Inwestorów straszy sytuacja w Afryce Północnej i lokalne kule u nogi
Indeksom GPW nie pomogła zieleń na parkietach w USA. Nastroje korekcyjne są mocne.
WIG20 spadał wczoraj w południe o ponad 1 proc., podczas gdy niemiecki DAX trzymał się blisko piątkowego zamknięcia. W USA pierwsze godziny handlu były wzrostowe, a na plus wyszła nawet giełda we Francji — kraju mocno zaangażowanym kapitałowo w Afryce Północnej. Jak wytłumaczyć naszą słabość?
— Wydarzenia w Egipcie, a szerzej w północnej Afryce, są nowym zjawiskiem, nad którego możliwymi konsekwencjami wielu inwestorów zupełnie się nie zastanawia. Po prostu zamykają pozycje. U globalnych inwestorów jesteśmy w jednym portfelu EMEA [Europa, Bliski Wschód i Afryka — red.] — zauważa Paweł Burzyński, odpowiedzialny za strategię rynku akcji w DM BZ WBK.
W tygodniu zakończonym w ubiegłą środę fundusze rynków wschodzących zanotowały największy odpływ kapitału od czasu eskalacji kryzysu finansowego jesienią 2008 r. (3 mld USD). Powód? Analitycy mówili głównie o obawach inflacyjnych.
Duża stawka
Egipt to nie tylko najchętniej wybierany ostatnio przez Polaków cel wakacyjnych podróży. To ważny region dla całego świata.
— Skutki ekonomiczne kryzysu w Egipcie wynikają ze strategicznej lokalizacji tego kraju na szlaku łączącym Europę z Azją. Przez Egipt przebiegają światłowody łączące te dwa kontynenty. Chodzi tu nie tylko o łączność internetową, ale i telekomunikacyjną. Nieprzychylny Zachodowi rząd może doprowadzić do paraliżu informacyjnego i dużych strat. Poza tym, chodzi też o Kanał Sueski i jego znaczenie transportowe. Ropa już drożeje, ale taki ruch dotyczyłby wielu innych towarów. Oczywiście jest jeszcze kwestia turystyki — wylicza Richard Mbewe, główny ekonomista DK Notus, z pochodzenia Zambijczyk.
— Nie jestem zwolennikiem wprowadzenia w Egipcie otwartej demokracji, ponieważ może to doprowadzić do przejęcia władzy przez fundamentalistów islamskich. Mamy mnóstwo przykładów z przeszłości, które to potwierdzają: Gaza i Hamas, Liban i Hezbollah, Algieria czy Somalia — dodaje.
Polskie problemy
Nasz rynek obrywa mocniej niż inni z powodu nawarstwiających się lokalnych zagrożeń. Prognozy rekordowej wartości ofert pierwotnych (25 mld zł) to tylko jeden z balastów. Przypomnijmy, że pod koniec zeszłego tygodnia Barclays Capital zwrócił uwagę na brak realnego planu naszego rządu ograniczania deficytu. I zalecił grę na utratę naszej wiarygodności. Co jednak z zielenią za oceanem?
— Inwestorzy uodpornili się na to, ponieważ wielokrotnie sesje w USA kończyły się zupełnie inaczej niż rozpoczęły. Płynność nie zniknęła jednak z rynku, więc nie spodziewamy się dużych spadków. W krótkim okresie nie ma jednak paliwa do wzrostów — mówi Paweł Burzyński.
Pretekst do korekty
Wydarzenia w Egipcie mogą być dobrym pretekstem do korekty.
— Giełdy już od dłuższego czasu bezskutecznie go szukają, choć rynek jest mocno wykupiony. Być może kryzys afrykański zagra rolę takiego zapalnika. Jeśli tak by się stało, to nie zdziwiłbym się, jak korekta sprowadzi indeksy w dół o kilkanaście procent — uważa Przemysław Kwiecień, analityk BM XTB.
Eksperci przypominają, że grecki kryzys też na początku wyglądał niewinnie. Później jednak zebrał spore żniwo. Z drugiej jednak strony podawany jest przykład Dubaju.
— Teraz reakcja na Egipt wygląda na krótkotrwałą nerwowość, podobną do reakcji na problemy Dubaju z listopada 2009 r. Warto jednak odnotować, że tym razem rynki akcji są znacznie bardziej wykupione, co oznacza, iż bez względu na znaczenie ekonomiczne konfliktu, istnieje ryzyko głębszego tąpnięcia — ocenia Przemysław Kwiecień.
Gdzie należy szukać ważnych oporów?
— W najbliższych tygodniach w naszym scenariuszu bazowym liczymy się z możliwością kolejnych spadków, choć ich dynamika nie powinna być duża. Ważnym wsparciem dla WIG20 jest styczniowe minimum, czyli 2631 pkt i pułap 2600 punktów. Zejście na niższe poziomy będzie mogło być odebrane jako wyraźne ostrzeżenie przed dłuższym pogorszeniem koniunktury — przewiduje Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz BM BDM.
Według analityka BM BDM o poprawie sytuacji będzie można mówić dopiero, jeśli WIG20 trwale wyjdzie powyżej 2750 pkt.
— Klientom zalecamy ostrożność i selektywny wybór spółek. Duże znaczenie będą miały wyniki finansowe z IV kwartału. Uważamy, że w najbliższych tygodniach to małe i średnie spółki powinny zachowywać się lepiej niż szeroki rynek — dodaje Maciej Bobrowski.