Widać restart konsumpcji, ale nie wygląda to spektakularnie

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2023-08-22 20:00

Wstrząs inflacyjny stopniowo łagodnieje w Polsce, co pozwala na odbudowę dochodów konsumentów i powolny wzrost zakupów.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ostatnie dane o sprzedaży detalicznej sugerują, że możemy mijać już dołek cykliczny pod względem wydatków na towary. Tę diagnozę wspierają dane o realnych wynagrodzeniach, które również rosną. Odbicie będzie jednak prawdopodobnie bardzo powolne.

W lipcu sprzedaż detaliczna obniżyła się o 4 proc. r/r (w cenach stałych), ale jej miesięczny wzrost wyniósł 1,2 proc. i był najmocniejszy od marca zeszłego roku, czyli od momentu, kiedy do Polski napłynęła pierwsza duża fala uchodźców z Ukrainy. Ta zmiana miesięczna jest liczona po korekcie o efekty sezonowe, więc nie jest bardzo precyzyjna, ale kierunek jest jednoznaczny.

Już raz pisałem o tym, że sprzedaż może zmieniać kierunek – w kwietniu. Wtedy był to fałszywy sygnał. Tym razem jednak podstawy do wzrostu są mocniejsze. Nastroje konsumentów wyraźnie się poprawiają, realne wynagrodzenia i fundusz płac w przedsiębiorstwach z miesiąca na miesiąc rosną, przyspiesza kreacja kredytu konsumpcyjnego.

Najważniejsze w tej układance są płace, ponieważ to ich realny spadek był największym wstrząsem dla konsumentów. Nieoczekiwana inflacja wyżarła część płac, wywołała spadek konsumpcji i dodatkowo wzrost oszczędności przezornościowych. Teraz jednak inflacja powoli ustępuje, a realne wynagrodzenia rosną w tempie ok. 3 proc. w przeliczeniu na wartości roczne i ten trend powinien się utrzymać. Wprawdzie stopniowo pogarsza się sytuacja na rynku pracy, jednak nie jest to na tyle duża zmiana, by wywołać duży strach konsumentów.

Niestety nie można liczyć na to, że zakupy konsumentów będą rosły w takim tempie jak przed kryzysem inflacyjnym. Z kilku powodów. Przede wszystkim, fundusz płac rośnie wolniej niż w latach 2015-19 ze względu na niższą dynamikę zatrudnienia. Ponadto, walka z inflacją będzie długa – wprawdzie stopy procentowe pewnie spadną w najbliższych miesiącach, ale mogą być wciąż wysokie na tle historycznym, również w ujęciu realnym. Wreszcie trzeba liczyć się z tym, że po wyborach parlamentarnych rząd będzie dążyć do ograniczenia deficytu w finansach publicznych, co też odbije się na popycie. Zamiast o odbiciu konsumpcji, możemy mówić o wypełzaniu jej z dołka.

Jak to wygląda w poszczególnych branżach? Za lipcowe odbicie konsumpcji odpowiedzialna jest głównie żywność, co wskazuje, że na razie realizowane są wydatki pierwszej potrzeby. Lekko wzrosła też sprzedaż dóbr trwałych, czyli mebli i sprzętu RTV/AGD, choć po głębokim załamaniu z ostatniego roku ożywienie jest ledwo dostrzegalne. Zobaczymy, co pokażą kolejne miesiące. Wciąż niska na tle historycznym jest sprzedaż paliw, pomimo relatywnie niskich cen na tle średniej z ostatniego roku. To wskazuje, że konsumenci dokonali trwałych zmian w preferencjach wydatkowych. Słabo wygląda też sprzedaż odzieży, czyli kategorii, która w czasie kryzysu inflacyjnego wykazywała wysoką odporność.

Szczegóły nie są więc bardzo optymistyczne. Na razie mamy odwrócenie negatywnego trendu i to jest informacja dnia. Z innymi wnioskami trzeba poczekać.