Jego zdaniem, jeśli do tego dojdzie ucierpią kraje Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polska, która w czasie kryzysu została nazwana „zieloną wyspą”, ponieważ w 2009 r. jako jedyny kraj w Europie nie znalazła się w recesji.

Od 2009 r. liczba nowych miejsc pracy wzrosła o 2 proc., podczas gdy na Łotwie był to spadek rzędu 20 proc., a w Bułgarii 10 proc.
Tak dobra sytuacja w Polsce była możliwa dzięki trzem czynnikom. Po pierwsze, była to najbardziej ekspansyjna polityka fiskalna w regionie z cyklicznie dostosowywanym deficytem. Po drugie, Polska wprowadziła rygorystyczną keynesowską politykę, niemal podwajając publiczne inwestycje wobec PKB. Po trzecie, Polska zawsze stosowała rygorystyczne regulacje finansowe, co pozwoliła utrzymać deficyt obrotów bieżących na poziomie 5 proc.
Teraz jednak sytuacja może wyglądać jednak gorzej, ponieważ rząd nie ma już miejsca do manewru.
- Polska nie będzie w stanie pobudzić wzrostu poprzez bodźce fiskalne, ponieważ dług publiczny, który przed kryzysem był na poziomie 45 proc. PKB, wzrósł do 57 proc., nieco poniżej poziomu wyznaczonego przez kryteria z Maastricht oraz krajowy limit konstytucyjny. (…) Europa Środkowa i Wschodnia musi przygotować się na bardzo trudny rok. Jeśli kryzys w euro landzie się pogłębi, wszystkie gospodarki CEE znajdą się w recesji. Tym razem nie będzie zielonych wysp – przestrzega.