Producent detektorów podczerwieni pracuje nad technologią wykorzystywaną m.in. w samolotach F-35. Myśli o jej wdrożeniu w wojsku i… kosmosie.
Notowany na GPW Vigo System realizuje już m.in. wart 29 mln zł projekt zminiaturyzowania detektorów podczerwieni, ale nie zwalnia w innowacjach. 26 maja poinformował o podpisaniu z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR) umowy na 11,6 mln zł dofinansowania projektu: „Polska matryca dla zastosowań kosmicznych aktywna w podczerwieni”. Jego wartość to 15,6 mln zł, z czego 9,4 mln zł przypada na Vigo (wkład własny — 3,1 mln zł — ma zabezpieczony), a reszta na partnerów: Wojskową Akademię Techniczną im. Jarosława Dąbrowskiego oraz firmę Inframet Krzysztof Chrzanowski.
— Celem jest stworzenie prototypu, kolejne kroki będą wymagały kilkakrotnie większych nakładów. Rozważamy starania o dofinansowanie oraz włączenie w proces potencjalnych przyszłych odbiorców. Projekt sfinalizujemy do końca 2023 r., a pozostałe prace chcemy prowadzić równolegle, by rozpocząć produkcję matryc dla celów wojskowych w 2024 lub 2025 r. — mówi Przemysław Kalinowski, dyrektor projektu rozwoju technologii matryc podczerwieni w Vigo Systemie.
Uniezależnienie od importu matryc
Spółka od lat produkuje pojedyncze i kilkuelementowe fotonowe detektory podczerwieni, więc pójście w kierunku matryc podczerwieni (podstawa kamer termowizyjnych) było dla niej naturalnym krokiem w poszerzaniu oferty. Łukasz Piekarski, członek zarządu Vigo, podkreśla, że technologia ich produkcji jest jeszcze bardziej wymagająca — potrzeba np. specjalnych technik hermetyzacji detektorów.
— Wyzwanie jest duże, a odbiorcy oczekują najwyższej jakości produktów. Od niedawna wdraża się je w technologiach kosmicznych służących np. obserwacji Ziemi, jednak przede wszystkim znajdują zastosowanie w wojsku, m.in. w samolotach F-35. Światowy rynek matryc jest nawet większy od rynku pojedynczych detektorów — wyjaśnia Łukasz Piekarski.
Wprawdzie kamery termowizyjne są wytwarzane m.in. przez Polską Grupę Zbrojeniową, ale kluczowy komponent — matryca — jest importowana, co jego zdaniem ogranicza możliwość eksportu gotowych kamer i zwiększa ryzyko produkcji.
— Podczas pandemii jeden z dostawców, z którym od lat współpracowaliśmy, zawiesił dostawy do odwołania. Chcemy, by w kraju mogła ruszyć produkcja matryc z wykorzystaniem polskiej technologii. Liczymy przede wszystkim na zastosowania wojskowe, ale myślimy też o przemyśle kosmicznym — mówi Łukasz Piekarski.

Miliony do ugrania
Nie chodzi jednak wyłącznie o stworzenie polskiego produktu. Przemysław Kalinowski tłumaczy, że obecnie w matrycach wykorzystuje się jako półprzewodnik przede wszystkim tellurek kadmowo-rtęciowy, zawierający toksyczne związki, trudny w produkcji i wrażliwy na temperaturę oraz uszkodzenia.
— My chcemy zastosować najnowsze osiągnięcia w zaawansowanych materiałach półprzewodnikowych — tzw. supersieci 2 rodzaju InAs/InAsSb, materiał pozbawiony tych wad przy zachowaniu porównywalnych parametrów. Czołowi producenci powoli zaczynają go wykorzystywać. My także osiągnęliśmy znakomite parametry w tej technologii i z powodzeniem wprowadziliśmy ją na rynek cywilny. Mamy potencjał, by nawet prześcignąć konkurencję, a nie tylko ją dogonić — mówi Przemysław Kalinowski.
W związku z modernizacją zapotrzebowanie polskiego wojska do 2030 r. w obszarze matryc to kilkaset milionów, a spółka zamierza też zawalczyć o inne kraje, głównie europejskie.
— Rynek kosmiczny dopiero raczkuje, więc na razie jest wielokrotnie mniejszy niż wojskowy. Chcemy mieć zróżnicowaną ofertę i rozwijać się w różnych kierunkach, a sprzedaż matryc będzie stanowiła istotną część naszych przychodów — podsumowuje Przemysław Kalinowski.