Ustawa nie pomoże podwykonawcom

Emil Górecki
opublikowano: 2012-08-02 00:00

Niewiele firm spełni wymagania pozwalające ubiegać się o bezpośrednią płatność — uważa branża.

Ustawa o bezpośrednich płatnościach dla podwykonawców przy budowie autostrad wkrótce wejdzie w życie, ale kilka jej przepisów trafi do oceny Trybunału Konstytucyjnego — tak zadecydował prezydent Bronisław Komorowski. Wątpliwości budzi nierówność podmiotów gospodarczych wobec prawa, a w szczególności wyłączenia dużych firm oraz dostawców materiałów budowlanych dla podwykonawców.

Kukułcze jajo

Problem jest godny uwagi, ale akt prawny zły — uważają członkowie Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa (OIGD). Według nich, niezrozumiałe jest ograniczenie ustawy tylko do przetargów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) czy wyłączenie z pomocy dużych firm.

— To tylko przerzucanie odpowiedzialności za trudną sytuację branży. Rząd przygotował wątpliwej jakości przepisy, ale ma argument, że coś w tej sprawie zrobił. Przeszły przez parlament. Prezydent, będąc świadomym ułomności ustawy, podpisał ją, by nie narażać się na zarzuty blokowania pomocy. Jednocześnie jednak chce ją skierować do trybunału. Wiadomo, że GDDKiA dopiero zacznie szukać pieniędzy na wypłaty, a zanim je znajdzie, to trybunał uzna ustawę za niekonstytucyjną. Całe działanie to tylko odłożenie problemu protestów podwykonawców o kilka miesięcy — ocenia Wojciech Malusi, prezes OIGD.

Dotychczas GDDKiA bezpośrednio podwykonawcom wypłaciła nieco ponad 140 mln zł. W nowych przepisach, by ubiegać się o taką płatność, firma musi udowodnić, że nie zalega z podatkami, składkami na ZUS i płatnościami wobec podwykonawców, a także udokumentować zaległości.

— Po współpracy z firmą DSS praktycznie każda z firm podwykonawczych straciła płynność, więc tych zobowiązań nie regulowała. Dodatkowo przedstawiciele DSS unikali przyjmowania faktur. Nie liczę, że cokolwiek dzięki tej ustawie odzyskam, i prawie nie znam firm, które te warunki mogą spełniać. Ustawa była przygotowana tylko po to, by w czasie EURO 2010 był spokój — mówi Tomasz Różański, szef TR Construction, podwykonawcy na odcinku A2.

Nowa droga

Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, uważa, że nowa ustawa to doraźne rozwiązanie, bo dotyczy starych przetargów i tylko jednego zamawiającego. — Na dziś jest niezłe, ale by rynek zamówień publicznych mógł funkcjonować dobrze w dłuższym okresie, trzeba gruntownych zmian — uważa Dariusz Blocher.

Pomysł na to ma Urząd Zamówień Publicznych (UZP), który chce noweli prawa zamówień publicznych (PZP). Ma znacznie bardziej chronić pozycję podwykonawców, nakazywać generalnym wykonawcom samodzielne wykonywanie kluczowych części zamówienia i dać inwestorom szeroki wgląd w umowy między generalnym wykonawcą i podwykonawcami. Dodatkowo umowy z podwykonawcami musiałyby być podpisane jeszcze przed podpisaniem kontraktu.

— Ingerencja w relacje generalnych wykonawców i podwykonawców oznacza ręczne sterowanie kontraktem przez zamawiającego, przy czym całe ryzyko leży po stronie właśnie generalnych wykonawców. Nam potrzeba rozwiązań systemowych, zmian w prawie zamówień publicznych, które rozłożą ryzyka także na zamawiających, ale również na podwykonawców — mówi Dariusz Blocher. Czy należy więc zupełnie zmienić prawo zamówień publicznych?

— Zmienić należy ludzi, którzy w GDDKiA przygotowują kontrakty. PZP i prawo cywilne pozwalają na waloryzację cen czy wybieranie niekoniecznie najtańszej oferty — uważa Wojciech Malusi.