Globalne akcje pod przewodnictwem amerykańskich czempionów technologicznych ponownie atakują historyczne szczyty. Rentowności obligacji skarbowych, zarówno mniej, jak i bardziej ryzykownych, dochodzą do minimów. Siłę pokazuje również dług przedsiębiorstw, a surowce i metale szlachetne osiągają kilkudziesięcioprocentowe stopy zwrotu.
Jeżeli nadal będziemy funkcjonować w warunkach przeciętnego wzrostu gospodarczego i niskich stóp, dotychczasowi liderzy powinni kontynuować swoją dobrą passę. W obliczu nadmiaru płynności każda inwestycja o względnie stabilnej, dodatniej rentowności będzie cieszyć się dużą popularnością. Można sobie jednak wyobrazić sytuacje, w których dotychczasowy układ sił ulegnie zmianie. Co bowiem stanie się w przypadku, gdy gospodarki mimo wszystko powrócą do silnego wzrostu, a na horyzoncie pojawi się inflacja? To mogłaby wreszcie być szansa dla jednego z niewielu dotychczasowych przegranych — sektora finansowego oraz szerszego segmentu value.
Jednocześnie pod silną presją znalazłyby się obligacje. Z drugiej strony wygaszanie obecnych programów stymulacyjnych może doprowadzić do nagłego pogorszenia koniunktury — zwłaszcza jeżeli zbiegnie się w czasie z zimowym nawrotem koronawirusa. Marzec pokazał, że w warunkach kryzysu płynnościowego straty ponoszą niemal wszystkie segmenty aktywów. Istotnym wyjątkiem był dolar, który niemalże z dnia na dzień stał się bardzo deficytową walutą.
Mimo że scenariusz status quo (niskie stopy, niepewny wzrost) nadal pozostaje bazowy, to jednak warto przygotować portfel na pozytywne lub negatywne szoki. A w roli takiego zabezpieczenia, mimo słabego zachowania w ostatnim okresie, całkiem nieźle mogą sprawdzić się właśnie dolar lub spółki typu value.