Ubezpieczyciele chcą zatrzymać wzrost cen

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2016-11-07 22:00

Polska Izba Ubezpieczeń wie, co zrobić, żeby polisy OC przestały drożeć. Bez pomocy rządu się nie obejdzie

Tego jeszcze nie było. Ubezpieczyciele, którzy w tym roku zafundowali klientom drastyczne podwyżki cen polis komunikacyjnych, chcą… ograniczyć dalszy wzrost cen. Od początku roku polisa OC podrożała średnio o 39 proc. Niektórzy kierowcy za obowiązkowe ubezpieczenie muszą zapłacić nawet kilkakrotnie więcej. Segment był nierentowny przez ostatnie 9 lat — w tym czasie branża dorzuciła do niego astronomiczną kwotę 6,3 mld zł. Czyżby firmy postanowiły wreszcie się odkuć? Nic z tych rzeczy. Wzrost cen nie poprawia znacząco ich sytuacji, ma jedynie zapobiec finansowej katastrofie. Nowe regulacje spowodowały, że koszty

RECEPTA:Da się powstrzymać podwyżki — twierdzi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU. Ubezpieczyciele potrzebują jednak pomocy.
Marek Wiśniewski

wypłacanych odszkodowań poszybowały w górę. W ubiegłym roku kosztowało to branżę ponad 1 mld zł. Polska Izba Ubezpieczeń (PIU), która skupia wszystkie towarzystwa działające nad Wisłą, ostrzega, że bez zmian systemowych nie ma co liczyć na zahamowanie podwyżek. Jan Grzegorz Prądzyński, szef PIU, podpowiada, co trzeba zrobić, żeby ceny przestały rosnąć.

Po pierwsze, standaryzacja

Najważniejsze jest szybkie uporządkowanie kwestii odszkodowań za szkody osobowe, czyli uszkodzenie ciała lub śmierć osoby bliskiej, których wartość bardzo szybko rośnie, zagrażając kondycji finansowej ubezpieczycieli. — Brak przewidywalności w tym obszarze to ryzyko systemowe dla całej branży. Ceny polis muszą być adekwatne do wysokości wypłacanych odszkodowań — mówi szef PIU.

Lekarstwem może być standaryzacja świadczeń. W Europie Zachodniej stosuje się różne rozwiązania. W Hiszpanii wysokość świadczeń określa urzędowa tabela, w Niemczech stawki ustala środowisko sędziowskie, a w Szwecji maksymalna wysokość zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej w wypadku komunikacyjnym została ograniczona do kwoty 5 tys. EUR.

— Nikt nie może odebrać poszkodowanym prawa dochodzenia racji w sądzie ani ograniczyć niezawisłości sędziów. Chcemy jednak wiedzieć, ile mamy płacić za szkody osobowe — podkreśla Jan Grzegorz Prądzyński. Tabelę stawek może stworzyć Forum Zadośćuczynień, które zostało niedawno powołane przy Komisji Nadzoru Finansowego. W jego skład — oprócz ubezpieczycieli — wchodzą także przedstawiciele rządu, kancelarii odszkodowawczych, Rzecznika Finansowego i środowisk medycznych.

Po drugie, rozsądek i umiar

PIU chciałaby także, by ustawodawca ostrożniej podchodził do regulacji, które mogą rodzić nowe obciążenia dla branży, powodując dalszy wzrost cen. — Czas skończyć z mitem, że ubezpieczenia to bogata branża — podkreśla Jan Grzegorz Prądzyński. Lista nowych regulacji i interpretacji, które spowodowały wzrost kosztów u ubezpieczycieli, jest długa. Są na niej m.in.: wyrok Sądu Najwyższego, który każdemu Polakowi przyznał samochód zastępczy, wytyczne KNF ws. likwidacji szkód komunikacyjnych (ich koszt to 1,2 mld zł rocznie), podatek bankowy, a także rekomendacja w sprawie szkód osobowych, która w przyszłym roku będzie kosztować branżę 800 mln zł. — To nie koniec, bo są szykowane nowe przepisy, które spowodują wzrost obciążeń dla ubezpieczycieli i przełożą się na dalszy wzrost cen — mówi szef PIU.

