Potwierdziły się niedawne nieoficjalne informacje PB o tym, że ukraiński kapitał pojawił się w spółce Baltchem, właścicielu terminali paliwowych w Świnoujściu i Szczecinie.
W Krajowym Rejestrze Sądowym jako większościowy beneficjent rzeczywisty Baltchemu został wpisany Volodymyr Petrenko. Pisaliśmy już w PB, że jest on właścicielem firmy Ukrpaletsystem, zarządzającej w Ukrainie siecią stacji paliw pod marką UPG.

Dyskretny obrót paliwami
Volodymyr Petrenko kupił nieco ponad 50 proc. udziałów w Baltchemie od firmy inwestycyjnej Warsaw Equity Group. Kontroluje właściciela terminali w sposób pośredni, czyli poprzez estońską firmę MultimodalHD Eesti, którą — jak wynika z estońskich rejestrów — kupił w marcu 2022 r., czyli krótko po ataku Rosji na Ukrainę.
Z informacji dostępnych w internecie wyłania się obraz biznesowej koncepcji Volodomyra Petrenki. MultimodalHD pisze na swojej dosyć ubogie, stronie internetowej, że zajmuje się obrotem paliwami, a jego największymi partnerami są: OMV Petrom (Rumunia), Petrom Moldova (Mołdawia), MOL (Węgry), PKN Orlen (Polska) i Unimot (Polska). To kraje sąsiadujące z Ukrainą. Firma przekonuje, że jej produkty są tanie i zawsze dostępne, a ponadto dyskrecja jest gwarantowana.
Z estońskich rejestrów wynika też, że przychody MultimodalHD wystrzeliły po tym, jak spółkę przejął Petrenko. W pozycji „opodatkowany obrót” przez lata widniała cyfra zero, natomiast w II kw. 2022 r. było to już 40,3 tys. EUR, a w III aż 453,6 tys. Firma zatrudnia siedem osób.
Kanał do Ukrainy
Jak już pisaliśmy w PB, w czerwcu 2022 r. Baltchem wypowiedział umowy zewnętrznym partnerom, m.in. Unimotowi, i dziś zajmuje się wyłącznie importem paliw na potrzeby rynku ukraińskiego, który odciął dostawy z Rosji, a w związku z wojną zgłasza znaczące zapotrzebowanie na paliwa. Jednocześnie sieć UPG Volodomyra Petrenki, która przed wojną była dużym importerem paliwa białoruskiego do Ukrainy, dziś przekonuje, że odcięła ten kierunek, a jej paliwo pochodzi „wyłącznie z Europy”.
Przed wojną Ukraina produkowała tylko niewielką część zużywanych w kraju paliw, a potem Rosjanie w atakach zniszczyli jej rafinerie. Dziś zasilana jest w paliwo głównie przez Polskę, a w mniejszym stopniu przez Rumunię i inne państwa. Sprzedawcy paliwa uzyskują w Ukrainie marże atrakcyjniejsze niż w Polsce, więc chętnie kierują tam produkty.
Embargo coraz bliżej
O ile Ukraina wprowadziła u siebie zakaz kupowania paliw rosyjskich, o tyle Unia Europejska może nimi handlować aż do 5 lutego 2023 r. Tego dnia wejdą w życie sankcje, które dla wspólnoty — zaspokajającej przed wojną 40 proc. popytu paliwami z Rosji — będą wyzwaniem.
Dla Polski wyzwanie też jest duże, ponieważ produkujemy mniej paliw, niż zużywamy. Dlatego polska branża paliwowa uważa, że transakcje obejmujące np. terminale paliwowe powinny być monitorowane przez państwo.
Urzędy nie wiedziały
Zapytaliśmy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, czy badał transakcję. „Taka transakcja do nas nie wpłynęła, więc nie była przez nas rozpatrywana” — odpisało biuro prasowe urzędu.
O to samo zapytaliśmy odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne kraju resort klimatu. „Spółki paliwowe, a w szczególności spółki bez udziału skarbu państwa, nie mają obowiązku informowania Ministerstwa Klimatu i Środowiska o swoich planach sprzedażowych. Podmioty funkcjonujące na krajowym rynku naftowo-paliwowym funkcjonują w systemie zapasów interwencyjnych ropy naftowej i paliw poprzez tworzenie zapasów obowiązkowych i wnoszenie opłaty zapasowej. Ponadto wszystkie spółki sektora naftowo-paliwowego podlegają stałemu monitoringowi ze strony odpowiednich służb, w tym w szczególności KAS, URE i RARS w zakresie wypełniania obowiązków wynikających z regulacji prawnych” — odpowiedział resort klimatu.
Pytania zadaliśmy też Urzędowi Regulacji Energetyki. Biuro prasowe urzędu odpisało, że ustawodawca przewidział w prawie energetycznym konstrukcję informowania prezesa urzędu o zmianach w strukturze kapitału spółek dopiero po fakcie.