Poprawa płynności i mniej obciążeń nowymi przepisami, w tym podatkiem cukrowym — resort rozwoju wprowadza kryzysowe rozwiązania i ma w zanadrzu kolejne, ale liczy, że będą potrzebne tylko w pierwszym półroczu
„PB”: Wczoraj MR ogłosiło szeroki pakiet rozwiązań antykryzysowych dla przedsiębiorców. Czy wszystkie wejdą w życie?

Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju: Tak. W przyszłym tygodniu chcemy przedstawić projekt ustawy, która trafi na posiedzenie Sejmu 25 marca i weszłaby w życie 1 kwietnia. Rozwiązania, które przygotowaliśmy, to odpowiedź na postulaty branż, z którymi jesteśmy w bieżącym kontakcie. W obecnej sytuacji najważniejsze jest zachowanie płynności finansowej. Dlatego zwracamy uwagę, że już dziś firmy mające trudności mogą negocjować z ZUS-em system ratalny, odroczenie bądź — w drastycznym przypadku — umorzenie składek. W projektowanej ustawie chcemy zapisać, by ze względu na stan nadzwyczajny te czynności były wykonywane bez żadnych opłat, czyli opłaty prolongacyjnej w przypadku ZUS i analogicznych opłat w urzędach skarbowych. Jednocześnie, już bez żadnych zmian legislacyjnych, wprowadzamy dobre praktyki. Niektóre zmiany w systemie podatkowym zostaną odsunięte w czasie. JPK, który miał wejść w życie 1 kwietnia, wejdzie 1 lipca. Uzgodniliśmy z Ministerstwem Zdrowia, że podatek cukrowy wejdzie w życie na koniec roku. To zmiany dla przedsiębiorców wprowadzane po to, aby w tym trudnym czasie, gdy wszyscy z dnia na dzień analizują skutki gospodarcze rozprzestrzeniania się koronawirusa, nie mieli dodatkowych obciążeń.
Organizacje przedsiębiorców chwalą specustawę, ale np. Lewiatan apeluje, by w ogóle ograniczyć wprowadzanie nowych przepisów w tym trudnym czasie.
Nawet po porządku obrad Rady Ministrów widać, że wszyscy koncentrujemy się na zapewnieniu bezpieczeństwa Polakom, także w obszarze gospodarczym. Nie procedujemy ustaw wprowadzających nowe obowiązki. Pojawi się natomiast nowa specjalna ustawa, która, oprócz zapewnienia płynności finansowej firmom, ma też na celu ochronę pracowników. Skorzystamy z chętnie stosowanego przez firmy schematu pomocy de minimis — to najprostszy sposób pozyskania gwarancji czy kredytu przez małego czy średniego przedsiębiorcę, obwarowany przez UE zasadami pomocy publicznej. Chcemy zwiększyć gwarancję BGK z 60 do 80 proc. wartości kredytu, a całkowity koszt podnieść z 200 do 500 tys. EUR. Powiedziałam komisarz Margrethe Vestager, że złożymy taki wniosek. Komisja jest otwarta i mamy zapewnienie, że procedura przebiegnie szybko.
Czy inne kraje UE wprowadzają podobne rozwiązania?
Pani komisarz powiedziała, że cieszy się, że zadzwoniłam, bo tworzy właśnie katalog instrumentów przygotowywanych przez różne państwa. Nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich gospodarek, bo jesteśmy różni. Polska, w której branża transportowa jest największa w Europie, potrzebuje innych rozwiązań niż kraje, w których jej w ogóle nie ma. Państwa, w których turystyka stanowi znaczny odsetek PKB, będą potrzebować innych instrumentów, np. dla najemców lokali zamykanych na dwa miesiące. Cieszy mnie, że komisja szybko działa. Jesteśmy zdeterminowani, by wszystkie korzystne dla przedsiębiorców rozwiązania weszły w życie 1 kwietnia. Będziemy prosić Sejm i Senat o współpracę, jesteśmy otwarci na propozycje posłów i senatorów. Współpracujemy m.in. z UOKiK, BGK czy ARP.
Czy są specjalne rozwiązania dla najbardziej dotkniętych branż transportowej i turystycznej?
To są rozwiązania dla wszystkich branż, choć oparliśmy je na postulatach tych, które ucierpiały jako pierwsze i jako pierwsze zgłaszały do nas propozycje. Prawdopodobnie skorzystają z nich jako pierwsze, ale rozwiązania nie będą stosowane po kodach PKWiU.
Będą kolejne branże?
Dziś rozmawialiśmy o branżach eventowej i targowej. Kolejna jest gastronomiczna, razem z całym pierścieniem kooperacyjnym szeroko rozumianej turystyki. Przygotowujemy instrumenty, żeby przetrwać ten trudniejszy okres. Analizujemy branżę po branży. Jesteśmy z KAS w stałym kontakcie. Każdy, kto znalazł się w kłopotach, a nie jest pasażerem na gapę, może liczyć na pomoc.
Jak rozpoznać pasażerów na gapę?
