Kto uwierzył, że problemy Rainbow są tylko przejściowe, ten może zacierać ręce. Licząc od minimum z października 2018 r., akcje spółki podrożały o przeszło 60 proc., a tylko w 2019 r. ich wycena poszła w górę o 28 proc. Ostatnio pozytywnie o spółce wypowiedzieli się także analitycy Pekao IB, którzy w raporcie zatytułowanym „Słońce znów zaświeci nad rynkiem w tym roku”, przewidują dalszą zwyżkę notowań Rainbow Tours. Optymizm potwierdza prezes Grzegorz Baszczyński.



— Na wyniki patrzę bardzo optymistycznie. Zakładam, że rok 2019 będzie co najmniej tak dobry jak rok 2017, który był dla spółki rekordowy pod względem rentowności i przychodów — komentuje prezes Rainbow Tours.
I choć skonsolidowane przychody grupy za okres styczeń-maj w 2019 r. były o 1,4 proc. niższe r/r, to jednak klucz do ostatnich dobrej passy w Rainbow leży gdzie indziej.
Trudny rok 2018
Owego klucza należy szukać w roku 2018, kiedy to Rainbow odnotował wzrost przychodów o 15 proc., jednak zysk netto spółki spadł aż o 78 proc. Wcześniej spółka regularnie i dynamicznie poprawiała wyniki. Zyski i przychody rosły nieprzerwanie od 2011 r., ale nagle w tym obrazie pojawiła się solidna wyrwa. Wartość spółki spadła w 2018 r. aż o 54 proc. i nawet mimo ostatnich zwyżek Rainbow wciąż jest wyceniane 40 proc. poniżej poziomów z początku 2018 r. Spółka więc nie tyle rośnie, co odrabia straty. Odrabia je zaś, bo inwestorzy uwierzyli, że 2019 r. będzie inny od 2018.
— Wracamy do normalności. Od momentu wejścia na giełdę rok w rok bardzo dynamicznie zwiększaliśmy przychody, osiągaliśmy również dobrą rentowność. Rok 2018 był jednak wypadkiem przy pracy. I to nie tylko naszym, ale całej branży. Była ogromna nadpodaż miejsc samolotowych i hotelowych. Wynikało to z bardzo dobrej przedsprzedaży oferty letniej, gdzie wszyscy touroperatorzy notowali wzrost powyżej 40 proc. Programy były więc planowane bardzo optymistycznie. Co więcej, pojawiło się Tui, które zapragnęło bardzo szybko być numerem jeden na polskim rynku i zakontraktowało prawie 80 proc. miejsc więcej niż w 2017. W efekcie ogromna nadpodaż ofert skutkowała tym, że touroperatorzy musieli sprzedawać miejsca po bardzo niskich cenach, obniżając drastycznie marże — tłumaczy Grzegorz Baszczyński.
Rynek wprawdzie urósł o 35 proc., jednak zdaniem Grzegorza Baszczyńskiego był to wzrost wymuszony, ponieważ dzięki niższym cenom na zagraniczne wycieczki było stać osoby, które normalnie by na taką wycieczkę nie pojechały. Teraz problemu z nadpodażą nie ma, co potwierdzają zresztą dane dotyczące inflacji. Za czerwiec jedną z najmocniej drożejących kategorii rok do roku były właśnie zagraniczne wycieczki (wzrost o 11,4 proc.). Tak duży wzrost to odbicie względem niskiej bazy z 2018 r.
Najpierw rentowność, później skala
Spółka może liczyć zatem na dużo większe marże i nawet jeżeli nie zwiększy bazy klientów, to może wypracować wyniki dużo lepsze niż w 2018 r. Konkurencja nadal jednak pozostaje duża. Rainbow Tours to obecnie trzeci największy touroperator w Polsce, a w feralnym 2018 r. poradził sobie najgorzej z pierwszej czwórki. Mocno rosło agresywne Tui (przychody w górę aż o 58 proc.), świetnie radził sobie nastawiony na modną ostatnio Turcję Coral Travel (+61 proc.). Rainbow rozwijało się zaś w tempie lidera, czyli Itaki. Tyle że Itaka potrafiła poprawić zysk, Rainbow zaliczyło zaś spory jego spadek.
W 2019 r. Rainbow ma jednak zanotować zysk zbliżony do rekordowego w swojej historii. Warto jednak pamiętać, że Tui wciąż mocno się rozpycha na rynku. Spółka zamierza zwiększyć bazę klientów aż o 13 proc. Nie jest to może wynik równie imponujący, co w 2018 r. (wzrost o 76 proc.), jednak Rainbow na tym tle i tak wypada blado. W giełdowej spółce liczą bowiem maksymalnie na utrzymanie liczby klientów na poziomie z 2018 r., wzrost ma być zaś zbudowany wyższymi cenami.
— Konkurent rośnie i my to rozumiemy, ale jako spółka giełdowa jesteśmy rozliczani z rentowności. Może w tym roku nie urośniemy więcej niż o 3-4 proc., ale z pewnością zarobimy — i to dużo. 2019 r. będzie też w pewnym sensie przejściowym pod względem wielkości rynku, bowiem jego wzrost w 2018 r. był sztucznie napompowany bardzo niskimi cenami. W tym roku jednak rynek urośnie raczej niewiele. Nie tylko my nie zakładamy wzrostu liczby pasażerów, podobnie myśli wielu konkurentów. Ale nawet jeśli rynek w tym roku nie urośnie, to średnia za dwa ostatnie lata i tak wyniesie 17-18 proc. I to jest dynamika, którą uważam za normalną dla tego mocno rosnącego segmentu i wielce prawdopodobne że utrzyma się ona w przyszłości — komentuje Grzegorz Baszczyński.
Sprzyja makroekonomia i program 500+
Po okresie przejściowym ma zaś nastąpić wzrost, czyli de facto Rainbow chce wrócić do osiągnięć sprzed 2018 r. — Od 2020 r. będziemy chcieli rosnąć i zwiększać wolumen pasażerów. Sprzyja nam otoczenie makroekonomiczne: różnego rodzaju programy socjalne, relatywnie silny złoty, niedrogie paliwo lotnicze czy wreszcie wzrost płac realnych i wzrost gospodarczy. Uwzględniając nowe 500+, na rynku pojawią się też nowi klienci, którzy wypoczynek w Mielnie będą chcieli zamienić na Grecję czy Turcję. Dlatego myślę, że przed turystyką przynajmniej dwa-trzy tłuste lata. A Rainbow zdecydowanie chce być i będzie częścią tego wzrostu — ocenia prezes spółki. Oczekiwania związane z powrotem większych zysków to również oczekiwania związane z powrotem dywidendy. Zysk za 2018 rok wprawdzie się pojawił, jednak zarząd i akcjonariusze zgodnie uznali, że był on zbyt niski, by się nim dzielić. W efekcie całość została w spółce. Wcześniej Rainbow zyskiem się jednak dzielił i —jak zapowiada prezes — tak też powinno być z zarobkiem za 2019 r.