Przez trzy ostatnie kwartały spadała zarówno liczba, jak i wartość nowych umów kredytowych. W I kwartale 2012 r. wartość kredytów spadła do 10,2 mld zł (5,46 proc. mniej niż w IV kw. 2011 r.). Jednocześnie podpisano 48 723 nowych umów, co oznacza spadek o prawie 6 proc.
Średnia wartość udzielanych kredytów nieznacznie wzrosła w porównaniu z ostatnim kwartałem 2011 r. i wyniosła 209 348 zł.
Przeciętna wysokość kredytu złotowego wzrosła o 3094 zł do 187 865 zł, natomiast średnia wartość kredytu denominowanego w walutach obcych wzrosła z poziomu 352 576 zł w IV kw.
2011 r. do 361 417 zł w I kw.2012 r. Według danych Związku Banków Polskich, w trzech pierwszych miesiącach roku znacznie zmieniła się struktura walutowa kredytów na zakup mieszkania lub domu. Wartościowy udział udzielanych kredytów hipotecznych w złotych wzrósł do 84 proc., czyli aż o 7 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału. Natomiast w walutach obcych — euro i frankach szwajcarskich — spadł odpowiednio do 15 i 1 proc.
Wyższe raty
Słaby złoty wpływa na kondycję finansową osób zadłużonych w walutach obcych. Zarówno drogie euro, jak i frank szwajcarski powodują, że rośnie wysokość miesięcznych rat i saldo zadłużenia. Jeśli przyjmiemy, że kredyt w wysokości 200 tys. zł, denominowany w euro, przy marży wynoszącej 2 proc., został zaciągnięty na 30 lat w styczniu 2011 r., a więc wówczas, gdy takie zobowiązania były najpopularniejsze, to od momentu zaciągnięcia kredytu saldo zadłużenia wzrosło o 11 proc., jednak wzrost raty nie był aż tak duży.
Miesięczna rata wzrosła o 6,5 proc., a osłabienie złotego zostało zrekompensowane przez spadek stopy Euribor i niższe oprocentowanie kredytu.
— Mimo tych niekorzystnych zjawisk miesięczne płatności zobowiązań w euro nadal są niższe niż w przypadku osób, które w tym czasie zaciągnęły taki sam kredyt w rodzimej walucie. Rata, którą płacą tacy klienci jest wyższa od raty kredytu walutowego aż o 34 proc. Przy zachowaniu niezmienionych poziomów oprocentowania raty zrównają się dopiero w momencie, gdy kurs EUR/PLN osiągnie poziom 5,85 — mówi Michał Krajkowski, główny analityk Domu Kredytowego Notus.
Mniejszy bufor bezpieczeństwa mają osoby, które zadłużyły się we franku szwajcarskim. Od 2008 r., kiedy kredyty we frankach były dostępne i niezwykle popularne, złoty osłabił się o ponad 60 proc. Mimo tego miesięczna rata wzrosła o 16 proc.
— Również w przypadku tej waluty wzrost kursu franka szwajcarskiego został zrekompensowany poprzez niższe oprocentowanie kredytów wynikające z niższej stawki Libor. Jednak mimo wzrostu raty miesięczne płatności ciągle są niższe niż w przypadku osób, które w styczniu 2008 r. wybrały kredyt w złotych. Aktualnie rata kredytu w polskiej walucie jest wyższa o 5 proc. Przy założeniu niezmiennego oprocentowania raty zrównają się w momencie, gdy kurs franka szwajcarskiego osiągnie poziom 3,83 — dodaje Michał Krajkowski.
Marzenia o euro
Dzisiejsza sytuacja, w której euro jest na wysokim poziomie, wydaje się dobrym momentem na zaciągnięcie kredytu w tej walucie. Jednak wskutek regulacji Komisji Nadzoru Finansowego i kryzysu w strefie euro takie kredyty są dostępne tylko dla osób najlepiej zarabiających. O kredyt w europejskiej walucie można się ubiegać jeszcze w dziewięciu bankach, jednak większość z nich wymaga, by klient zarabiał w euro (np. BOŚ, Alior Bank), albo osiągał dochody rzędu kilkunastu tysięcy złotych (np. 12 tys. zł netto — Deutsche Bank, 8 tys. zł netto — Raiffeisen, 8 tys. zł netto — Alior).
— Banki wymagają uzyskiwania dochodów w walucie obcej lub ponadprzeciętnych dochodów w złotych, sięgających nawet 10-15 tys. zł netto. Kolejnym wymaganiem jest wniesienie wysokiego wkładu własnego wynoszącego 20-30 proc. wartości kredytu. To sprawia, że kredyty walutowe jeszcze długo nie będą dostępne dla klienta masowego — prognozuje Marcin Zienkiewicz, analityk Comperia.pl.
3,83
zł Dopiero gdy frank szwajcarski osiągnie taką wartość, raty kredytu w złotych i we frankach się zrównają.