce zapłacić Tarczyński, to kwota zbliżona do wartości likwidacyjnej zorganizowanej części przedsiębiorstwa ZM Henryk Kania zgodnie z wyceną Lion Broker. Pieniądze trafiłyby najpierw do banków — Handlowego, który według naszych źródeł jest „dobrze zabezpieczony” na majątku spółki, a także Aliora, którego ekspozycja na Kanię przekracza 230 mln zł.

Twórcze koncepcje

Projekt Henryka Kani wymagałby od wierzycieli największej cierpliwości, ale według jego twórcy może zapewnić spłatę największej części długów. W jego ramach spółka celowa HK Trade miałaby wydzierżawić cztery zakłady (oprócz trzech z oferty Tarczyńskiego także zakład w Ćwiklicach) i prowadzić w nich normalną działalność oraz sprzedawać produkty sieciom handlowym na czele z Biedronką.

Biznesowym fundamentem tej propozycji jest list intencyjny z Jeronimo Martins, właściciel Biedronki, na podstawie którego HK Trade liczy na korzystne warunki handlowe i terminy płatności mające pozwolić na utrzymanie płynności finansowej i wypracowywanie zysków. W zamian do giełdowej spółki ma trafiać minimum 90 proc. zysku EBITDA spółki celowej. Potem przedsiębiorstwo ma zostać przejęte przez spółkę celową.

Układanie układu

Z oczywistych powodów ten ostatni scenariusz jest preferowany przez zarząd Kani, którym tymczasowo kieruje Henryk Kania. Jest on też fundamentem propozycji układowych przedstawionych przez spółkę radzie wierzycieli. Finansowa strona propozycji Henryka Kani może jednak nie przeważyć szali w oczach części wierzycieli, zwłaszcza w przypadku Aliora, który w lipcu złożył zawiadomienie do prokuratury na zarząd spółki i kwestionował wiarygodność przekazywanych przez nią danych finansowych.

Przypomnijmy, że w maju firma audytorska PFK Consult odmówiła wydania opinii do sprawozdania rocznego Kani za 2018 r. Zwracała m.in. uwagę na narastające, ale nieściągane należności od jednego z kontrahentów, które na koniec ubiegłego roku sięgnęły 337,5 mln zł. Chodziło o firmę Rubin Energy, której Kania sprzedawał mięso i od której kupował wyprodukowane przez nią parówki i wyroby plastrowane. Kania wniósł przeciwko Rubinowi pozew o zapłatę, ale zrobił to dopiero pod koniec lipca tego roku.

833 mln zł - t akie jest łączne zadłużenie Zakładów Mięsnych Henryk Kania.