Chodzi m.in. o nowelizację ustawy o VAT, która właśnie trafiła do Sejmu. Podatkiem mają zostać objęte wszystkie czynności związane z ubezpieczeniami, które są wykonywane przez zewnętrze podmioty. Jeśli przepis wejdzie w życie, koszt likwidacji szkód, assistance, wyceny czy underwritingu (oceny ryzyka) pójdą w górę o 23 proc. Jan Grzegorz Prądzyński przypomina także, że nad branżą cały czas wisi widmo podatku Religi. Został zapowiedziany rok temu, kiedy PiS przejmowało władzę. Jeśli zostanie wprowadzony w przyszłym roku, obciąży klientów, powodując kolejną podwyżkę cen.

Po trzecie, informacja

Do zahamowania wzrostu cen przyczyni się też lepszy dostęp do informacji o kierowcach i pojazdach. Od wielu lat ubezpieczyciele i ich klienci łożą dziesiątki milionów złotych rocznie na utrzymanie systemu CEPiK, który nadal nie osiągnął pełnej funkcjonalności.

— Ciekawym pomysłem jest udostępnienie ubezpieczycielom informacji o mandatach i punktach karnych — mówi Jan Grzegorz Prądzyński. Kierowcy, którzy przestrzegają przepisów, mogliby liczyć na obniżenie cen polis. Natomiast ci, którzy notorycznie je łamią, zapłaciliby znacznie więcej.

JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 19 października 2016 r.

Choć ceny polis komunikacyjnych rosną od końca ubiegłego roku, to dopiero publikacja „PB” sprzed dwóch tygodni sprawiła, że problemem zajęły się wszystkie media w Polsce. Ubezpieczyciele znaleźli się w świetle reflektorów, co nie jest im na rękę, bo obawiają się, że spadnie na nich odium za podwyżki. Nieoficjalnie przedstawiciele firm ubezpieczeniowych mówią, że obawiają się reakcji polityków, którym mogą przyjść do głowy różne pomysły, np. ustawowego uregulowania cen ubezpieczeń. Tak stało się w ostatnich miesiącach w Rumunii, gdzie mocny wzrost cen polis doprowadził do uchwalenia ustawy, na mocy której podwyżki wymagają zgody urzędników. Branża uważa, że w oczach polityków ma za dużo pieniędzy i już jest przez nich traktowana jak chłopiec do bicia. Świadczą o tym pierwotnie planowanykształt podatku bankowego, który ubezpieczycieli miał obciążać mocniej niż bankowców i przebieg prac sejmowych nad rozwiązaniem problemu polisolokat.

OKIEM EKSPERTA
Tabela nie rozwiąże problemu

BARTŁOMIEJ KRUPA,prezes Polskiej Izby Doradców i Pośredników Odszkodowawczych

Stworzenie tabeli, która określi wysokość świadczeń za szkody osobowe, na pewno wpłynie na stabilność działalności ubezpieczycieli. W krótkim okresie nie zatrzyma jednak wzrostu cen polis komunikacyjnych. Jeśli bazą będzie ostatnie orzecznictwo, dynamika podwyżek nawet się zwiększy. Sądy przyznają poszkodowanym znacząco więcej, niż chcą wypłacać ubezpieczyciele. Nie wszyscy jednak walczą przed sądem o wyższe świadczenia. Wysoka dynamika wzrostu cen polis komunikacyjnych, którą obserwujemy w ostatnich miesiącach, to efekt tego, że ubezpieczyciele przez ostatnie lata negowali biznesową rzeczywistość. Utrzymywali niskie ceny, mimo że koszty rosły. Gdyby podnosili stawki sukcesywnie, podwyżki nie szokowałyby klientów.