Tylko dni dzielą nas od wejścia w życie przepisów wymierzonych w wielkie sklepy. W handlu wrze.
Im bliżej 18 września, kiedy wejdzie w życie ustawa o tworzeniu i działaniu sklepów wielkopowierzchniowych (powyżej 400 mkw.), tym więcej pytań i wątpliwości. Dotychczas przedstawiciele branży ostro krytykowali konieczność uzyskiwania zgody władz lokalnych na otwarcie nowych obiektów. Teraz alarmują, że ustawa uderzy także w tysiące sklepów już istniejących.
— Nowa ustawa zobowiązuje właścicieli działających sklepów o powierzchni handlowej ponad 400 mkw. do zarejestrowania ich w ciągu 30 dni — mówi Krzysztof Kajda z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Milion kary
Brak takiej legalizacji grozi grzywną do miliona złotych. Problem w tym, że ustawa nie zawiera wzorów wniosków, nie ukazało się też rozporządzenie do niej. Właściciele firm mają wątpliwości, jak mierzyć powierzchnię sprzedaży, a w konsekwencji — czy ich sklepy podlegają ustawie, czy nie.
— Dlatego tysiące sklepów nie zdążą ze złożeniem wymaganych wniosków w terminie — ocenia Piotr Szafarz, prawnik Polskiej Rady Centrów Handlowych.
— Nie wiadomo, czy powinniśmy składać wnioski, czy nie, i jak liczyć powierzchnię sprzedaży — potwierdza Jakub Faryś, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Pytanie jest ważne, bo w kraju działa 1300 salonów samochodowych.
Niewygodne lobby
Zamieszanie wokół ustawy jest tym większe, że rząd oficjalnie się od niej odcina. Był to wszak projekt poselski Samoobrony, która z koalicji wyleciała. Przedstawiciele branży liczą więc na to, że przepisy zostaną uchylone — przez kolejny parlament albo Trybunał Konstytucyjny.
Ustawa wywołała podziały w branży handlowej. Andrzej Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, żali się, że nie przeciwstawia się jej środowisko skupione wokół takich firm, jak BOS, Eldorado (obecnie Emperia Holding) czy sieci sklepów Lewiatan (poza nazwą nie ma nic wspólnego z PKPP Lewiatan — przyp. red.). Jego zdaniem, ludzie ci mają plan budowy polskiego koncernu handlowego, a nowe przepisy są im na rękę, bo utrudnią działanie m.in. zagranicznym konkurentom.