Ponieważ ubiegły rok był dla polskiej gospodarki bardzo korzystny, bardzo łatwo wskazać firmy, które ucierpią przez koronawirusa. Przepisy z 2011 r. służące utrzymaniu mocy na rynku pracy definiują przedsiębiorcę w kłopotach jako tego, który notuje w ostatnich 6 miesiącach spadek obrotów o 15 proc. Chcemy skrócić ten czas do trzech miesięcy. Dzięki temu pracodawcy będą mogli łatwo korzystać z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych lub Funduszu Pracy, nie będą musieli zwalniać pracowników, tylko przeczekają ten trudniejszy moment.
W środę premier ogłosił zamknięcie szkół. Co z pracodawcami, których pracownicy będą musieli zostać z dziećmi w domu?
Promujemy rozwiązania ze specustawy przyjętej dwa tygodnie temu. Wpisaliśmy w niej nową formę pracy — pracę zdalną. Nie wymaga ona zatwierdzenia przez pracownika BHP, nie jest tak obostrzona prawnie. W wielu miejscach, np. w ministerstwie, wielu pracowników może świadczyć pracę zdalnie i będziemy to praktykować i do tego zachęcać. Przygotowaliśmy katalog zaleceń dla przedsiębiorców, w tym pracodawców, w związku z koronawirusem. Uelastycznienie i przenoszenie pracowników na telepracę jest jednym z rozwiązań. Gdyby wszyscy rodzice dzieci w wieku szkolnym zostali w domu, z rynku pracy zniknęłoby jednego dnia 6 mln osób. Organizatorzy wycieczek szkolnych, z którymi rozmawialiśmy w poniedziałek, skarżyli się, że rekomendacje kuratorów o wstrzymaniu klasowych wyjazdów szkodzą ich biznesowi. Apelowałam o rozsądek: krótkoterminowo może to być dla nich uciążliwe, ale spójrzmy w dłuższym terminie — im szybciej sytuacja się unormuje, tym szybciej klienci wrócą na rynek. Firma uniknie też problemów wizerunkowych, że zorganizowała wycieczkę, podczas której ktoś zachorował. W najbliższych tygodniach potrzebujemy mobilizacji i odpowiedzialności, dalekosiężnej perspektywy, patrzenia przez pryzmat dobra wspólnego.
Nie wszystkie firmy mogą wysłać pracowników do telepracy. Co z firmami produkcyjnymi, które staną? Może rozwiązaniem dla nich byłaby możliwość rozliczania czasu pracy w okresie dwuletnim, żeby np. po trzech miesiącach przestoju mogły zatrudniać pracowników bez urlopu, na więcej godzin i w ten sposób nadrobić stracony czas?
W tej chwili nie mamy sytuacji, w której takie rozwiązania byłyby konieczne. Dane resortu finsnsów dotyczące wpływów podatkowych za styczeń i luty są optymistyczne. Nie ma powodu do korekty prognozy wzrostu. Staramy się pracować tak, by przystosowywać instrumenty do danej chwili. Na ten moment zapewnienie płynności finansowej w sposób opisany powyżej jest najbardziej adekwatny. Jeśli sytuacja będzie się rozwijać niekorzystnie, mamy kolejne instrumenty.
Czy MR myśli o rozwiązaniach na wypadek masowych zwolnień pracowników?
Nie rozmawiajmy o masowych zwolnieniach, bo na razie nam nie grożą. Nasze szacunki zrobione z Polskim Instytutem Ekonomicznym mówią o spadku PKB o 0,5-1,3 proc., co nadal pozostawia wzrost PKB na poziomie 2 proc., więc jesteśmy daleko od recesji.
Czy koszty specustaw nie obciążą budżetu? Czy nie zabraknie w nim pieniędzy?
Dziś nie ma takiego zagrożenia. Nie wiadomo, ile firm skorzysta z rozwiązań, trudno jest liczyć skutki finansowe. Wstępne szacunki będziemy przedstawiać wraz z projektem ustawy. Dziś wpływy do budżetu są na bezpiecznym poziomie. Jeśli wzrost gospodarczy znacząco spowolni, tak jak już mówiłam, mamy do dyspozycji wiele instrumentów.
Jakie rozwiązania wprowadziła pani we własnym domu?
Mam synów, zachowanie higieny osobistej jest większym wyzwaniem niż w przypadku dziewczynek. Nauczyli się wreszcie myć ręce częściej niż zazwyczaj, mam nadzieję, że stanie się to trwałym obyczajem w domu, nawet jak koronawirus się skończy. Chłopcy są świadomi, czym jest koronawirus, mądrzy nauczyciele w szkole opowiedzieli im, jaką pełnią rolę w łańcuchu, że im wirus zrobi niewielką krzywdę lub żadnej, ale mogą go roznosić. W tym tygodniu skasowaliśmy aktywność sportową na hali sportowej i basenie, a teraz będziemy mieć wiele zajęć domowych. Na szczęście mamy na YouTubie kilka ulubionych kanałów z nauczycielami chemii, fizyki, historii.
Czy zrobiła pani zapasy żywności?
Nie robię tego i tego nie rekomenduję. Polska jest jednym z czołowych producentów żywności. Moce produkcyjne są wykorzystywane na około 80 proc., więc mamy jeszcze rezerwy. Zapasy żywności są wystarczające. Jedzenia wystarczy. Warto natomiast pamiętać o osobach starszych i robić dla nich zakupy, żeby nie musiały wychodzić do sklepów.
Podpis: Małgorzata Grzegorczyk